Piast zdobył punkt, Lech stracił dwa
Nie obejrzeliśmy goli w pierwszym niedzielnym meczu 18. kolejki Lotto Ekstraklasy. Piast Gliwice podzielił się na własnym boisku punktami z Lechem Poznań (0:0). Mimo bezbramkowego remisu, na murawie – a także poza nią – nie brakowało emocji.
Nenad Bjelica został po raz kolejny odesłany na trybuny (fot. Łukasz Skwiot)
Dla obu zespołów niedzielne spotkanie przy ul. Okrzei miało ogromne znacznie. Piast walczył o wydostanie się ze strefy spadkowej, natomiast Lech o o dogonienie w ligowej tabeli Legii Warszawa i Górnika Zabrze (lider swój mecz miał rozegrać dopiero o godzinie 18 – red.). Stawka była więc niebagatelna.
Od początku większą kulturę gry prezentowali goście, którzy jednak mieli problem z wykreowaniem dobrych okazji bramkowych. Najbliżej zdobycia gola Lech był po pięknej akcji indywidualnej i strzale z dystansu Darko Jevticia. Na wysokości zadania stanął jednak Jakub Szmatuła, który uchronił Piasta przed utratą bramki.
Do sporego zamieszania na boisku doszło w 22. minucie, kiedy to sędzia podyktował rzut karny za domniemane zagranie ręką przez Martina Bukatę. Już pierwsze powtórki pokazały, że o żadnym przewinieniu nie ma mowy i dlatego arbiter postanowił wspomóc się w tej sytuacji systemem weryfikacji wideo. Po obejrzeniu akcji Bartosz Frankowski anulował swoją wcześniejszą decyzję i Christian Gytkjaer nie mógł strzelać z jedenastego metra.
Mimo tego, że goli w Gliwicach nie oglądaliśmy, to jednak nie oznacza, że na boisku brakowało emocji. Nic bardziej mylnego. Niestety, w roli głównej postanowił wystąpić sędzia Frankowski, który podjął niezwykle kontrowersyjną decyzję. O ile, anulowanie rzutu karnego w pierwszej połowie było słuszne, to już jego werdykty z drugiej połowy – także na niekorzyść Lecha – zostawił po sobie spory niesmak.
„Kolejorz” mógł się poczuć skrzywdzony, kiedy arbiter nie podyktował karnego po faulu na Macieju Gajosie. Marcin Pietrowski nie był w tej sytuacji zupełnie zainteresowany piłką i wydaje się, że tym razem goście powinni otrzymać „jedenastkę”
Atmosfera stawała się coraz gorętsza, nie tylko na murawie, ale także poza nią. Trener Nenad Bjelica nie mógł się pogodzić z decyzjami sędziego i zaczął głośno kwestionować jego poczynania. Efekt? Arbiter postanowił wyrzucić go na trybuny. Był to już trzeci przypadek w tym sezonie, kiedy szkoleniowiec „Kolejorza” nie dokończył meczu swojej drużyny.
Wynik ostatecznie nie uległ już zmianie (mimo tego, że piłkę meczową w doliczonym czasie gry miał Dennis Rakels, który trafił w poprzeczkę) i starcie Piasta z Lechem zakończyło się bezbramkowym remisem. Z wywalczonego punktu zdecydowanie bardziej zadowolony może być Waldemar Fornalik, ponieważ jego piłkarze nie zrobili za wiele, by postraszyć wyżej notowanego rywala.
gar, PiłkaNożna.pl