Przejdź do treści
Philadelphia Union, czyli baśń o Kopciuszku

Ligi w Europie Świat

Philadelphia Union, czyli baśń o Kopciuszku

Po raz pierwszy w historii Polak został mistrzem sezonu zasadniczego Major League Soccer. Kacper Przybyłko poprowadził Philadelphia Union, drużynę bez gwiazd, ale z charakterem, do nieoczekiwanego sukcesu. Czy poprowadzi ją również do mistrzowskiego tytułu?
Kariera Kacpra Przybyłki to prawdziwa amerykańska droga od zera do bohatera, czyli od testów do statusu największej gwiazdy zespołu i jednego z najlepszych strzelców w MLS

MARCIN HARASIMOWICZ
STANY ZJEDNOCZONE

To jest dopiero „mistrzowski dotyk”. Nie minęło nawet sześć miesięcy od kiedy Kevin Durant, dwukrotny mistrz NBA z Golden State Warriors, kupił pięć procent udziałów w Philadelphia Union, a klub z jednym z najniższych budżetów na wynagrodzenia w całej lidze, pozbawiony gwiazd, czy choćby piłkarzy o znanych nazwiskach, nieoczekiwanie wskoczył na sam szczyt, kończąc rozgrywki zasadnicze na pierwszym miejscu. Zapewnił to sobie, wygrywając przekonująco 2:0 z zespołem Adama Buksy (miał dwie niezłe sytuacje do zdobycia bramki) New England Revolution, trenowanym przez najwybitniejszego szkoleniowca w historii soccera, byłego selekcjonera reprezentacji Stanów Zjednoczonych, Bruce’a Arenę. – Mamy grupę zawodników, z którą pracuje się bardzo łatwo. Prawdziwy zespół, w którym każdy wykonuje swoją robotę – mówił na gorąco trener Jim Curtin, dodając. – To wielki sukces dla tego miasta, więc z góry dziękuję właścicielom miejscowych knajp, gdzie piłkarze będą mogli pić za darmo jeszcze przez długi czas.

Miasto Bidena

Zaskakujące słowa, biorąc pod uwagę amerykańskie standardy komunikacji? Na pewno, ale podkreślające wyjątkowość sytuacji. Żaden z ekspertów nie wymieniał Union w roli faworytów sezonu, tak więc wyniki drużyny pod każdym względem przerosły najśmielsze oczekiwania. – Możemy sukces celebrować tylko przez chwilę, bo najważniejsza część sezonu dopiero przed nami. Droga do mistrzowskiego tytułu wiedzie przez PPL Park – zapowiada Curtin. Czy nieco buńczucznie? Niekoniecznie. Fakty przemawiają za nim.


Filadelfia to jedno z największych, ale i zarazem najstarszych miast w Stanach Zjednoczonych – założone w XVII wieku przez brytyjskiego emigranta Sir Williama Penna, później odegrało olbrzymią rolę, będąc miejscem podpisania Deklaracji Niepodległości, tam również powstał Kongres. Szybko stało się intelektualnym i ekonomicznym centrum nowego państwa, zanim ostatecznie rolę tę przejął Nowy Jork. Dziś jest to szósta największa metropolia Stanów Zjednoczonych. O Filadelfii, a także całym stanie Pensylwania, zrobiło się ostatnio głośno z powodu wyborów prezydenckich. To właśnie tam Joe Biden ostatecznie zdetronizował Donalda Trumpa, choć ten nadal upiera się, że został oszukany i złożył oficjalne zażalenie w sądzie. Dla Bidena – mieszkającego w pobliskim stanie Delaware – Filadelfia jest miejscem szczególnym, gdyż tam właśnie się wychował w skromnej rodzinie, pod okiem klepiącego biedę ojca, handlarza samochodów. W 2010 roku, gdy Philadelphia Union rozgrywali pierwszy, historyczny mecz w Major League Soccer, wrócił na stare śmieci i wziął udział w uroczystym otwarciu, wówczas już jako wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. Podczas ceremonii towarzyszył mu Walter Bahr, bohater sensacyjnego zwycięstwa Amerykanów nad Anglią na mundialu w 1950 roku.

Władza Nowaka

Futbol wkroczył więc do Filadelfii z przytupem, ale na pierwsze sukcesy trzeba było poczekać. Pierwszy prezes i jednocześnie współzałożyciel klubu, mający polskie korzenie Nick Sakiewicz w roli trenera zatrudnił Piotra Nowaka. Wydawało się, że trafił w dziesiątkę. Nowak znajdował się na topie, wcześniej pełnił przecież funkcję asystenta selekcjonera Boba Bradleya (a do tego samodzielnie prowadził kadrę olimpijską), a także miał na koncie tytuły mistrzowskie w MLS w roli piłkarza (Chicago Fire) oraz trenera (DC United). Polaka skusiły niezłe zarobki oraz duża władza, jaką otrzymał w klubie, łącząc funkcję szkoleniowca oraz wiceprezesa – de facto podejmował wszystkie decyzje personalne i transferowe. Po latach wreszcie otrzymał możliwość tworzenia autorskiego projektu i całkowitą autonomię. Początkowo wszystko zmierzało w bardzo dobrym kierunku. Union już w drugim sezonie pracy Nowaka zakwalifikowali się do play-offów, a on został zaproszony do poprowadzenia reprezentacji Major League Soccer w tradycyjnym Meczu Gwiazd, w którym niespodziewanie pokonała ona słynną Chelsea. Były kapitan biało-czerwonych miał znakomitą prasę, ale… W czerwcu 2012 roku wszystko się zawaliło. Wybuchła bomba, która wysadziła Nowaka z posady. Dochodzenie prowadzone od kilku miesięcy przez władze ligi doprowadziło do zaskakujących wniosków. Polak był oskarżany o znęcanie się nad zawodnikami, zwłaszcza debiutantami, obraźliwe słowa pod adresem podopiecznych, a także lekceważenie zaleceń lekarzy i nakazywanie piłkarzom gry mimo kontuzji. Po tym dochodzeniu MLS wymogła na Sakiewiczu zwolnienie Nowaka, który dostał wilczy bilet i nagle znalazł się na marginesie zawodowego futbolu w Stanach Zjednoczonych.


– On już nigdy nie będzie zatrudniony w tej lidze. Szkoda, że tak to się potoczyło – mówi nam jeden z obserwatorów tamtych wydarzeń w klubie. Nowak próbował walczyć w sądzie, ale przegrał i musiał zapłacić koszty obu stron, łącznie niemal pół miliona dolarów. Później prowadził jeszcze Lechię Gdańsk, ale jego dobrze rozwijająca się kariera trenerska się załamała. 

Amerykańska kariera

Dziś w Filadelfii nie ma już ani Nowaka, ani Sakiewicza – obecnie prezes zawodowej ligi lacrosse’a, dość dziwacznej, ale jednak popularnej dyscypliny sportu w Ameryce – jest natomiast Kacper Przybyłko. Napisać, że 27-letni napastnik kontynuuje polskie tradycje w Union byłoby więc obraźliwe dla byłego piłkarza 1. FC Koeln, który doświadczył zmiennego szczęścia w Niemczech, gdzie omal nie zakończył kariery po nieudanej operacji kolana. Odnalazł on w Filadelfii swoje miejsce na ziemi. To prawdziwa amerykańska kariera od zera do bohatera, czyli od testów bez żadnych gwarancji do statusu największej gwiazdy zespołu i jednego z najlepszych strzelców w Major League Soccer. 

– Przybyłko jest naszym najlepszym napastnikiem i liderem zespołu – mówi Curtin. Polak okazał się rewelacją już w roku poprzednim, w którym zdobył aż piętnaście bramek, ale z powodu kontuzji nie mógł pomóc drużynie w play-offach i ta przegrała już w pierwszej rundzie. W tym sezonie jego rola się zmieniła. W nowym ustawieniu częściej rozgrywa piłkę, obsługując szybkich skrzydłowych, ale ostatecznie i tak wypracował bardzo dobre liczby (8 goli, 6 asyst) i ugruntował swoją renomę w lidze, w której ma zdecydowanie najwyższe notowania spośród wszystkich naszych rodaków. – On rozumie, że z nikim nie rywalizuje o gole. Wie, co jest w danym momencie najważniejsze dla zespołu. Jest o krok przed wszystkimi – chwali Polaka trener Union. 

Na współpracy z Przybyłką najbardziej skorzystał Brazylijczyk Sergio Santos, również autor ośmiu goli, a także 20-letni wychowanek klubu Brenden Aaronson. Przebojowy, a do tego niezmordowany ofensywny pomocnik był objawieniem – zwrócił na siebie uwagę Borussii Moenchengladbach, Celtiku Glasgow oraz innych możnych firm ze Starego Kontynentu. Najbardziej konkretni w rozmowach okazali się działacze Red Bulla Salzburg i po zakończeniu play-offów wychwalany przez amerykańskie media Aaronson przeniesie się do Austrii. – Najpierw spełniłem pierwsze marzenie, jakim była gra w drużynie z rodzinnego miasta, a teraz pora na realizację kolejnego, czyli spróbowanie sił w Europie – mówi młody piłkarz nazywany przez miejscowych dziennikarzy amerykańskim Havertzem. – To ważny moment dla naszego klubu, gdyż chcemy budować przyszłość w oparciu o naszą akademię, rozwijać młode talenty – stwierdził z kolei dyrektor sportowy, Ernst Tanner

277 tysięcy dla Przybyłki

Innego wyjścia jednak nie ma. Nawet mając takiego inwestora jak Durant, notabene w lipcu wziął udział w wirtualnym spotkaniu z drużyną za pośrednictwem zooma, czym zaskoczył piłkarzy, szefowie Union zdają sobie sprawę z finansowych realiów. Na razie nie mogą rywalizować z LAFC, Galaxy, czy Interem Miami o Carlosa Velę, Chicharito albo Gonzalo Higuaina. Poza kapitanem zespołu, byłym reprezentantem Stanów Zjednoczonych, Alejandro Bedoyą, którego roczne wynagrodzenie wynosi 1,26 mln dolarów – żaden z piłkarzy nie zarabia więcej niż 700 tysięcy. Przybyłko może liczyć na uposażenie w wysokości 277 tysięcy, zaś Aaronson – ledwie 130 tysięcy! To są zarobki na poziomie średniego klubu Ekstraklasy, a nie amerykańskich krezusów. W całej historii Union jedynymi gwiazdami byli chyba tylko Freddy Adu – jeszcze pod okiem Nowaka, próbował odbudować karierę, która ostatecznie nie potoczyła się tak, jak tego oczekiwano, oraz mistrz świata z 2002 roku Kleberson, ale on już trafił do Filadelfii bardziej w charakterze turysty. Jednak to właśnie Union, a nie bogatsi konkurenci, rozpoczną play-offy z pierwszej pozycji w Konferencji Wschodniej oraz najlepszym bilansem w całej lidze. Baśń o Kopciuszku trwa.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 46/2020)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024