Przejdź do treści
Peszko dla PN: Mam oferty z solidnych klubów z Włoch i Rosji

Ligi w Europie Bundesliga

Peszko dla PN: Mam oferty z solidnych klubów z Włoch i Rosji

Dla Sławomira Peszki ostatni sezon był chyba najbardziej zwariowanym w dotychczasowej karierze. Zaczynał go jako jeden z najbardziej zaskakujących nieobecnych w kadrze Polski na finały mistrzostw Europy, co miało być pokłosiem afery, w której wdał się w szamotaninę z kierowcą taksówki w Kolonii. Po spadku z Bundesligi 1. FC Koeln został wypożyczony na zaplecze angielskiej Premier League, do Wolverhampton, gdzie zagrał tylko w 13 meczach.

ROZMAWIAŁ MICHAŁ CZECHOWICZ

To pana najdłuższy urlop w życiu?
Niestety tak i już zaczynam mieć dosyć tego wolnego – mówi Peszko (na zdjęciu). – W ostatnim meczu zagrałem w połowie lutego, dodatkowo sezon w Anglii skończył się bardzo wcześnie, bo już na początku maja, i od tego czasu jestem na urlopie. Ale nie chodzi mi o treningi, bo o to zadbałem. Znowu jestem w sytuacji, że siedzę w Płocku i nie wiem, gdzie zagram w przyszłym sezonie.

Dalej ma pan ważny kontrakt z 1. FC Koeln.
Przez rok, tylko że sprawa nie jest prosta. Chciałbym zostać, ale po spadku z Bundesligi rok temu w klubie dużo się pozmieniało. Nie udało się awansować i wróciły tematy organizacyjno-finansowe. Jest nowy dyrektor sportowy Joerg Jacobs i trener Peter Stoeger, jestem po rozmowach z oboma i widzą mnie w zespole. Problemem jest mój kontrakt, a konkretnie jego wysokość.

Pańską umowę sponsoruje prywatna osoba.
To brzmi bezproblemowo, ale w praktyce wymaga dużo więcej ustaleń. Szczególnie gdybym miał podpisać nowy kontrakt.

Pana odejście po spadku było spowodowane wysokością zarobków?
Nie mogliśmy się dogadać, co nie było spowodowane tym, że nie chciałem iść na ustępstwa. Aby dopiąć budżet na 2. Bundesligę, starano się jak najbardziej oszczędzić i w efekcie najkorzystniej było mnie wypożyczyć. Zespół znalazł się na zakręcie. Wiele się zmieniło i mój kontrakt w pewnym momencie też stał się problemem.

Pan chciałby grać w Kolonii?
Tak. To wspaniałe miasto, rodzina czuła się tam świetnie, ja zresztą też. Do dziś nie wiem, jak to się stało, że spadliśmy z ligi. Taka paka… Lukas Podolski, Sascha Riether, Michael Rensing. Już wtedy były jakieś problemy finansowe, co dla mnie jest trudne do pojęcia. Kolonia to jedno z najbogatszych miast w całych Niemczech, część ważnego landu i nie ma klubu w Bundeslidze. Trener Stoeger zapowiada, że celem jest awans, to samo powtarza mi Adam Matuszczyk.

Zespół znowu się osłabił.
Okienko transferowe dopiero się otworzyło. W ubiegłym sezonie to była młoda drużyna. Trzeba dać czas nowemu dyrektorowi i trenerowi.

Żałuje pan decyzji o wypożyczeniu do Wolverhampton?
Inaczej wyobrażaliśmy sobie to ja i trener Stale Solbakken, który prowadził mnie wcześniej w Kolonii. Sportowo nie wykonałem jakiegoś wielkiego skoku, bo zaplecze Premier League nie jest dużo silniejsze od 2. Bundesligi. Początku nie miałem najgorszego, ale potem przyplątał się uraz, zmieniono trenera. Już kilka miesięcy temu stało się dla mnie jasne, że dłużej niż do końca sezonu nie zostanę w Wanderers.

Dean Saunders nie chciał dać panu szansy?
To już nieważne. Dostałem nauczkę i teraz będę mądrzejszy przy wyborze klubu.

To prawda, że sam pan zaproponował swoje usługi Lechowi Poznań?
Nie, zapytanie przyszło ze strony klubu. Dla mnie Lech ma w Polsce pierwszeństwo i jeśli miałbym znowu grać w ekstraklasie, to właśnie w tym klubie.

Wróci pan teraz na Bułgarską?
Nic na to nie wskazuje.

Dlaczego?
Bo trzeba by wykupić mnie z Kolonii, a patrząc na nasz rynek, za pieniądze kluby raczej sprzedają. I właśnie dlatego ta opcja odpada.

Pan chciałby wrócić już do ekstraklasy?
Przy dobrej ofercie mocno bym się nad tym zastanowił. Ale myślę, że jest na to jeszcze za wcześnie.

Skąd ma pan oferty?
Z Włoch i Rosji.

Z najwyższych lig?
Tak. W obu przypadkach to kluby, które kończyły ostatni sezon w pierwszej dziesiątce. Nazw nie chcę jeszcze zdradzać. Moim zdaniem to dobre, silne zespoły. Mam dużą nadzieję, że sprawa tego, czy zostanę w Kolonii, czy odejdę, wyjaśni się jak najszybciej.

W jakiej jest pan teraz formie?
Od kilku tygodni jestem w Płocku i znalazłem do pomocy Łukasza Pachelskiego, kiedyś mistrza Europy do lat 18, od kilku lat wykwalifikowanego trenera fitnesu i przygotowania fizycznego. Rozpisaliśmy plan treningowy na najbliższy czas, bo muszę zadbać tylko o kondycję i mądre prowadzenie ćwiczeń, żeby nie nabawić się jakiejś głupiej kontuzji. Na boisku sobie poradzę.


Jak to się stało, że tak blisko zakolegował się pan z Robertem Lewandowskim? Świadkowanie na ślubie to ważne wyróżnienie.
Od razu sprostuję, że świadków było kilku. To prawda, że jesteśmy bardzo dobrymi kolegami. Do Lecha trafiliśmy w podobnym okresie i od samego początku na zgrupowaniach w klubie i w reprezentacji mieszkaliśmy razem w pokoju. A jak to się stało? Robert to wybitny piłkarz i bardzo otwarty, szczery człowiek – taka osoba zawsze zyska sobie duże grono kolegów.

Czyli zostaliście tak dobrymi znajomymi dzięki wysokim umiejętnościom piłkarskim Roberta?
Po części tak, grało mi się z nim świetnie. Piłkarsko wiedziałem od pierwszego meczu, że można na niego liczyć. Pamiętam gola, którego strzelił w debiucie piętą w Bełchatowie.

Kto jeszcze był w waszej ekipie w Kolejorzu?
Seweryn Gancarczyk, Krzysiek Kotorowski, Kuba Wilk. Robert niestety nie mógł zaprosić wszystkich.

I doświadczony Kotorowski również tak szybko przekonał się do najmłodszego z wymienionych, czyli Lewandowskiego?
Naprawdę po tym, co pokazywał na boisku, wszędzie było mu łatwiej. A w szatni też zachowywał się super.

Jak się udał wieczór kawalerski na Lazurowym Wybrzeżu?
To już nasza sprawa. Powstało mnóstwo plotek, bo poleciał za nami paparazzo. Mieliśmy z nim sporo śmiechu i zabawy, na przykład gubiąc w drodze z lotniska do hotelu. Z drugiej strony rozmawialiśmy, że takie doświadczenie Robertowi też się przyda, bo na poziomie, na jakim jest, tacy ludzie to często niestety część codzienności. I to na długie lata.

Na weselu miał pan okazję porozmawiać z trenerem Borussii Dortmund Juergenem Kloppem?
Nie było go, lista gości przedstawiana w mediach była w niektórych przypadkach mocno przesadzona. Zabawa na weselu i poprawinach była jednak świetna.

Wracając do tematu 1. FC Koeln. Z pana słów wynika, że afera z kwietnia ubiegłego roku, kiedy miał się pan pokłócić z taksówkarzem i trafił na posterunek policji, niezbyt panu zaszkodziła w Niemczech, tymczasem kosztowała miejsce w kadrze na Euro 2012.
Nie, dalej jestem ceniony. Co do samej sprawy, to zostawiłem ją już za sobą i nie lubię do tego wracać, jeśli to robię, to się z tego śmieję, jak w jednym z ostatnich wywiadów. Powiem tylko, że więcej pisało i mówiło się o tym w Polsce niż w Niemczech.

Jak to?
No dobra: gdyby było inaczej i byłbym naprawdę winny, to po pierwsze finansowo ukarałby mnie klub, czego do dziś nie zrobił, a po drugie toczyłoby się wobec mnie postępowanie w sądzie czy na policji, a nic takiego nie miało miejsca.

To brzmi nieco śmiesznie.
Dla mnie nawet komicznie. Nie musiałem z tego powodu ponieść żadnych konsekwencji, a do odpowiedzialności pociągały mnie tylko media.

I ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda, który w towarzystwie jednej z niemieckich gazet odwiedził komisariat, by uzyskać informacje z pierwszej ręki w pana sprawie, a później wykluczył Peszkę z kadry na finały mistrzostw Europy.
Opowiadanie, że jest pół-Niemcem, dawanie do zdjęcia dowodu osobistego, pozowanie w tabloidzie na tle komisariatu… Niech każdy sobie odpowie, kto miał w tym jaki cel.

Dziś porozmawiałby pan z nim?
Nie interesuje mnie ten człowiek. Nie chcę mieć z nim wspólnego.

Czyli temat transferu do Wisły Kraków można uznać za nieaktualny.
Tak jest (śmiech). 

Rozmawiał Michał Czechowicz
Piłka Nożna

Wywiad opublikowany także w tygodniku Piłka Nożna

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024