Dreptał w środku pola, jakby nie mógł dać z siebie wszystkiego, jakby jego talent i możliwości były spętane i ograniczone. Obserwowanie Paula Pogby w meczu Manchesteru United z Sevillą było dodatkową udręką w i tak beznadziejnym spotkaniu. Lecz już sama sprawa losów Francuza w drużynie Jose Mourinho jest niezwykle ciekawa.
MICHAŁ ZACHODNY
Gdy w 2012 roku coraz głośniej mówiono o zakończeniu kariery menedżerskiej sir Aleksa Fergusona, Manchester United stracił trzech wychowanków, talenty, którym prognozowano wielkie kariery. Powody rozstań były różne – agenci młodych piłkarzy byli w negocjacjach zbyt zachłanni, ale też szkocki szkoleniowiec coraz mniej chętnie dawał im szanse na wejście do pierwszego składu. Po sześciu latach można stwierdzić, że to jednak Ferguson miał rację. Ravel Morrison obecnie występuje przecież w Club Atlas w lidze meksykańskiej, a Ezekiel Fryers rozegrał tylko kilkanaście spotkań w Premier League, teraz nawet nie jest podstawowym obrońcą w drugoligowym Barnsley.
(…)
A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE…
Po 18 miesiącach z pięcioletniej umowy można przynajmniej częściowo zweryfikować te zapowiedzi Mourinho. Zapowiedzi, których nikt nie uznawał wtedy za przesadzone, a zwłaszcza osoby, które miały okazję oglądać Pogbę w środku pola Juventusu, jak zdobywał uznanie najpierw w Serie A, a potem w Europie.
Lecz po półtora roku nikt nie będzie zaliczał Pogby do najlepszych zawodników na świecie. Pogby zabrakło wśród 20 piłkarzy nominowanych do nagrody The Best w plebiscycie FIFA, w eksperckim rankingu „Guardiana” Francuz zamykał trzecią dziesiątkę, jeszcze niżej spadł w mniemaniu swoich rodaków, którzy w zestawieniu top 30 „Ballon d’Or” nawet nie znaleźli dla niego miejsca.
Nie strzela też goli, wraz z występem w Sewilli minął kwartał od ostatniego trafienia, w poprzednim sezonie jego przerwa od wbijania piłki do siatki trwała cztery miesiące. W pięciu spotkaniach od Burnley do wyjazdu do Hiszpanii nawet nie zdołał trafić w bramkę. Kto widział jego występ w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, na pewno przyzna, że nie jest to już zawodnik szybki. Zresztą Mourinho właśnie z tego powodu wybrał do indywidualnej opieki nad Everem Banegą 21-letniego Scotta McTominaya…
Nikt też nie szarżuje już z twierdzeniem, że Pogba wytrzyma na Old Trafford dekadę. Wynika to choćby z tego, że mowa ciała Francuza dosyć otwarcie wyraża jego męki w grze. Nie trzeba wnikliwego spojrzenia profesjonalnego skauta, by dostrzec potencjał Francuza, jego technikę, lekkość wykonywania trudnych zagrań, lecz także ograniczenia, jakie są mu narzucone i które sprawiają, że z gry dla United nie ma i nie może mieć frajdy. Dziennikarze jeżdżący na mecze Manchesteru żartowali, że najczęściej powtarzającym się schematem Czerwonych Diabłów jest ten z pomeczowego wyjścia zasępionego Pogby przez strefę wywiadów, oczywiście bez szansy na uzyskanie od niego jakiejkolwiek wypowiedzi. Ale trudno mu się dziwić, skoro z miesiąca na miesiąc Francuz jest coraz bardziej przeciętnym piłkarzem, gdy sam wie, że powinien się doskonalić.
Z BŁĘKITNEJ PERSPEKTYWY
Zwłaszcza patrząc na to, co dzieje się po drugiej stronie Manchesteru. W błękitnej części miasta dostrzega przykład środkowego pomocnika, który w innej taktyce, stylu gry odnajduje się fantastycznie, jest bohaterem obecnego sezonu. Kevin De Bruyne też, za pierwszym razem będąc w Anglii, sobie nie poradził, potrzebował okresu przejściowego na kontynencie, ale również trafienia na właściwego człowieka. Tym, który nie dostrzegł lub nie był w stanie wydobyć z niego niezwykłego potencjału, był w Chelsea Jose Mourinho. Tym, który sprawia, że Belg jest jedną z najbardziej kreatywnych ósemek w europejskiej piłce, jest Pep Guardiola.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (9/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”