Orłowski: Czy Raul Bravo i Ivan Gonzalez wzmocniliby Legię?
Hiszpańscy piłkarze rozpierzchają się po całej Europie i świecie w poszukiwaniu pracy. Tamtejsze kluby cienko bowiem przędą finansowo, a dobrych futbolistów jest w kraju zdecydowana nadprodukcja. Tyle że poza największymi gwiazdami rzadko się sprawdzają w innych ligach. Czy mistrz Polski winien w ogóle interesować się takimi zawodnikami jak Raul Bravo i Ivan Gonzalez?
LESZEK ORŁOWSKI
Z Hiszpanami jest tak, że najlepiej czują się we własnej ojczyźnie. Jak brakuje im swojego jedzenia, swoich zwyczajów, koleżków, jak nie mogą wszędzie porozumiewać się we własnym języku, usychają jak niepodlewane kwiaty.
Duże dzieci
Przy wielkich umiejętnościach futbolowych dysponują zdecydowanie niższymi zdolnościami adaptacyjnymi niż ludzie z innych zakątków świata. To takie duże dzieci. Ich zawodowstwo też jest ograniczone i nie bezwarunkowe. Gdy zależy im na zadomowieniu się w jakimś klubie, podpisaniu długoterminowego kontraktu, potrafią w pełni profesjonalnie podchodzić do swoich obowiązków. Jeśli natomiast wyjeżdżają gdzieś, bo po prostu brakuje dobrych ofert z miejsc bardziej pożądanych, jeśli pragną przeczekać rok, pobierając przyzwoite wynagrodzenie, wtedy nie przykładają się do pracy i nie ma z nich pożytku. Dlatego trzeba do nich podchodzić bardzo ostrożnie. Inaki Astiz jawi się jako wyjątek, szybko zaadaptował się w Polsce i zrobił wszystko, by stać się czołową postacią Legii. Jako regułę należy raczej jednak traktować przypadki Inakiego Descargi oraz Isidoro (żeby nie wymieniać całej litanii podobnych), którzy w Warszawie jedynie potrafili grymasić, tudzież zgłaszać urazy, i karier odpowiednio w Legii i Polonii nie zrobili.
Przez cały czerwiec i kawałek lipca Legia zastanawiała się nad zakontraktowaniem dwóch piłkarzy hiszpańskich: Raula Bravo oraz Ivana Gonzaleza. Czy należało ich w Warszawie zostawić, czy też im podziękować? Bardziej przypominają Astiza czy Isidoro oraz Descargę? A także szerzej: jakiego Hiszpana warto spróbować w polskim zespole, a jakiemu z góry podziękować i nie zawracać sobie nim głowy, nawet jeżeli świetnie kopie piłkę.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna