Odpowiedzialność zbiorowa [KOMENTARZ]
Reprezentacja Polski nie dość, że grała źle, to na domiar złego robiła to często, więc godny pożałowania w jej wykonaniu cykl grupowy eliminacji Euro 2024 zakończyła bez bezpośredniego awansu na finałowy turniej. W grupie o nikczemnym poziomie sportowym. Niespełna rok temu drużyna narodowa została zlinczowana przez opinię publiczną za styl awansu do 1/8 finału mistrzostw świata, dziś styl nikogo nie interesuje, dziś trwa bezradne rozkładanie rąk nad wynikiem.
Ja myślę, że sami sobie zgotowaliśmy ten los. Że jesteśmy odrealnieni. Że zawodnicy są odrealnieni, bo wymyślili sobie świat, w którym mają tyle jakości piłkarskiej, a ile rzeczywiście mają, to się właśnie okazało. Że opinia publiczna, w tym również mainstreamowe media, jest odrealniona, bo temu ględzeniu zawodników daje wiarę. Gdy „PN” przyznała raptem kilka miesięcy temu tytuł Trenera Roku Czesławowi Michniewiczowi, Jerzy Dudek nazywał nasz wybór „Le Cabaretem w polskim wydaniu”. I co pan teraz powie, panie Jerzy? Niech się pan zajmie grą w golfa – to, że przyzwoicie łapał pan piłkę, nie jest równoznaczne z tym, że ma pan coś interesującego do powiedzenia. W każdym razie, odrealniony jest też prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Cezary Kulesza, bo prowadzi szaleńczą politykę względem selekcjonerów. Nikt w pojedynkę, ale każdy po trochu doprowadził reprezentację Polski w to smutne miejsce.
Także Michał Probierz, choć selekcjoner słusznie odżegnuje się od przegrania eliminacji, to jednak miał zdobyć dziewięć punktów w trzech ostatnich meczach eliminacji, a zdobył pięć. Nie zapowiadał rewolucji, a de facto jej dokonał. Mówił, że w meczu z Mołdawią reprezentacji Polski zabrakło tylko skuteczności, a w spotkaniu z Czechami dokonał siedmiu zmian w wyjściowej jedenastce. Chwalił w październiku Patryka Pedę, a w listopadzie Peda nie zagrał od pierwszej minuty z Czechami, wszedł w drugiej połowie, zszedł przed jej końcem, a na koniec odjechał na zgrupowanie reprezentacji do lat 21. Selekcjoner się nie leni, nie jest jednak łatwo za nim nadążyć.
I także Robert Lewandowski, który według statystyk UEFA oddał sześć celnych strzałów. Nie w listopadowym meczu z Czechami, w całych eliminacjach Euro 2024, czyli w swoich sześciu występach. Nie jest to wyłącznie jego wina – nie stworzono mu środowiska do zdobywania bramek, jakim dysponuje 38-letni Cristiano Ronaldo. Portugalczyk strzelił 10 goli w kwalifikacjach Euro, nikt nie odwołuje się jednak do jego wieku, a jeśli już, to z uznaniem, nikt nie kwestionuje jego roli w drużynie narodowej, bo jest w sytuacji, w jakiej chciałby być Lewandowski – partnerzy na niego pracują, ale też i ma kto na niego pracować. Czy trochę też nie o tym był słynny wywiad z kapitanem przeprowadzony przez Mateusza Święcickiego? Kwalifikacje mundialu w Rosji reprezentacja Polski skończyła ze średnią zdobytych bramek wynoszącą 2,8, Euro 2020 – 1,8, wreszcie mistrzostw świata w Katarze (bez barażu) – aż 3,0. W eliminacjach Euro 2024, w grupie z Albanią, Czechami, Mołdawią i Wyspami Owczymi, w sumie strzeliła, jak Ronaldo, 10 goli. Średnio 1,25 gola na mecz.
PRZEMYSŁAW PAWLAK