Maciej Makuszewski w Lechu Poznań rozegrał łącznie 110 spotkań. Dla Kolejorza zdobył dziewięć bramek (foto: Łukasz Skwiot)
Do Kolejorza trafił przed sezonem 2016/17, po średnio udanej rundzie wiosennej w barwach Vitorii Setubal. Do portugalskiego klubu Makuszewski był wypożyczony z Lechii, ale w Gdańsku nie wiązano z nim przyszłości, wobec czego oddano na kolejne wypożyczenie – tym razem do Lecha, na rok i z opcją wykupienia.
Skrzydłowy szybko pokazał nowym pracodawcom, że dokonali sensownego ruchu. Już w debiucie strzelił gola Legii Warszawa, pomagając Lechowi sięgnąć po Superpuchar Polski. Początku w lidze nie miał aż tak efektownego: na pierwszą asystę musiał czekać do dziewiątej kolejki, na bramkę – dwa tygodnie dłużej. Jego forma jednak szła w górę i w drugiej części rundy jesiennej był już pierwszoplanową postacią drużyny prowadzonej przez Nenada Bjelicę.
Pierwszy sezon przy Bułgarskiej Makuszewski zakończył z czterema golami i aż dziesięcioma asystami (we wszystkich rozgrywkach). Stało się oczywiste, że zakotwiczy w stolicy Wielkopolski na dłużej – Lech dogadał się z Lechią w sprawie wykupu pomocnika, według nieoficjalnych informacji za około 300 tysięcy euro.
Stabilizacja – zarówno zawodowa, jak i prywatna (jeszcze przed przejściem do Lecha Makuszewski wziął ślub, a na jesieni 2017 roku oczekiwał narodzin dziecka) – okazała się decydująca. Na początku sezonu 2017/18 grał jak z nut, na swojej pozycji wyrósł na jednego z najlepszych w lidze. Coraz częściej pojawiały się głosy, że zasłużył na miejsce w reprezentacji. Wymarzone powołanie, pierwsze w karierze, na które Makuszewski pracował od dawna, w końcu nadeszło. Selekcjoner Adam Nawałka zaprosił skrzydłowego na zgrupowanie przed meczami eliminacji mundialu. Dla Makuszewskiego zaczął się najlepszy okres w karierze.
W drużynie narodowej pierwszy raz wystąpił w pamiętnym spotkaniu w Kopenhadze, choć klęska 0:4 to nie najlepsze okoliczności debiutu. Trzy dni później wyszedł w podstawowym składzie na mecz z Kazachstanem i zaliczył asystę przy golu Arkadiusza Milika.
Foto: Łukasz Skwiot
W klubie trzymał wysoki poziom, więc mógł spodziewać się kolejnych powołań. Tak też się stało: Makuszewski pojechał na zgrupowania w październiku oraz listopadzie, zaliczył epizody w eliminacyjnym starciu z Czarnogórą i towarzyskim meczu z Urugwajem, zagrał w dłuższym wymiarze czasu przeciwko Meksykowi. Wtedy miał pełne prawo myśleć o wyjeździe do Rosji na mistrzostwa świata.
Wszystko układało się wyśmienicie, aż do 10 grudnia 2017 roku. To cezura dzieląca pobyt Makuszewskiego w Poznaniu na dwie części: białą i czarną (choć po drodze były jeszcze odcienie szarości). W spotkaniu z Cracovią pomocnik zerwał więzadła krzyżowe i poboczne. Diagnoza brzmiała jak wyrok, bo oznaczała nawet dziewięć miesięcy przerwy.
Rozpoczęła się walka z czasem. Napędzany marzeniem o mundialu skrzydłowy wykonał tytaniczną pracę i dokonał niemożliwego: wrócił na boisko po niespełna pięciu miesiącach. Nie miał jednak szczęścia, gdyż trafił na fatalny okres drużyny, która w rundzie finałowej sezonu 2017/18 koncertowo zmarnowała szansę na mistrzostwo kraju. Indywidualnie Makuszewski zrobił wszystko, aby pojechać na mistrzostwa świata. Otrzymał jednak kolejny cios: znalazł się w szerokiej kadrze na turniej, lecz na zgrupowania w Juracie i Arłamowie nie dotarł. Selekcjoner skreślił jego nazwisko, podobnie jak Damiana Kądziora oraz Krzysztofa Piątka.
Z Nawałką spotkali się kilka miesięcy później w Poznaniu. Makuszewski cieszył się uznaniem trenera: na 11 spotkań, w których były selekcjoner poprowadził Kolejorza, skrzydłowy wystąpił w dziesięciu, za każdym razem w podstawowym składzie. Zwolnienie Nawałki w ostatnim dniu marca 2019 roku okazało się początkiem końca Makuszewskiego w Lechu.
Od kiedy drużynę na stałe przejął Dariusz Żuraw, doświadczony pomocnik coraz częściej siadał na ławce rezerwowych. W końcówce poprzedniego sezonu grywał jeszcze dość regularnie, za to po wakacjach drastycznie obniżył loty. Trener postawił na skrzydłach na Kamila Jóźwiaka oraz Tymoteusza Puchacza, 30-latek pełnił jedynie rolę zmiennika. Choć to i tak dużo powiedziane – w rozgrywkach 2019/20 wystąpił w zaledwie pięciu meczach Ekstraklasy. Otrzymał dwie szanse dłuższych występów w Pucharze Polski, jednak nie przedstawił wówczas argumentów pozwalających sądzić, że mógłby skutecznie rywalizować z młodszymi kolegami. Spotkanie przeciwko Resovii w końcówce października było dla Makuszewskiego ostatnim w niebiesko-białych barwach.
Sytuacja dojrzała do zmiany. Niedawny idol trybun nie miał szans na grę, a w klubie uznano, że kontynuowanie współpracy nie ma sensu. Kontrakt skrzydłowego obowiązywał do czerwca, jednak Lech wolał rozwiązać umowę już w zimie, aby odciążyć budżet. Makuszewski opuścił więc Kolejorza tylnymi drzwiami, jako zawodnik o marginalnym znaczeniu dla zespołu. Jeszcze dwa lata temu byłoby to niewyobrażalne.
Na koniec liczby potwierdzające dwie twarze pomocnika w koszulce Lecha:
– Makuszewski przed kontuzją: 4581 minut, 9 bramek, 16 asyst;
– Makuszewski po kontuzji: 2850 minut, 0 bramek, 10 asyst.
Konrad Witkowski