Łukasz PISZCZEK (2,0) – Z takim rywalem jak Estonia, Piszczek powinien kursować po prawej stronie boiska jak po autostradzie, a tymczasem niczego takiego nie zaobserwowaliśmy. OK, obrońca Borussii Dortmund ma za sobą długi okres przygotowawczy i może mieć jeszcze nieco ciężkie nogi, ale od takiego zawodnika jak on, oczekujemy gry na pewnym określony, wysokim poziomie. Tego w Tallinie zabrakło.
Marcin WASILEWSKI (2,0) – Twardy i zdecydowany jak zawsze, ale kilka prostych błędów mu się przydarzyło (w tym zagranie ręką, którego nie zauważył sędzia). Jako, że nie graliśmy z przeciwnikiem z najwyższej półki, to może to nieco martwić. W eliminacjach mistrzostw Świata „Wasylowi” przyjdzie mierzyć się ze znacznie trudniejszymi do upilnowania rywalami.
Damien PERQUIS (2,0) – Zanotował kilka niepotrzebnych strat i jeszcze w pierwszej połowie został ukarany żółtą kartką. Jakby tego było, przegrywał praktycznie każdy pojedynek biegowy z rywalami. Nie był to wielki mecz w wykonaniu obrońcy FC Sochaux.
Jakub WAWRZYNIAK (2,0) – Raz, a może ze dwa razy pokusił się na podłączenie do akcji ofensywnej. Jego próby kończyły się jednak nieudanymi dośrodkowaniami, więc ciężko mówić o jakiejś wartości wniesionej przez Wawrzyniaka do gry ofensywnej reprezentacji. W destrukcji raczej nie zawodził, ale od bocznych obrońców w dzisiejszym futbolu oczekuje się czegoś więcej.
Eugen POLANSKI (2,5) – Zaliczył kilka odbiorów, ale to nie był ten Eugen Polanski, którego pamiętamy z dobrych występów na EURO 2012. Tam dawał drużynie zdecydowanie więcej i widać po nim, że w nowym systemie gry zaproponowanym przez Waldemara Fornalika jeszcze się nie odnalazł.
Ariel BORYSIUK (2,5) – Dla młodego pomocnika Kaiserslautern był to praktycznie pierwszy mecz z nowymi kolegami, ale mamy nadzieję, że nie ostatni. Chłopak ma potencjał, ale potrzebuje trochę czasu na zgranie się z Polanski, Rybusem i resztą. Trzeba go wyróżnić za próbę strzału z rzutu wolnego w pierwszej połowie i uderzenie z dystansu w drugiej.
Jakub BŁASZCZYKOWSKI (3,0) – Nasz nowy-stary kapitan nie pokazał dzisiaj niczego wielkiego. Być może podobnie jak w przypadku Piszczka, brakowało mu świeżości, ale żeby nie potrafić zagrać kilku dobrych piłek, albo szarpnąć raz czy drugi? Zabrakło także zmobilizowania kolegów, krzyknięcia na nich i zagonienia do pracy. Piłkarz tego formatu musi dawać drużynie więcej, a już na pewno w starciu z tak przeciętnym rywalem. Koniec i kropka.
Maciej RYBUS (3,0) – Jeden z aktywniejszych zawodników w naszej reprezentacji. Pojawiał się to na lewej, to na prawej stronie. Starał się, szarpał, kilka razy groźnie dośrodkował, ale w ogólnym marazmie jaki ogarnął nasz zespół, nie mógł za wiele zrobić. Widać jednak, że Rybus jest dobrze przygotowany i w eliminacjach do mundialu powinien być graczem pierwszego wyboru.
Artur SOBIECH (1,5) – Jego obecność w pierwszym składzie była niespodzianką ponieważ wszyscy spodziewali się, że u boku Roberta Lewandowskiego zagra Arkadiusz Piech. Sobiech był kompletnie niewidoczny, nie wniósł niczego ciekawego do gry naszej drużyny i widać było jak na dłoni, że pomiędzy nim, a „Lewy” nie ma żadnej chemii.
Robert LEWANDOWSKI (3,0) – Kiedy już dostał piłkę, to od razu próbował uruchomić swoich partnerów. Bardzo często się cofał, bo sam dobrych podań dostawał niewiele. „Lewy” musiał więc brać sprawy w swoje ręce, ale z kim on miał dzisiaj grać? Napastnik, nawet ten najlepszy żyje z tego, co wypracują mu koledzy. Z pustego i Lewandowski nie naleje.
Rezerwowi:
Adrian MIERZEJEWSKI (2,5) – Wniósł nieco ożywienia w nasze szeregi, ale powiedzmy sobie szczerze, na tle kompletnie bezproduktywnego Sobiech, nawet Przemysław Tytoń dałby nam kilka nowych opcji w grze ofensywnej. Mierzejewski na kolana co prawda nie rzucił, ale jakiś malutki plusik można zapisać przy jego nazwisku.
Kamil GROSICKI (2,0) – Jego wejście miało dać reprezentacji powiew świeżości, ale jakoś nieszczególnie mogliśmy to zaobserwować. Kilka razy ruszył ofensywnie, ale przeważnie tracił piłkę i niczego konstruktywnego nie udało się z tego zbudować.
Janusz GOL (bez oceny) – Pojawił się na boisku, odhaczył kolejny mecz w narodowych barwach i to by było właściwie na tyle. Może, gdyby otrzymał szansę w nieco większym wymiarze czasowy, to mógłby pokazać się z lepszej strony.
Arkadiusz PIECH (bez oceny) – Snajper Ruchu wszedł na boisko w samej końcówce, ale mimo tego zdołał wypracować sobie dwie okazje i oddał dwa celne strzały na bramkę Sergeia Pareiki. Szkoda, że nie dostał więcej czasu.
Grzegorz Garbacik,
PilkaNożna.pl