Nowy trener, stara Jagiellonia
Kiedy kilkanaście dni temu Jagiellonia Białystok poinformowała, że żegna się z trenerem Iwajło Petewem, jakoś nie rozpaczaliśmy z tego powodu. Drużyna pod jego wodzą grała wolno, nudno, bez pomysłu. Przyszedł trener Bogdan Zając i w oficjalnym debiucie… przedłużył „styl” proponowany przez bułgarskiego szkoleniowca. Drużyna z Podlasia przegrała w Zabrzu 1:3 z Górnikiem i pożegnała się z krajowym pucharem.
(fot. M. Chwieduk/400mm.pl)
Wydawało się, że gorzej niż w poprzednim sezonie być nie może. Jaga zajęła ostatnie miejsce w grupie mistrzowskiej, zdobywając zaledwie 8 punktów na 21 możliwych po podziale tabeli. Rok temu białostoczanie pożegnali się z krajowym pucharem po pierwszej rundzie – teraz zaczynają tak samo.
OK., losowanie Pszczółkom nie sprzyjało. Trafili na rywala, który w erze koronawirusa częściej wygrywał niż przegrywał, a u siebie przez cały sezon poległ tylko raz. Z drugiej strony Górnik stracił Igora Angulo, który był głównym motorem napędowym zabrzańskiej ofensywy i jego brak miał być szybko bardzo odczuwalny.
No właśnie, miał być, a tak naprawdę nie był. Już po kwadransie dał o sobie znać nowy lider (a może i idol?) Górnika. Bartosz Nowak, czyli najlepszy zawodnik minionego sezonu na zapleczu, przywitał się z nowym klubem w najlepszy sposób. Pomocnik dopadł do odbitej piłki i sprytnym lobem pokonał młodziutkiego Xaviera Dziekońskiego.
Jaga szybko się odgryzła. Kwadrans po stracie gola przyjezdni stworzyli świetną sytuację, ale strzał z ostrego kąta Macieja Makuszewskiego obronił Martin Chudy, a dobitkę Jakova Puljicia z linii bramkowej wybił Adrian Gryszkiewicz.
Chorwacki napastnik gości jednak nie przejął się tym zbytnio, ponieważ po kilkudziesięciu sekundach doprowadził do wyrównania. Puljić wykorzystał podanie od Tarasa Romanczuka i wpakował piłkę do siatki.
Ostatnie piętnaście minut pierwszej połowy było najlepszym okresem w tym meczu Jagiellonii. Później był zjazd.
Dziesięć minut po zmianie stron Dziekoński skapitulował po raz drugi. Piłkę do bramki przyjezdnych wpakował Gryszkiewicz, ale sędzia dopatrzył się przewinienia zawodnika Górnika i trafienia nie uznał.
To tylko rozdrażniło rozpędzających się zabrzan. Pięć minut później arbiter musiał już gola uznać – pięknym podaniem popisał się Alasana Manneh, który zagrał piłkę za plecy defensorów z Białegostoku, a akcję wykończył Jesus Jimenez.
Nie minęło kolejne 300 sekund, a już było 3:1. Nowak do gola dołożył asystę, dośrodkował do Pawła Bochniewicza, a nowy kapitan Górnika wyprzedził Bogdana Tiru i ustalił wynik spotkania.
Więcej goli już nie padło, choć Jimenez w samej końcówce powinien dobić gości. Nie możemy jednak przemilczeć popisów Tiru. Rumun w zasadzie asystował przy dwóch golach dla gospodarzy i to w dużej mierze przez niego Jaga straciła pierwszą oraz trzecią bramkę. Najpierw statystował przy strzale Nowaka, a później jak junior dał się wyprzedzić Bochniewiczowi.
Jeśli trener Żuraw chce zbudować solidną defensywę na Podlasiu, to raczej Tiru nie będzie jej kluczową postacią. Brak Ivana Runje był aż nadto widoczny, ale to tylko jedna ze składowych obrazu Pszczółek w pierwszym oficjalnym spotkaniu w rozgrywkach 2020-21. Jaga znowu była bezbarwna, bezcharakterna i bezpomysłowa. Kiedy kibice w Białymstoku doczekają się w końcu przyzwoitego występu swoich piłkarzy?
pgol, PilkaNozna.pl