Nowy lider Atletico Madryt
Zupełnie inaczej niż w znanym porzekadle, skoro Mahomet nie chciał do góry, góra przyszła do Mahometa. Przez cały poprzedni sezon Joao Felix nie potrafił zaadaptować się do defensywnego stylu gry Atletico. W tej kampanii zespół zmienił sposób uprawiania futbolu na znacznie bardziej ofensywny i młody Portugalczyk od razu zaczął pokazywać pełnię możliwości.
Joao Felix wreszcie pokazuje, na co go stać. (fot. Reuters)
LESZEK ORŁOWSKI
Jego przemiana jest zdumiewająca, a ilustrują ją także gołe liczby. W sezonie 2019-20 JF rozegrał we wszystkich imprezach 36 meczów dla Atletico, w których strzelił 9 goli. W obecnym w pierwszych dziesięciu spotkaniach uzbierał siedem trafień. W całych poprzednich rozgrywkach zanotował jeden dublet, w tej ma już trzy.
Cała naprzód!
Czy istotnie Diego Simeone wiedząc, że na transfer drugiego tak drogiego jak Portugalczyk zawodnika (kosztował 127 milionów euro) klub nie może sobie pozwolić, postanowił zmienić taktykę, by nie zmarnować skarbu, jaki dostał od szefów? Zapewne po części taka też była geneza rewolucji sposobu gry zespołu. Jednak głównym impulsem do zerwania ze strategią grania przede wszystkim na zero z tyłu był przebieg meczu z RB Lipsk w ćwierćfinale poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Atletico w ataku pozycyjnym było bezradne, brakowało mechanizmów pozwalających na stwarzanie sytuacji bramkowych, w końcu raz szarpnął nie kto inny jak Felix, wywalczył rzut karny i go wykorzystał, ale rywale strzelili dwa gole. To tego dnia Cholo stracił wielu wyznawców, którzy uznali, że wywiódł zespół na manowce i niczego wielkiego już z nim nie dokona.
Zadanie przestawienia drużyny na całkiem inne myślenie, dotychczas charakteryzujące raczej Barcelonę i Real, nie było łatwe. W umysłach piłkarzy tak mocno zakorzeniły się dotychczasowe priorytety, że po prostu nie potrafili wyluzować. Termometrem dokładnie wskazującym stan spraw był Koke – ongiś pełen polotu rozgrywający i autor ciekawych pomysłów, porównywany do Xaviego, a od kilku lat maszyna do biegania ze spuszczoną głową za rywalami. Gdy w końcu ją podniósł, okazało się, że jednak nie zapomniał jak się gra w piłkę. Po kilku udanych meczach na przełomie października i listopada dostał powołanie do reprezentacji. A kiedy dobrze, czyli kreatywnie, zaczął grać Koke, innym piłkarzom było już łatwiej, cały zespół został pchnięty na inne tory.
Joao Feliksowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, że znów jest na boisku wolny. Rok zamknięcia w taktycznej klatce nie spowodował dużych skutków dla jego mentalności. – Nigdy nie widziałem go tak wolnym jak dziś – powiedział Cholo już po pierwszym meczu sezonu z Granadą. Szybko zresztą zdefiniował co rozumie obecnie pod pojęciem wolność w odniesieniu do piłkarza. – Piłkarz wolny nie ma wolności, by robić na boisku co chce, ma wolność by robić to, czego w danej chwili najbardziej potrzebuje zespół – powiedział. Przewrotne to słowa, makiaweliczne wręcz, zawarta w nich myśl wiesza bardzo wysoko poprzeczkę zawodnikom. Jednak ci – nie tylko JF przecież – bez kłopotu nad nią przefrunęli. Kolejne mecze pokazują, jak świetną kadrą dysponuje Cholo i aż żal, że na przykład dwa lata temu trener nie doszedł do wniosku, iż stawianiem na obronę już niczego nie osiągnie, bo teraz wszyscy dobrze bronią. Zresztą, dzięki wnioskom wyciąganym z obserwacji meczów Atletico, więc żeby strzelić gola – jednak niezbędnego do wygrania meczu – trzeba atakować znacznie lepiej, niż atakowało się dotychczas. A do atakowania potrzebna jest piłka. Właśnie statystyka związana z jej posiadaniem najlepiej oddaje zmianę, jaka zaszła w Atletico. W siedmiu z dziesięciu meczów tego sezonu Colchoneros mieli futbolówkę dłużej niż rywale.
A co z obroną? Cholo trafnie odczytał, że nie trzeba już tak perfekcyjnie bronić jak niedawno, bo wszyscy gorzej atakują… Ten ostatni wniosek potwierdzają liczby dotyczące obecnego sezonu: rywale oddają dziś na bramkę Atletico więcej strzałów niż przed rokiem czy dwoma, ale rzadziej pokonują Jana Oblaka. Decyduje o tym nie tylko klasa Słoweńca, która przecież nie wzrosła nagle, lecz to, że dziś strzela się ze słabiej przygotowanych pozycji. Zresztą, z defensywą oczywiście nie jest źle. Obecnie jej liderem jest zawodnik przez wiele miesięcy oceniany bardzo krytycznie, Stefan Savić. Od stycznia tego roku nie miał kontuzji, co wobec zdrowotnych perypetii innych stoperów sprawiło, że gra niemal zawsze. Jest pewny w powietrzu i na ziemi, udanie wyprowadza piłkę ze strefy obronnej. Ktokolwiek z nim gra, ma ułatwione zadanie, bo Czarnogórzec naprawia wiele błędów kolegów. Na prawej stronie Kieran Trippier powoli dochodzi do formy z początku poprzedniego sezonu. Na lewej regres zanotował Renan Lodi, ale za to znakomicie odnajduje się Mario Hermoso.
Monstrum
– Chcę cieszyć się każdym meczem, chcę być szczęśliwy na boisku – mówi Portugalczyk, który 10 listopada skończył 21 lat, więc osiągnął dojrzałość do wszystkich decyzji cywilnych. Zapewniał, że ma spokój wewnętrzny, gdyż nie czyta gazet, nie przejmuje się tym, co się o nim mówi, ani nie odczuwa brzemienia zapłaconej za siebie kwoty. I rzeczywiście, tryska radością i entuzjazmem. Nie boi się wybierania ryzykownych wariantów przeprowadzenia akcji, widać, że nikt w trenerskim sztabie nie zamierza ograniczać jego fantazji. Zresztą, nie tylko jego to dotyczy. Marcos Llorente, nazwany przez „Marcę” boiskowym surferem, który po zielonej murawie ślizga się niczym po grzbietach fal, to też zawodnik grający po to, żeby czerpać z tego przyjemność. Angel Correa nigdy nie umiał inaczej, zawsze, nawet w najmroczniejszych czasach defensywnego cholismo, był jak promyk słońca przebijający się przez chmury. Dziś jest tym zawodnikiem, z którym nowy gwiazdor ekipy najlepiej na boisku się rozumie. Za asystę przy drugim golu w meczu z Cadizem JF podziękował mu krótkim, ale treściwym wpisem w mediach społecznościowych: „Jeszcze raz ty, Angelito” zilustrowanym buźkami z serduszkami w miejscach oczu.
Luis Suarez po latach gry w Barcelonie okazał się bardzo ważnym elementem zespołu wykonującego krok w kierunku jej stylu. Koke jego rolę postrzega bardzo szeroko: – To dzięki niemu w sposobie naszej gry mogła zajść tak radykalna zmiana. To on daje na boisku wolność Feliksowi, Correi i Llorente – powiedział. Hector Herrera ma rozważne granie do przodu we krwi. Gdy przebudził się Koke, zespół zaczął strzelać gole całymi seriami. – Widzę w drużynie entuzjazm, chęć stałego rozwoju, parcia do przodu – zachwyca się Cholo. Nic dziwnego: każdy spuszczony ze smyczy pies szaleje ze szczęścia.
Wszyscy w klubie zdają sobie jednak sprawę, że to JF jest liderem oraz liczą, że stanie się ich Leo Messim albo Cristiano Ronaldo. I komplementują młodego kolegę. – Madre mia, ależ on jest świetny – wykrzyknął Jan Oblak. – To prawdziwy cabron. Kiedy chce zmienić losy meczu, bierze piłkę i jedzie do przodu – stwierdził Saul. – Zawsze miał wspaniałe akcje, ale nigdy nie prezentował ich z taką regularnością. Dziś jest niezwykle dynamiczny i stale szuka nowych rozwiązań. Jego obecność daje nam mnóstwo możliwości prowadzenia ataków – zauważa wreszcie Simeone. Statystyki pokazują, że Felix ma w meczu średnio półtora raza więcej kontaktów z piłką niż w poprzednim sezonie. Entuzjazmu wobec obecnej gry JF oraz świetlanych perspektyw wynikających z jego formy zarówno dla piłkarza, jak i zespołu, nie studzi jego trener z Benfiki, Bruno Lage. – Zobaczycie, że niebawem zdobędzie Złotą Piłkę – prorokuje.
W ankiecie „Marki” na pytanie, kto z czwórki napastników: Falcao, Forlan, Aguero, Felix będzie kiedyś uważany za największą legendę Atletico, 82 procent odpowiedziało, że Portugalczyk, co dowodzi entuzjazmu, z jakim na niego dziś patrzą. Karierę JF w Atletico można porównywać tylko z karierą Kuna, gdyż dwaj pozostali przywołani zawodnicy trafili do klubu w znacznie starszym wieku, podczas gdy Argentyńczyk też jako nastolatek. W swym pierwszym sezonie rozegrał 42 mecze i strzelił
7 goli, zatem miał dorobek gorszy od JF. Drugi zaczął także słabiej: miał 2 gole i zero asyst w pierwszych siedmiu meczach ligowych, podczas gdy Portugalczyk legitymuje się odrobkiem 5/3. Tak więc wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że istotnie może osiągnąć więcej od Kuna.
***
Wobec niestabilnej formy Realu i liczby problemów nękających Barcelonę, Atletico wyrasta zdaniem hiszpańskich ekspertów na faworyta do zdobycia mistrzostwa. Piłkarze czują, że to może być ich sezon. – Władze klubu stawiają nam za zadanie zdobycie trzeciego miejsca, ale my mamy własne wymagania wobec siebie – powiedział Koke, dodając wszakże zaraz, że oczywiście cały czas obowiązuje zasada partido a partido. Kapitan skonkludował rozmowę z dziennikarzem „El Larguero” w sposób zaskakujący: – Nie rezygnujemy z filozofii, że wszyscy muszą biegać. Wiemy też, że nie zmienimy mentalności trenera. Ale jako zespół czujemy się bardzo wygodnie z piłką.
Czyżby zatem kopernikański przewrót w grze Atletico dokonał się jednak nie za sprawą Simeone, lecz wbrew jemu, czyżby sztandary rewolucji nieśli zmęczeni siermięgą piłkarze, a trener obecnie tylko robił dobrą minę do dobrej gry? Ciekawa to koncepcja…
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 46/2020)