Podobieństwa Mikela Artety i Arsene’a Wengera nie są przypadkowe. Można to dość łatwo dostrzec w postawie hiszpańskiego menedżera wobec młodych piłkarzy.
Nowe rozdanie w Arsenalu
GRZEGORZ GARBACIK
Kiedy Wenger zaczynał budowę swojego Arsenalu, David Dein był w stanie sprowadzić do klubu niemal każdego zawodnika, którego Francuz sobie zażyczył. Przez Highbury przewinęli się między innymi Dennis Bergkamp, Patrick Vieira czy Thierry Henry, jednak by klub mógł się rozwijać na płaszczyźnie sportowej, musiał także iść do przodu jako organizacja. Budowa nowego stadionu i ośrodka treningowego pochłonęła wielkie pieniądze, co przez lata odbijało się na transferowych możliwościach Kanonierów. Wenger kupował więc tanio, wychowywał i szlifował młodych piłkarzy, by móc sprzedać ich z ogromnym zyskiem.
WPISANE W DNA
Potrzeba chwili przerodziła się w filozofię i na stałe wpisała się w DNA Arsenalu. Wiedzę na ten temat miał Unai Emery i podobnie jest z Artetą, który w przeszłości ubierał trykot londyńczyków jako piłkarz. Nic więc dziwnego, że stawianie na młodych zdolnych jest mu bliskie, a różnica pomiędzy nim a Wengerem polega na tym, że on do tej praktyki nie jest zmuszony finansowymi uwarunkowaniami. Arsenal spłacił już stadion i dzisiaj może sobie pozwolić na wielomilionowe transfery. Co znamienne, to nie zawodnicy, na których wydano krocie, stanowią dzisiaj o sile Kanonierów, a ci, którzy wyszarpali sobie miejsce w składzie z pozycji wychowanków lub młodych talentów sprowadzonych za niewielkie, jak na aktualne realia, pieniądze.
Teraz w kadrze Arsenalu znajduje się dziesięciu zawodników poniżej lub w wieku 23 lat. Nie są to jednak piłkarze, których powołuje się na mecze, by oswajali się z atmosferą wielkiego futbolu. W wielu przypadkach to pewniacy u Artety.
– Uwielbiam pracować z młodymi piłkarzami – mówił Hiszpan w rozmowie z klubową telewizją. – Uważnie słuchają, zadają mnóstwo pytań, są głodni gry. Chcą się uczyć i rozwijać. Dla mnie jako trenera to bardzo inspirujące.
Na początku listopada Arsenal pokonał na Old Trafford Manchester United, można było odnieść wrażenie, że to będzie punkt zwrotny dla zespołu Artety. I tak było, ale w zgoła odmiennym znaczeniu. Londyńczycy nie byli w stanie wygrać żadnego z siedmiu późniejszych meczów ligowych, w czterech z nich nie potrafiąc nawet strzelić gola. Posada menedżera wisiała na włosku, był z każdej strony bombardowany informacjami o tym, że za moment straci pracę. Arteta musiał zareagować.
Gdy w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, nie mający do tej pory nawet minuty w dorobku na ligowych boiskach Emile Smith Rowe wyszedł w składzie na mecz z Chelsea, wielu kibiców niedowierzało. 20-latek został rzucony na głęboką wodę i to w czasie, kiedy drużynie wybitnie nie szło. Szansy nie zmarnował. W trakcie 65 minut na boisku zaliczył asystę i był jednym z najlepszych piłkarzy na placu gry, prowadząc Arsenal do zwycięstwa na Stamford Bridge. Anglik spisał się na tyle dobrze, że Arteta postawił na niego w każdym z pięciu późniejszych spotkań w Premier League. Efekt? Kanonierzy odnieśli cztery wygrane i raz zremisowali, a Smith Rowe dołożył na konto dwie kolejne asysty, stając się w krótkim czasie talizmanem drużyny.
Spoglądając bowiem nieco szerzej, dostrzeżemy, że zaledwie 20-letni pomocnik zagrał od początku sezonu w dwunastu meczach, w których Arsenal doznał tylko jednej porażki. Miała ona jednak miejsce w Pucharze Ligi, kiedy Smith Rowe wszedł z ławki podczas przegranego z kretesem starcia z Manchesterem City.
NAJWIĘKSZA GWIAZDA
Prosząc laika o wskazanie największej obecnie gwiazdy Kanonierów, mógłby postawić na Pierre’a-Emericka Aubameyanga czy Alexandre’a Lacazetta. Byłby to poważny błąd. Liderem drużyny, mimo zaledwie 19 lat, jest bowiem Bukayo Saka i to od jego dyspozycji zależy dzisiaj, w jaki sposób gra Arsenal. Pięć goli i cztery asysty to nie są być może liczby, które rzucają na kolana, ale dla Artety jest zawodnikiem absolutnie kluczowym.
– Ma niesamowitą zdolność do adaptowania się do nowych warunków. Kiedy musiał pełnić bardziej defensywną rolę, nie stroił fochów. Nie było wymówek. Nie było tłumaczeń w stylu „nie mogłem zagrać dobrze, bo to nie moja pozycja”. Wręcz odwrotnie, próbował się uczyć i wyciągać z danej sytuacji to, co najlepsze – stwierdził Hiszpan.
O tym, że Saka będzie liderem i kimś, o kogo będą bić się inne kluby w północnym Londynie wiedzieli już kilkanaście miesięcy temu, kiedy wyszli z propozycją przedłużenia umowy nastolatka na bardzo korzystnych warunkach. Trzeba jednak pamiętać, że Saka i Smith Rowe to nie jedyni młodzieżowcy, którzy dziś stanowią o sile Arsenalu.
Kieran Tierney był sprowadzany z Celtiku jako ogromny talent i w niemal każdym meczu potwierdza, że klub postawił na właściwą kartę. To samo dotyczy wychowanków, a więc Joe Willocka, Eddiego Nkethiaha czy Ainsleya Maitlanda-Nilesa, którzy wnoszą do gry Arsenalu więcej jakości od przepłaconego Pepe i zawodzącego, ale zarabiającego krocie Williana. Na Emirates Stadium liczą również mocno na Gabriela Martinellego – wrócił do gry po długiej przerwie. Wisienką na torcie jest z kolei Martin Odegaard, 22-letni norweski talent wypożyczony niedawno z Realu Madryt. Arsenal stoi więc młodzieżą, która ma papiery na granie i co najważniejsze, nie zawodzi.