Nigdy nie myślałam, że będę rozpoznawalna
Rok temu przerwała trzyletnią dominację Katarzyny Kiedrzynek w plebiscycie „PN”. Teraz powtórzyła sukces sprzed dwunastu miesięcy.
Ewa Pajor nie kryła radości po odebraniu statuetki dla Piłkarki Roku (fot. Łukasz Skwiot)
Drugi rok z rzędu zostajesz Piłkarką Roku według tygodnika „Piłka Nożna”. Zaskoczona?
Przede wszystkim się cieszę, bo każdy w środowisku piłki kobiecej wie, że jest to prestiżowy tytuł – mówi Ewa Pajor, Piłkarka Roku 2019. – A czy jestem zaskoczona? Tak, mamy w Polsce coraz lepsze zawodniczki, dlatego byłam bardzo zadowolona, kiedy dowiedziałam się, że jestem w gronie nominowanych. Dla mnie to wyróżnienie jest motywacją do jeszcze cięższej pracy, abym stawała się coraz lepszą piłkarką.
W tym roku odebrałaś nagrodę osobiście, rok temu zastępowała cię siostra. Większy stres?
Nie ma co ukrywać – oczywiście. Takie sytuacje bardziej mnie stresują niż wyjście na boisko.
A w szkole jak sobie radziłaś ze stresem?
Od dziecka niekoniecznie lubiłam wystąpienia publiczne, jak na przykład recytowanie wierszy, choć akurat z tego miałam dobre oceny. Przemowy specjalnej na wyjście na scenę podczas Gali „PN” nie szykowałam. Stwierdziłam, że trzeba powiedzieć to, co się czuje w tym momencie.
Pierwsza statuetka od „PN” trafiła na szczególne miejsce w domu?
Mam w domu gablotę, w której gromadzę wszystkie nagrody. Statuetka od „Piłki Nożnej” stoi na samej górze, bo jest największa.
A co dostałaś jako królowa strzelczyń Bundesligi?
Najskuteczniejsza zawodniczka ligi niemieckiej otrzymuje taką samą nagrodę jak najskuteczniejszy zawodnik Bundesligi, czyli armatę. W poprzednim sezonie obie trafiły w polskie ręce.
Jesteś czwartą piłkarką spoza Niemiec, która dostąpiła tego zaszczytu.
To nie tylko moja zasługa, ale przede wszystkim koleżanek z drużyny. Ktoś musiał mi dogrywać piłkę, stwarzać sytuacje, a ja to tylko wykorzystywałam.
Niemiecka prasa w pewnym momencie oszalała na twoim punkcie. Podoba ci się współpraca z mediami?
Ktoś mi kiedyś powiedział, że media to część futbolu i trzeba to uszanować. Kiedy grałam w kadrze U-17, nie przepadałam za wywiadami, ponieważ bardzo mnie stresowały. Z biegiem czasu radzę sobie jednak coraz lepiej i nie mam już z tym większego problemu.
Spodziewałaś się kilka lat temu, że zainteresowanie twoją osobą będzie tak duże? W Wolfsburgu widziałem dzieciaki z nazwiskiem Pajor na plecach.
Nigdy nawet o tym nie myślałam, że chociaż w małym stopniu będę rozpoznawalna w Polsce, nie mówiąc o innym kraju. Kiedy widzę małe dzieci z moim numerem i nazwiskiem na plecach, serce rośnie. Świetne uczucie!
Numer 17 na plecach jest przypadkowy?
Nie, przecież Cristiano Ronaldo z takim wchodził do wielkiej piłki. Gdy dowiedziałam się, że siedemnastka jest wolna, to bez wahania ją wzięłam. Poza tym w Medyku Konin też grałam z siedemnastką. W reprezentacji gram z dziewiątką – dostałam ten numer, kiedy trafiłam do drużyny narodowej.
Jak rodzina podchodzi do twoich sukcesów?
Czuję wsparcie z każdej strony. Kiedy gram jakikolwiek mecz, zawsze mogę liczyć na słowa otuchy. Jeśli jest taka możliwość, aby obejrzeć spotkanie w telewizji czy w Internecie, oczywiście rodzina ogląda. W Wolfsburgu mieszka ze mną siostra, przychodzi na trybuny na wszystkie mecze.
Kto cię najczęściej krytykuje?
Właśnie siostra. Kiedyś grała w piłkę i trochę inaczej na to patrzy. Zawsze jest ze mną szczera. Ja sama do siebie też podchodzę raczej krytycznie i wymagam czegoś więcej. Oglądam i analizuję swoje mecze, szczególnie te słabsze zagrania, aby wiedzieć nad czym mam pracować.
Po jesieni masz na koncie osiem bramek, ale szanse na obronę tytułu królowej strzelczyń są minimalne.
Nie myślę kompletnie o tym, żeby obronić tytuł królowej strzelczyń, ważniejsze od tego jest mistrzostwo Niemiec. Zawsze powtarzam, że dla mnie najbardziej liczą się zwycięstwa, chcę pomagać zespołowi. Jednak podkreślam: dla mnie nie jest najważniejsze, kto sięga po wyróżnienia indywidualne.
Brak zwycięstwa w Lidze Mistrzyń to ostatnie niespełnione marzenie w piłce klubowej?
Wolfsburg zawsze walczy o najwyższe trofea, w tym roku nie jest inaczej. Chcemy być najlepsze w Niemczech i w Europie.
Już raz grałaś w finale LM.
Dla mnie występ w finale Ligi Mistrzyń to było coś niesamowitego. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale mam marzenie, aby po to sięgnąć w tym sezonie.
W reprezentacji marzenie jest oczywiste…
… i jest nim awans na mistrzostwa Europy. Zaczęłyśmy dobrze, bo remis z Hiszpankami trzeba uznać za korzystny wynik. Chcemy stawiać krok po kroku, realizować założenia. Awans byłby historycznym wyczynem, jeszcze nigdy nasza kadra narodowa nie zagrała na wielkiej imprezie.
Skoro ma się w składzie najlepszą bramkarkę ligi francuskiej, podstawową obrończynię PSG, królową strzelczyń Bundesligi, kilka zawodniczek z innych drużyn w lidze niemieckiej, trudno nie myśleć o awansie.
Długo gramy ze sobą w tym samym składzie, coraz lepiej rozumiemy się na boisku. Mecz z Hiszpanią to potwierdził i pokazał, że możemy myśleć o awansie. Po październikowym sparingu z Brazylią byłam zbudowana postawą zespołu. Nabrałyśmy pewności i uwierzyłyśmy, że możemy walczyć z najsilniejszymi rywalkami. Wiadomo, nie potrafimy takiego przeciwnika zdominować i musimy grać defensywnie, blisko siebie, ale to przynosi efekty. Mamy stosunkowo młody zespół, doświadczenie też jest jednak potrzebne. Co prawda wciąż jestem młodą piłkarką, niemniej mam na koncie już wiele występów w reprezentacji, więc to doświadczenie będzie procentowało. W kadrze są przecież jeszcze bardziej doświadczone zawodniczki, jak Agnieszka Winczo, Agata Tarczyńska czy Kasia Kiedrzynek. Od nich można się wiele nauczyć.
To ty się jeszcze od nich uczysz, czy one od ciebie?
Uczę się i biorę przykład.
Pojawiają się głosy, że Ewa Pajor to najlepsza piłkarka w historii polskiej piłki. Jak na to reagujesz?
To miłe. W historii polskiej piłki przewinęło się wiele wspaniałych zawodniczek i jeszcze sporo się przewinie. Każde takie słowo daje jeszcze mocniejszego kopa do cięższej pracy.
Czujesz się gwiazdą?
Nie. Jestem zwykłą dziewczyną, która pochodzi z małej wioski – tak się czuję i tak podchodzę do życia.
Gdzie jest granica twoich możliwości?
Chcę wyznaczać sobie nowe granice i je przekraczać. Mam jeszcze duże rezerwy.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 5/2020)