Nie rozmawiajmy o futbolu: Aneta i Damian Kądzior
Życie Damiana Kądziora w ostatnich latach miało wiele zakrętów. Od kilkunastu miesięcy jest na fali wznoszącej. Reprezentant Polski z żoną Anetą opowiadają między innymi o początkach związku, codziennym życiu w Zagrzebiu i studiach w tym samym czasie co tata.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
ZAGRZEB
(…)
– Jak się żyje w Zagrzebiu?
– Damian: Super! Czujemy się jak w Polsce, chociaż ludzie trochę inaczej podchodzą tutaj do życia. Gdziekolwiek byś nie poszedł, spotkasz osoby w każdym wieku, które beztrosko popijają kawę. Chyba przejęli to od Włochów. Każdy posiłek w Chorwacji jest celebrowany. Na kolację ze znajomymi musisz poświęcić dwie-trzy godziny.
– Co robicie w wolnym czasie?
– Damian: Czasu na zwiedzanie nie było zbyt dużo, ponieważ graliśmy w zasadzie co trzy dni przez cały sezon. Zamierzamy jednak to z nawiązką nadrobić. W Chorwacji jest mnóstwo fajnych miejsc, ale po prostu brakuje czasu. Dni wolne w minionym sezonie mogę policzyć na palcach jednej ręki. Krótkie, cztero-pięciodniowe urlopy zdarzały się chłopakom w trakcie przerw na mecze reprezentacji, ja jednak od kilkunastu miesięcy mam ten zaszczyt, że wówczas urlop mi nie przysługuje.
– Żona się wtedy denerwuje?
– Aneta: Nie. Choć rzadziej wyjeżdżamy niż koledzy Damiana z Dinama, to kilka razy udało się wyskoczyć nad morze.
– Damian: W Splicie nie byliśmy ani razu. W dodatku w naszej rodzinie jest pies – Czika, z którą nie możemy podróżować samolotem. Natomiast droga samochodem do Splitu trwa jakieś 5-6 godzin.
(…)
– A jak było z decyzją o rezygnacji z transferu do Cracovii?
– Damian: Podjąłem ją po wizycie w kościele. Chodzę do kościoła, wiem, że Bóg nade mną czuwa. Nie wstydzę się tego. Może nie uczestniczę we wszystkich mszach świętych, ale na kilka minut w tygodniu zawsze wejdę. Usłyszałem wewnętrzny głos, żeby nie iść do Cracovii. Za chwilę zgłosił się Górnik Zabrze. Przed transferem do Dinama miałem inny problem. Musiałem przyjechać do klubu i powiedzieć, że nie mogę grać przez trzy tygodnie, bo jestem kontuzjowany. Nie wiedziałem, jak to zrobić, bo przecież klub zapłacił za mnie pół miliona euro.
– Aneta: A pamiętasz drogę do Zabrza? Powiedziałam, że w końcu się gdzieś osiedlimy na stałe, może kupimy mieszkanie. A po roku trzeba było znowu się pakować…
– Damian: Przyzwyczailiśmy się, że żyjemy na walizkach. Najważniejsze jednak, że mam spokój w domu, to pomaga osiągnąć wysoką formę na boisku.
– Aneta: Lubimy swoje towarzystwo. Nie potrzebujemy zbyt często spotykać się ze znajomymi. Wychodzimy czasami do przyjaciół, oni przychodzą do nas, ale my się ze sobą nie nudzimy.
– Damian: Często mówi się o związkach, że jedna strona nie ma już o czym rozmawiać z drugą. U nas tego nie ma. Rozmawiamy nawet o piłce, ale ostatnio Anetka zwróciła uwagę, żeby tego tematu unikać. Staramy się tego trzymać.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (26/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”