Przejdź do treści
Nie mamy pana Złotej Piłki i co nam pan zrobisz?

Ligi w Europie Bundesliga

Nie mamy pana Złotej Piłki i co nam pan zrobisz?

Jeszcze na początku lipca pisaliśmy na łamach PiłkaNożna.pl, że droga Roberta Lewandowskiego do Złotej Piłki wiedzie przez zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Poprowadzenie Bayernu Monachium do triumfu w tych rozgrywkach miało otworzyć przed Polakiem drzwi do sali, gdzie mógłby usiąść przy jednym stole z takimi tuzami jak Cristiano Ronaldo czy Leo Messi. Dziś już wiemy, że wszelkie spekulacje na ten temat nie miały większego sensu.

Czy Lewandowski mógłby powalczyć o Złotą Piłkę? Już się nie dowiemy (fot. Reuters)

 

31-letni Lewandowski ma za sobą najlepszy sezon ligowy w karierze. Licząc wszystkie dotychczas rozegrane mecze udało mu się strzelić dla klubu 51 goli, prowadząc go do mistrzostwa w Bundeslidze i Pucharu Niemiec. Jakby tego było mało, napastnik po raz piąty w swojej karierze wywalczył koronę króla strzelców, a także został pierwszym piłkarzem w historii Bundesligi, któremu udało się sięgnąć po to trofeum samodzielnie w trzech kolejnych kampaniach.

Wszystkie wymienione osiągnięcia są oczywiście znaczące, ale jeśli Robert Lewandowski chciał marzyć o Złotej Piłce, która jest przyznawana najlepszemu piłkarzowi świata przez kapitułę „France Football”, to musiał do swojego dorobku dorzucić coś ekstra. Skoro zaś pandemia doprowadziła do przełożenia na kolejny rok finałów mistrzostw Europy, to tym czymś ekstra miała być dla reprezentanta Polski wspomniana Liga Mistrzów.

W niej jego Bayern jest już jedną nogą w ćwierćfinale. Bawarczyków czeka jeszcze co prawda rewanżowy mecz z Chelsea podczas 1/8 finału, jednak będą w nim oni bronić wysokiej zaliczki z Londynu, gdzie zwyciężyli (3:0). Gdyby więc przyjąć założenie, że „Lewy” wygrywa wraz z kolegami Champions League i zostaje jej najlepszym strzelcem (obecnie zajmuje w tabeli najskuteczniejszych pierwsze miejsce), to można było w ciemno zakładać, że jego szanse w rywalizacji o najcenniejsze indywidualne trofeum mocno by urosły.

Tak się jednak nie stanie, ponieważ „France Football” podjęło decyzję, by nagrody za rok 2020 nie przyznawać. Stanie się tak po raz pierwszy od 1956 roku, a wszystko przez pandemię koronawirusa, która doprowadziła do przerwania rozgrywek piłkarskich w całej Europie na kilka miesięcy. Taki stan rzeczy miałby z kolei doprowadzić do „wątpliwego wyboru”, jak oceniają sami Francuzi, którzy nie chcą w ten sposób narażać legendy swojego plebiscytu na utratę reputacji.

Ci sami Francuzi nie chcą, lub nie potrafią dostrzec, że świat piłki nożnej powrócił już do normalności. Oczywiście, jest to normalność bez pełnych trybun i przy bardzo wyśrubowanych standardach sanitarnych, jednak futbol ponownie znalazł się w menu kibica. W większości lig europejskich zmagania albo zostały już zakończone, albo znajdują się na finiszowym metrach. Za moment to samo stanie się z Ligą Mistrzów i Ligą Europy, a wydaje się, że także następny sezon nie jest zagrożony.

Białą flagę wywiesili co prawda przedstawiciele właśnie francuskiej piłki, którzy bardzo szybko zadecydowali podczas pandemii, że nie zamierzają kończyć rozgrywek w Ligue 1. Co ciekawe, kiedy okazało się, że w innych krajach można grać bez przeszkód, ale z przestrzeganiem reżimu, okazało się, że nad Loarą i Sekwaną zaczęli żałować swojego pośpiechu. Być może warto było poczekać i przekonać się, że skoro poradzili sobie Niemcy, Anglicy, Hiszpanie oraz Włosi, to także Francuzi powinni dać radę? Tego się już jednak dzisiaj nie dowiemy.

Opowieści o prestiżu Złotej Piłki i tym, by nikt nie mógł zarzucić plebiscytowi, że został przeprowadzony w warunkach, które urągałyby jego legendzie, brzmią bardzo pięknie, ale za tym emocjonalnym, momentami wręcz poetyckim komunikatem, kryje się fałsz. Warunki na pewno nie były idealne, ale jednak równe dla wszystkich. Nie jest winą piłkarzy grających w innych krajach, że Francuzi poddali się bez walki, a następnie obrazili się na całym świat za to, że ten nie wziął z nich przykładu. Inni walczyli i będą robić to nadal, bo do zgarnięcia wciąż pozostają dwa ważne europejskie kąski.


Champions League mogła więc otworzyć drogę do Złotej Piłki Lewandowskiemu, ale przecież nie tylko jemu. Znakomity sezon gra Kevin de Bruyne z Manchesteru City, chrapkę na nagrodę mógł mieć również Karim Benzema, który wciął na swoje barki ciężar liderowania Realowi Madryt po pandemicznej przerwie. Swój akces do nagrody zgłosił także jego klubowy kolega, Sergio Ramos, a kolejny bardzo dobry sezon rozegrali zawodnicy Liverpoolu – Virgil van Dijk i Trent Alexander-Arnold.

W odwodzie cały czas pozostawali „nieśmiertelni” Cristiano Ronaldo i Leo Messi, których przy okazji takich plebiscytów nigdy nie można lekceważyć, szczególnie, że obaj pozostają w grze o triumf w Champions League.

Na końcu wszystkich rachunków można uznać, że to przecież tylko konkurs, że „France Football” miało święte prawo podjąć taką decyzję, argumentując ją w taki czy inny sposób. Prawda. Ale właśnie przez to wywieszenie białej flagi na pięknej historii tego plebiscytu pojawi się rysa. Ktoś bowiem, kto zapracował sobie na wyróżnienie, bez względu na to, czy byłby to Lewandowski, czy inny zawodnik, będzie musiał obejść się smakiem. Dziwna jest ta sprawiedliwość we francuskim wydaniu.



 

Grzegorz Garbacik

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024