NIE LUBIĘ STWIERDZENIA, ŻE COŚ SIĘ UDAŁO
Jeden z zaledwie dwóch zawodników z pola, którzy jesienią nie opuścili choćby minuty w Ekstraklasie. Filar GKS Katowice to stoper nie tylko wytrwały, ale i nieszablonowy – zdobył więcej bramek, niż otrzymał kartek.
Konrad Witkowski
Czy biorąc pod uwagę względy sportowe, nadchodzące święta będą najradośniejsze od lat, a może i w całej pana karierze?
Odpowiedziałbym, że najlepszy czas ciągle przede mną, jednak nie uda się ukryć: w 2024 roku wydarzyło się wiele pozytywnego – przyznaje Jędrych. – Przede wszystkim po 19 latach do Katowic wróciła Ekstraklasa. I to po rundzie jesiennej, która niekoniecznie sugerowała, że GKS będzie walczyć o awans, a już na pewno nie o dwie najwyższe pozycje. Świetnie, że zbiegło się to z sześćdziesięcioleciem istnienia klubu. Występami w najwyższej klasie rozgrywkowej udowodniliśmy coś niedowiarkom, ponieważ niektórzy przed sezonem nie tyle na nas nie stawiali, co wręcz skazywali na pożarcie. Nie lubię stwierdzenia, że coś się udało. Udaje się z przypadku, a nasze dokonania były zasłużone. Nie chciałbym przesadzać z pochwałami, ale kończący się rok przejdzie do historii GKS. Zostanie na długo w pamięci – tak w mojej, jak i każdego z chłopaków.
Po rozegraniu maksymalnej liczby minut w pierwszej części sezonu wyczekiwał pan przerwy zimowej?
Piłka jest naszym zawodem, kochamy to, co robimy, spełniamy marzenia. Nie ma mowy o zmęczeniu. Zaliczyłem sporo spotkań w tym roku, lecz gdy w większości kończą się one pozytywnie, to wysiłek schodzi na drugi plan. Naturalnie, odpoczynek jest ważny nie tylko dla organizmu, ale i dla głowy. Śmiejemy się jednak, że nawet kiedy po ostatnim meczu mamy trochę wolnego, to wystarczą dwa tygodnie i już wracamy myślami do szatni, do kolegów, do piłkarskiej codzienności.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 51/2024