W skąpanym w deszczu Neapolu doszło do pogromu. Tamtejsza drużyna na czele z Gennaro Gattuso w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości ograła Fiorentinę. Aż sześciokrotnie piłkę z własnej bramki był zmuszony wyciągać Bartłomiej Drągowski, w tym raz po strzale swojego rodaka, Piotra Zielińskiego.
Zieliński po raz kolejny udowodnił, że znajduje się w bodaj życiowej formie. (fot. Reuters)
Neapolitańczycy rozpoczęli mecz z przysłowiowego wysokiego C. Objęli bowiem prowadzenie po upływie zaledwie pięciu minut. Andrea Petagna umiejętnie wycofał piłkę do wbiegającego w pole karne Lorenzo Insigne, a ten dokładnym strzałem na dalszy słupek wpisał się na listę strzelców.
W kolejnych minutach podopieczni Gennaro Gattuso oddali inicjatywę przybyszom z Florencji, którym na przestrzeni dziesięciu minut udało się wykreować aż trzy stuprocentowe sytuacje, lecz ani Nikola Milenković (poprzeczka), ani Franck Ribery (obrona bramkarza), ani Cristiano Biraghi (uderzenie tuż obok słupka) nie zdołali doprowadzić do wyrównania.
A przecież, jak mawia dobrze wszystkim znane piłkarskie porzekadło, niewykorzystane okazje lubią się mścić. No i się zemściły. Zamiast trzech trafień ze strony Fiorentiny, padły trzy trafienia ze strony Napoli. Przy każdym z nich strzegący dostępu do bramki Bartłomiej Drągowski był całkowicie bezradny.
W trzydziestej szóstej minucie Petagna kątem dostrzegł osamotnionego w obrębie pola karnego Diego Demme, który wślizgiem skierował futbolówkę do bramki. Raptem dwie minuty później, za sprawą uderzenia z bliskiej odległości, swojego gola zanotował Hirving Lozano, który skutecznie sfinalizował genialną wręcz asystę we wykonaniu Insigne. Filigranowy Włoch przebiegł kilkadziesiąt metrów, przedryblował czterech zawodników i posłał prostopadłe podanie. Czapki z głów!
Rezultat meczu do przerwy ustalił w czterdziestej piątej minucie Piotr Zieliński. Polak znalazł się z futbolówkę przy nodze przed polem karnym i zdecydował się oddać strzał z dystansu. Piłka po jego mocnym i plasowanym uderzeniu odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce. To już trzecie trafienie autorstwa „Ziela” w 2021 roku.
W drugiej połowie przebieg boiskowych wydarzeń uległ zmianie. Zadowoleni z nader korzystnego wyniku „Azzurri” wyraźnie spuścili nogę z gazu. Mimo to Fiorentina nie była w stanie strzelić choćby gola na otarcie łez, gdyż szeregi defensywne Napoli były równie mocne co formacja ofensywna. Nie zmieniło się jedno – piekielna skuteczność neapolitańczyków.
W siedemdziesiątej drugiej minucie dublet goli zaliczył Lorenzo Insigne. German Pezzella dopuścił się przewinienia w obrębie pola karnego na Tiemoue Bakayoko. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł właśnie Insigne, i choć Drągowski miał futbolówkę dosłownie na koniuszkach palców, nie zdołał udanie interweniować.
Ostateczny rezultat spotkania ustalił w osiemdziesiątej dziewiątej minucie Matteo Politano. Zrobił to niczym Arjen Robben za czasów swojej świetności. Rajd, drybling, zejście z prawej flanki do środka, strzał lewą nogą, gol. Arbiter nie zamierzał przedłużać męczarni florentczyków i nie doliczył ani jednej sekundy do regulaminowego czasu gry. To był po prostu pogrom.
jbro, PilkaNozna.pl