Neapolitańska strzelanina
SSC Napoli nie bez problemów ograło walczące o utrzymanie Crotone w meczu dwudziestej dziewiątej kolejki włoskiej Serie A.
Łatwo nie było, ale się udało. (fot. Reuters)
Neapol nie cieszy się raczej dobrą sławą w oczach samych mieszkańców Włoch i zagranicznych turystów. W tym pięknym mieście położonym u stóp Wezuwiusza bywają bowiem sytuacje, że na ulicach słychać odgłosy strzałów. Wszystko za sprawą mafii zwanej Camorrą i jej gangsterskich porachunków.
W sobotnie popołudnie w Neapolu padło aż siedem strzałów, ale tym razem były to jedynie strzały do bramki na tamtejszym stadionie imienia Diego Maradony. To efekt słabej postawy w szeregach obronnych piłkarzy obu rywalizujący drużyn – Napoli i Crotone – ale to ci pierwsi mieli więcej atutów w ofensywnie, co koniec końców przechyliło szalę zwycięstwa na ich korzyść.
W dziewiętnastej minucie wynik spotkania otworzył Lorenzo Insigne. Reprezentant Włoch oddał niezbyt mocny strzał z pola karnego. Po jego uderzeniu piłka odbiła się jeszcze od nóg jednego z graczy Crotone, co uniemożliwiło strzegącemu dostępu do bramki Alexowi Cordazowi skuteczną interwencję.
Już trzy minuty później Napoli podwyższyło prowadzenie. Victor Osimhen strzałem z bliskiej odległości udanie i bezproblemowo sfinalizował zespołową akcję. Drugi gol wyraźnie rozluźnił podopiecznych Gennaro Gattuso, którzy zaczęli popełniać wręcz dziecinnie proste błędy.
W dwudziestej piątej minucie nastąpiła sekwencja pomyłek. Najpierw Tiemoue Bakayoko stracił piłkę na własnej połowie, a następnie Kostas Manolas zagrał wprost pod nogi przeciwnika podczas wyprowadzania futbolówki z własnego pola karnego. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Simy z łatwością wpisał się na listę strzelców.
Trafienie kontaktowe zmobilizowało „Azzurrich” do ponownego podwyższenia prowadzenia. Ziściło się to niecałe dziesięć minut później. Dries Mertes oddał bezpośredni strzał z rzutu wolnego na wysokości około dwudziestego metra. Piłka po jego uderzeniu poszybowała ponad murem i wylądowała w siatce bezradnego Cordaza.
W drugiej połowie Crotone nie złożyło broni i zdołało nawet doprowadzić do wyrównania. Niemała w tym zasługa wspomnianego wcześniej Manolasa i Nikoli Maksimovicia, którzy w trudny do wytłumaczenia sposób popełniali kosztowne błędy, ułatwiając strzelanie beniaminkowi z Crotone.
Ostatnie słowo należało jednak do neapolitańczyków, którzy z punktu widzenia przebiegu boiskowych wydarzeń zasłużyli na zwycięstwo. I tak też się stało. Gola na wagę wygranej i trzech punktów zdobył w siedemdziesiątej drugiej minucie Giovanni di Lorenzo.
Na ostatni kwadrans na boisku pojawił się Piotr Zieliński. Reprezentant Polski zaznaczył swoją obecność na murawie. Wykonał jedno kluczowe podanie, a także oddał jeden strzał, który na jego nieszczęście był niecelny.
jbro, PilkaNozna.pl