Przejdź do treści
Nam strzelać nie kazano

Polska Ekstraklasa

Nam strzelać nie kazano

Nie zobaczyliśmy ani jednego gola w pierwszym meczu 23. kolejki PKO Ekstraklasy. Łódzki Klub Sportowy zremisował na swoim terenie z Pogonią Szczecin (0:0) i wydaje się, że taki wynik nie zadowala żadnego za zainteresowanych zespołów.


Zwycięzca w Łodzi nie został wyłoniony (fot. Paweł Piotrowski / 400mm.pl)


Obie drużyny grają w tym sezonie o zupełnie inne cele i przynajmniej na pierwszy rzut oka wskazanie faworyta nie powinno być trudne. Pogoń to w końcu jeden z kandydatów do mistrzostwa kraju, natomiast ŁKS musi rozpaczliwie szukać punktów, by nie obudzić się na koniec kampanii jako spadkowicz do I ligi. Wydawać by się mogło, że w obliczu tak sporych różnić, to Portowcy zostaną uznani za murowanego faworyta piątkowe meczu, jednak bukmacherzy mieli w tym temacie inne zdanie.

Pogoni faktycznie dawno więcej szans, ale trudno ją było nazwać – patrząc na poszczególne stawki – za bitego kandydata do tego, by zgarnąć pełną pulę. Mogło to dziwić, ponieważ mowa o zespole, który najlepiej w całej Ekstraklasie gra na wyjazdach (aż 21 wywalczonych punktów!), a podczas ostatniej delegacji był w stanie wyjść ze stanu 0:2 i odnieść cenne zwycięstwo. 

Na drugiej szali mieliśmy ŁKS, który jeśli chodzi o własny obiekt gra w całej stawce lepiej jedynie od Arki, którą wyprzedza jednak tylko lepszym bilansem bramek. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli weźmiemy poprawkę na to, że beniaminek zdobył łącznie tylko czternaście punktów, z czego jedenaście na swoim boisku, to jak na dłoni widać, że to właśnie spotkania przy al. Unii są dla niego największą szansą w kontekście walki o uniknięcie degradacji.


Jak pokazały już pierwsze minuty, mimo tego, że wyżej w tabeli plasuje się Pogoń, to ŁKS ani myślał, by tanio sprzedawać swoją skórę. Podopieczni Kazimierza Moskala grali wysokim i agresywnym pressingiem, z czym goście długimi momentami nie byli w stanie sobie poradzić. Taka, a nie inna postawa piłkarzy beniaminka miała jednak swoje konsekwencje, ponieważ w ciągu zaledwie kwadransa dwóch z nich zostało ukaranych żółtymi kartkami.

Całkiem niezłe tempo spotkania nie miało jednak przełożenia na ilość sytuacji bramkowych. Tych było bowiem w pierwszej połowie jak na lekarstwo. Dobry strzał Davida Steca obronił Arkadiusz Malarz, natomiast po drugiej stronie barykady uderzali Wolski i Srnić, ale w obu przypadkach bramka Portowców nie była zagrożona.

Po zmianie stron przewaga Łódzkiego Klubu Sportowego rosła z minuty na minutę. Gospodarze raz za razem zapędzali się pod pole karne Pogoni, ale ponownie – nic z tego nie wynikało. Po godzinie gry „setkę” zmarnował z kolei rezerwowy Jakub Wróbel, który po dobrym dośrodkowaniu przed bramkę musiał jedynie dostawić stopę i zamknąć akcję celnym strzałem, ale jak się okazało, przerosło to jego możliwości.

Kiedy już wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, nastał doliczony czas gry, kiedy to w polu karnym gospodarzy sfaulowany został Kożulj. Sędzia podyktował „jedenastkę”, jednak sam poszkodowany lekko się poślizgnął przed uderzeniem i posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką…




gar, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024