Najważniejsze pytania przed trzecią kolejką Serie A
W trzeciej kolejce Serie A z pewnością trudno będzie o nudę przede wszystkim za sprawą dwóch szlagierów: Juventus zmierzy się z Napoli, zaś Lazio podejmie Inter. Oto siedem pytań, które należy sobie zadać przed nadchodzącą serią gier włoskiej ekstraklasy.
Czy znów ujrzymy goleadę?
Jeśli Juventus mierzy się na własnym stadionie z SSC Napoli, bądź pewien, że padnie dużo goli. W ostatnich pięciu spotkaniach rozegranych na turyńskiej Allianz Arenie pomiędzy wspomnianymi drużynami piłka przekroczyła linię bramkową aż dziewiętnaście razy. Daje to średnią blisko czterech trafień na mecz. W pamięci fanów calcio szczególnie zapisała się zeszłoroczna rywalizacja. „Stara Dama” w ciągu godziny gry wyszła na trzybramkowe prowadzenie, ale neapolitańczycy w następnych dwudziestu minutach zdołali doprowadzić do wyrównania, jednak ostatecznie nie udało im się zremisować, bowiem w doliczonym czasie Kalidou Koulibaly zanotował samobója. I wiele wskazuje, że również i tym razem będziemy świadkami goleady w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ mistrzowie Włoch nadal miewają problemy w defensywie, zaś ofensywa Napoli jest po prostu bezlitosna (osiem goli w dwóch meczach).
Czy koronawirus znów sparaliżuje rozgrywki?
Po raz pierwszy w nowo rozpoczętym sezonie kierownictwo włoskiej ekstraklasy zostało zmuszone do przełożenia na inny termin ligowej rywalizacji. Mowa o meczu Genoi z Torino. W ekipie ze stolicy Ligurii stwierdzono bowiem piętnaście przypadków zakażeń koronawirusem, z czego aż jedenaście dotyczy piłkarzy. Wobec takiego obrotu spraw nie było innego wyjścia, jak rozegranie spotkania w późniejszym terminie, choć wolne daty można wskazać dosłownie na palcach jednej ręki. Dodatkowo chorym na COVID-19 okazał się Piotr Zieliński. To duży cios dla drużyny dowodzonej przez Gennaro Gattuso, dla którego pomocnik reprezentacji Polski jest istotnym ogniwem zespołu. A najlepiej świadczy o tym fakt, że za jego kadencji Zieliński tylko raz znalazł się poza kadrą meczową i zaledwie dwa razy nie wyszedł w wyjściowej jedenastce.
Czy rekord zostanie pobity?
Ciro Immoblie brakuje już tylko jednego gola do wyrównania osiągnięcia Beppe Signoriego, który ze 127 trafieniami na koncie plasuje się na drugim miejscu w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii istnienia Lazio. Jeśli napastnik reprezentacji Włoch wpisze się na listę strzelców w meczu przeciwko Interowi – co jest prawdopodobne, bowiem w poprzedniej konfrontacji obu drużyn udało mu się dokonać tej sztuki – wówczas Immobile od legendarnego Silvio Piolego dzielić będzie tylko trzydzieści trzy bramki.
Czy „Teo” da o sobie znać?
Łukasz Teodorczyk ani trochę nie może być zadowolony dotychczasowego pobytu w Udinese. Populary „Teo” w biało-czarnych barwach rzadko pojawia się na boisku i z równie niską częstotliwością notuje gole. Po raz ostatni napastnik reprezentacji Polski rozegrał minimum czterdzieści pięć minut w lipcowym starciu przeciwko AS Romie. Wówczas udało mu się nawet dwukrotnie umieścić futbolówkę za linią bramkową, ale oba trafienia nie zostały uznane za sprawą jego pozycji spalonej. W bieżącym sezonie w obliczu słabej formy i szerokiej konkurencji ani razu nie zasiadł choćby na ławce rezerwowych. Niewykluczone jednak, że trener Luca Gotti w spotkaniu z ekipą z wiecznego miasta znów da szansę Teodorczykowi, bowiem prowadzona przez niego drużyna jak na razie ma na koncie zero strzelonych goli.
Czy Benevento z Glikiem zdoła zagrać na zero z tyłu?
Aż osiem straconych goli w zaledwie dwóch ligowych meczach. Tak oto wygląda bilans w wykonaniu graczy Benevento. Żaden inny golkipera poza strzegącym dostępu do bramki beniaminka z Kampanii Lorenzo Montipo nie był zmuszony częściej wyciągać futbolówki z własnej siatki. Miał w tym swój udział jeden z dwójki podstawowych stoperów – Kamil Glik. Reprezentant Polski nie ustrzegł się błędu przy pierwszym golu w zeszłotygodniowej konfrontacji z Interem Mediolan (2:5). Niewiele lepiej zagrał również na inaugurację sezonu z Sampdorią (2:3). Sam Glik zapewne liczy na upragnione zero z tyłu, bowiem na zachowanie czystego konta czeka od przeszło dokładnie 14 lutego, kiedy to jeszcze w barwach AS Monaco defensywa z nim w składzie ani razu nie skapitulowała w meczu z Angers (1:0).
Czy Crotone napisze historie?
To pytanie jest postawione w sposób nieco przesadny, ale jednocześnie bynajmniej nie niezgodny z rzeczywistością. Jeśli graczom beniaminka z Kalabrii uda się ograć faworyzowane Sassuolo, wówczas przejdą do historii jako pierwsi pogromcy tej drużyny. Dotychczas obie ekipy mierzyły się ze sobą sześciokrotnie. Za każdym razem zwycięstwo odnosili „zielono-czarni” strzelając nie mniej i nie więcej niż dwa gole. Mając na uwadze fakt, że naprzeciwko siebie stanie jeden z najlepszych ataków i jedna z najgorszych obron w lidze, rzeczony scenariusz jest ze wszech miar możliwy.
Jan Broda