Piłkarskie lato w Polsce miało swoich bohaterów i wielkich przegranych. W tabeli ścisk niemiłosierny – po 13 punktów ma aż pięć najlepszych zespołów, przy czym obecność przynajmniej dwóch w tym gronie musi zaskakiwać. Czy można zatem się dziwić, że o miano najlepszego ekstraklasowego trenera w lipcu i sierpniu powalczyli przede wszystkim Czesław Michniewicz i Grzegorz Niciński?
Konstantin Wassiljew jest prawdziwym liderem Jagiellonii (fot. Ł. Skwiot)
Ten pierwszy, od początku sezonu opiekun Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, przeprowadził się ze Szczecina na drugi koniec Polski, z dużego miasta z rzeszą kibiców na kilkusetosobową wieś, i nie zginął. Zanotował kilka zgoła sensacyjnych rezultatów, poskładał zespół, który wiele nie kosztował, a dziś kosztuje nerwy i zdrowie większych i bogatszych od siebie.
Michniewicz mógłby więc śmiało ubiegać się o miano najlepszego coacha lata, gdyby nie trafił na człowieka, który najpierw awansował ze swoim zespołem do ekstraklasy, a następnie zaczął łoić skórę rywalom już w elicie, choć akurat na dzień dobry potknął się na… Michniewiczu. Niemniej wejście na salony Niciński ze swoją Arką zaliczył imponujące.
Po Nitce do kłębka
Żółto-niebieski beniaminek zdaje się wnosić do ekstraklasy jeszcze więcej świeżości niż ubiegłoroczne Zagłębie. Nie tylko gra skutecznie, gromadzi punkty, ale przy tym prezentuje styl dla kibica atrakcyjny; nie murując własnej bramki, stara się dominować w środku pola i kreować bramkowe sytuacje. Na własnym boisku Arka wspierana przez przynajmniej 10 tysięcy gardeł jest w stanie wygrać z każdym, a i na wyjazdach radzi sobie coraz lepiej, nawet jeśli wypada jej delegacja do Warszawy.
Trenerską przygodę z ekstraklasą Nitka zaczął od wspomnianej porażki w Niecieczy. Niezależnie od straty punktów już wtedy widać było, że przegrana jest właściwie konsekwencją jeszcze zbyt małego obycia salonowego, lekkiego nawet nieokrzesania, i że w miarę upływu czasu takie mecze arkowcy będą po prostu wygrywać. Mało kto się jednak spodziewał, że nabranie ogłady nastąpi tak szybko i będzie równie efektowne, a znaczyć je będzie – po kolei – 3:0 z Wisłą Kraków, 4:1 w Pucharze Polski z Romintą Gołdap, 3:0 z Ruchem Chorzów, 1:4 z Jagiellonią Białystok (ta właśnie wpadka kazała dłużej zastanowić się nad kandydaturą Michała Probierza…), 1:0 z Olimpią Zambrów ponownie w PP, 2:0 ze Śląskiem Wrocław, 3:1 z Legią Warszawa i 1:1 z Zagłębiem Lubin. W ciągu kilku ostatnich dni sierpnia Arka ugrała
4 punkty na pierwszej i trzeciej drużynie poprzedniego sezonu, przy czym w tym ostatnim meczu zespół z Gdyni był wyraźnie lepszy, a nie wygrał głównie przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Co istotne, Niciński, ponoć zapatrzony w perfekcjonizm Adama Nawałki, z którym jako piłkarz miał okazję pracować w Wiśle Kraków, nie zbudował swojej drużyny wielkimi nakładami. Klub wspierany w ogromnym stopniu przez miasto Gdynia (ok. 5 milionów z tego źródła składa się na 11,5-milionowy budżet) sprowadzał ostrożnie piłkarzy, opiniowanych zawsze przez sztab trenerski, który prócz 43-letniego szkoleniowca tworzą jego zaufani, z 30-letnim stażem znajomi – Grzegorz Witt i Jarosław Krupski. Właściwie spośród nowych zawodników zadomowili się w składzie tylko Dariusz Zjawiński i Adam Marciniak, resztę tworzą pierwszoligowi herosi, przy czym kilku, choć wcześniej znani, tak naprawdę rozpoznani zostali dopiero teraz: Miroslav Bożok, Mateusz Szwoch, Yannick Sambea i Marcus Da Silva tworzą czterocylindrowy motor pracujący na wysokooktanowym paliwie.
Dobra postawa firmy Niciński & Co błyskawicznie zaowocowała przyciągnięciem do klubu nowych sponsorów. Atmosferę zaś nakręcają wyniki. Wielu doświadczonych piłkarzy (Zjawiński, Marciniak, Antoni Łukasiewicz) twierdzi, że w takiej szatni jeszcze nie mieli okazji przebywać. Pytanie jak długo potrwa karnawał w Gdyni, a identyczną obawę można skierować pod adresem Niecieczy. Czy na trwałe doszlusują do czołówki, czy też mamy do czynienia z efemerydami, klasycznymi wakacjami z duchami?
Kostka do gry
Pytanie było proste i zasadzało się na rozstrzygnięciu sporu – Konstantin Wassiljew czy Marcus Da Silva, który z nich bardziej zasłużył na miano najlepszego piłkarza lata w polskiej lidze?
Wassiljew błyszczał w pierwszych kolejkach sezonu, potem nabawił się kontuzji kostki w Płocku, szybko jednak wrócił do gry i choć nie był już tak efektowny i skuteczny jak na samym początku, to utrzymywał wysoką dyspozycję. Z kolei 32-letni Marcus Vinicius da Silva de Oliveira to pomocnik doskonale znany w Polsce, lecz gros kariery spędził poza ekstraklasą. A jak przez rok w barwach GKS Bełchatów w niej paradował, to w oczy się nie rzucał. Tymczasem nagle jakby piłkarski światek otrzymał obuchem w głowę – Da Silva po powrocie z zaplecza okazał się nie poczwarką, lecz pięknym motylem; pomocnikiem nadającym rytm Arce, a jednocześnie skutecznym egzekutorem.
Niech więc rozsądzą liczby. Da Silva – 3 gole, 2 asysty, 2 nominacje do jedenastki weekendu, noty za kolejne występy: 3; 4; 3; 2,5; 4; 4; 3,5; średnia – 3,43. Wassiljew – 5 goli, 3 asysty, 3 razy w jedenastce weekendu, noty: 3,5; 5; 4,5; 4,5; -; 4; 3; średnia – 4,08. A zatem Estończyk przed Brazylijczykiem!
Na kłopoty Bednarek
Z ligowymi odkryciami na początku sezonu z reguły kłopotów nie ma. Tym razem jednak był, a sytuację uratował młodziutki stoper Lecha Poznań – Jan Bednarek. Mimo wieku, wcale nie nowicjusz przecież, bo w poprzednim sezonie grał na wypożyczeniu w Łęcznej. W zespole Kolejorza chłopak ze Słupcy zadebiutował mając 17 lat jeszcze u boku Huberta Wołąkiewicza. Jest zagorzałym kibicem Lecha, wraz z Sergiuszem Prusakiem jeździli nawet na mecze poznaniaków; razem wybrali się rok temu na spotkanie przy Łazienkowskiej, a na ostatnim finale Pucharu Polski Bednarek stawił się w sektorze kibiców KKS.
W obecnym sezonie w składzie Lecha najpierw pojawił się podczas pucharowego meczu z Podbeskidziem, ale od tamtej pory zagrał od pierwszej minuty w trzech kolejnych spotkaniach ligowych. Lech wygrał trzy razy, raz zremisował, stracił tylko jedną bramkę. 20-letni stoper trafił do siatki Cracovii, był bliski powtórki w Niecieczy (kapitalna obrona Krzysztofa Pilarza). Pod koniec sierpnia zwolniony został z posady Jan Urban – trener, który postawił na Bednarka. Nie ma jednak wątpliwości, że ten chłopak będzie się rozwijał i w przyszłości to on zacznie rządzić defensywą Kolejorza, która ma szansę rychło stać się najmłodszą w ekstraklasie.
Zbigniew Mucha
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”