
NA SKRZYDLE DO GWIAZD
Wystarczyło, że na stałe wrócił na dawną pozycję, a odzyskał dawną, czyli wysoką dyspozycję i wreszcie dołączył do grona czołowych postaci w drużynie Liverpoolu.
Maciej Sarosiek
Zasilił również grupę piłkarzy The Reds, którzy pod wodzą Arne Slota nie tylko przestali rozczarowywać, ale też zaczęli zachwycać. Od startu sezonu byli w niej Ryan Gravenberch, Luis Diaz oraz Ibrahima Konate. Z czasem doszlusowali Dominik Szoboszlai i on, Cody Gakpo.
Liczby nie kłamią. W zeszłych rozgrywkach Holender zdobył 16 goli i zanotował 6 asyst w 53 występach, biorąc bezpośredni udział w akcji bramkowej średnio co 137 spędzonych na murawie minut. W 36 meczach bieżącej kampanii trafił do siatki 16-krotnie i wykonał 5 decydujących podań, pokonując bądź walnie przyczyniając się do pokonania bramkarza zespołu rywala statystycznie raz na 99 boiskowych minut. Jest wiceliderem wewnątrzklubowych klasyfikacji strzelców i kreatorów okazji strzeleckich – ustępuje jedynie wybitnemu Mohamedowi Salahowi, którego skutecznie odciąża w działaniach ofensywnych i z którym owocnie współpracuje. Jego poczynania wiele znaczą. Otworzył wyniki starć z Brighton & Hove Albion, Manchesterem City, PSV i Tottenhamem. Doprowadził do wyrównań rezultatów potyczek z Manchesterem United, Leicester City, Fulham i Brighton & Hove Albion. W konsekwencji zagwarantował ekipie z Anfield trochę punktów.
Liczby nie mówią jednak całej prawdy o przemianie 25-latka. Aby ją pojąć, trzeba go zobaczyć w akcji. Jak porusza się ze znamionującym wysoką klasę wdziękiem. Jak drybluje, podaje oraz uderza z kliniczną precyzją i niezachwianą pewnością siebie. Po zagubionym, stłamszonym, niemrawym Gakpo z pierwszego półtorarocza w barwach LFC nie ma śladu.