Na jakich pozycjach grają młodzieżowcy?
Od początku trwającego sezonu trenerzy w Ekstraklasie są zobligowani do wystawiania w pierwszym składzie, co najmniej jednego zawodnika urodzonego w 1998 roku lub młodszego. Na jakich pozycjach młodzieżowcy grają najczęściej? Nasz raport dotyczy 24 kolejek sezonu 2019-20 i ukazał się w tygodniku „Piłka Nożna” nr 9/2020.
Przez 24 kolejki rozgrywek 2019-20 drużyny rozegrały łącznie 192 spotkania. To oznacza 192 szans dla młodzieżowców na pokazanie umiejętności. Kluby przedstawiły do tej pory 106 graczy, którzy spełniają kryterium. Kilku znaliśmy jeszcze z poprzedniego sezonu, kilku odkryliśmy w obecnych rozgrywkach, a kilku już zdążyło przepaść. Łącznie w sezonie 2019-20 zadebiutowało 45 młodzieżowców. Dla dziesięciu z nich był to jak dotąd pierwszy i ostatni występ w Ekstraklasie.
TŁOK W ŚRODKU POLA
Dobry zawodnik zawsze się obroni niezależnie od pozycji. Są jednak miejsca na boisku, gdzie łatwiej jest wystawić niedoświadczonego gracza, ponieważ jego błędy będzie można ukryć, a bardziej doświadczeni koledzy zdążą z asekuracją i je naprawią. Na jaką zatem pozycję najłatwiej wprowadzić młodego zawodnika?
Wśród młodzieżowców, którzy pojawili się w obecnym sezonie, zdecydowanie najwięcej jest środkowych pomocników i skrzydłowych. Jeśli przyjrzymy się dokładniej regularnie grającym zawodnikom środka pola, od razu widać, że nie są to typowi defensywni pomocnicy, na których ciąży największa odpowiedzialność za grę w obronie. To oni mają łatać dziury w środku pola, wspierać defensorów i nie mają prawa popełniać rażących błędów w rozegraniu, jak chociażby zawodnicy na pozycjach numer osiem i dziesięć, którzy zawsze za plecami mają co najmniej dwóch kolegów. Wyjątki na szóstce stanowią Bartosz Slisz oraz Tomasz Makowski, którzy od początku sezonu mają pewne miejsce w składzie. Ten pierwszy zapracował nawet na rekordowy transfer do Legii. Szanse jako defensywni pomocnicy dostawali też Sylwester Lusiusz w Cracovii czy Sebastian Milewski w Piaście, ale obaj ostatecznie lądowali wyżej na boisku.
Z ofensywnymi pomocnikami jest zdecydowanie lepiej. Miłosz Szczepański ma pewne miejsce w Rakowie, Sebastian Kowalczyk w Pogoni jest ustawiany na kilku pozycjach, ale najczęściej w tym sezonie grywał jako dziesiątka. Zresztą Kosta Runjaic ma komfort wyboru wśród młodych Polaków w tym sektorze boiska, bo sporo szans dostaje także Marcin Listkowski. W Wiśle Kraków regularnie minuty zbiera Kamil Wojtkowski, w Wiśle Płock wiosną na dziesiątce grał Maciej Ambrosiewicz, ale złapał kontuzję. W Lechu coraz śmielej do składu pukają Filip Marchwiński i Jakub Moder.
Drugą najczęściej obsadzoną pozycją przez młodzieżowców jest bok pomocy. Tutaj trenerzy często dają szanse zawodnikom z ławki rezerwowych, którzy zbierają minuty i zdobywają ekstraklasowe doświadczenie. Bok pomocy to dość bezpieczny sektor boiska, gdzie można sobie pozwolić na błędy czy straty, bo często nie niesie to ze sobą bezpośredniego zagrożenia dla własnej bramki.
Do pewniaków na skrzydle można zaliczyć Kamila Jóźwiaka, Tymoteusza Puchacza i Przemysława Płachetę. Pierwsi dwaj od początku sezonu regularnie obsadzają oba skrzydła w Lechu i mają olbrzymi wpływ na grę ofensywną Kolejorza. Płacheta natomiast gra praktycznie od deski do deski na lewej stronie pomocy w Śląsku Wrocław. Od początku rundy wiosennej pewne miejsce w składzie Arki ma natomiast Mateusz Młyński, który zaczął w końcu dostarczać też punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Obiecujące wejście w sezon w barwach Jagiellonii miał Bartosz Bida, któremu trenerzy zmieniają pozycje. W tym sezonie grał już na obu bokach pomocy, za plecami napastnika oraz jako dziewiątka. Po kontuzji Bidy Petew stawia na Bartłomieja Wdowika (do Jagi trafił jako lewy obrońca) oraz Przemysława Mystkowskiego.
BRAK STRZELCÓW
Dopóki w Ekstraklasie występował Patryk Klimala, w końcu w lidze mieliśmy bramkostrzelnego młodego Polaka. Młodzieżowy reprezentant Polski spakował jednak walizki i ruszył na podbój Szkocji.
Pod względem goli najskuteczniejszym młodzieżowcem, którego możemy wciąż oglądać w Ekstraklasie jest Jóźwiak – autor pięciu trafień. Nie jest to jednak nic dziwnego, gdy zwrócimy uwagę na to, ilu juniorów regularnie grywa na pozycji numer dziewięć. Jedynym klubem, który regularnie stawia na szpicy na zawodnika spełniającego przepis o młodzieżowcu jest Zagłębie Lubin. Na początku rozgrywek Ben van Dael wystawiał w pierwszym składzie Patryka Tuszyńskiego, ale powoli do jedenastki zaczynał wchodzić Patryk Szysz. Były zawodnik Górnika Łęczna w końcu na dobre wskoczył do wyjściowego zestawienia już za kadencji Martina Seveli. Słowacki szkoleniowiec pokazał Polsce jednak jeszcze innego młodego zdolnego napastnika – Bartosza Białka. Trener Miedziowych tylko raz wystawił w jedenastce snajpera, który nie spełnia tego przepisu – w debiucie przeciwko Śląskowi Wrocław zaufał Rokowi Sirkowi.
Innym napastnikiem, który dostaje szanse na pokazanie umiejętności w Ekstraklasie jest Aleksander Buksa z Wisły Kraków. Wychowanek Białej Gwiazdy wykorzystał jesienne problemy kadrowe Macieja Stolarczyka i regularnie zbierał minuty. Artur Skowronek również ogrywa młodziana, ponieważ wszyscy w klubie zdają sobie sprawę, że wartość 17-latka stale rośnie. Do tej pory uzbierał w lidze 13 spotkań, z których tylko jedno rozpoczął w pierwszym składzie, ale przełożyło się to na zaledwie 259 minut. Nie przeszkodziło mu to jednak trzykrotnie wpisać się na listę strzelców. Pierwszego gola strzelił w Białymstoku w szóstej kolejce, stając się najmłodszym strzelcem w XXI wieku na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Na pierwsze trafienie przy Reymonta czekał do 21 serii spotkań, kiedy Wisła mierzyła się z… Jagą. Podawał mu Jakub Błaszczykowski. – Rok temu trudno było sobie coś takiego wyobrazić, bo jeszcze niedawno podawałem piłki na stadionie, taka sytuacja mogła mi się co najwyżej przyśnić – nie krył radości napastnik Białej Gwiazdy na łamach „Gazety Krakowskiej”.
(fot. Bartek Ziółkowski/400mm.pl)
Białek, Buksa, Szysz i ewentualnie Bida to jedyni napastnicy-młodzieżowcy, którzy regularnie zbierają minuty. Aleksandar Vuković stara się ogrywać Macieja Rosołka – odwdzięczył się na razie dwoma golami i dostał poważniejszą szansę z Rakowem, ale się spalił. Inna sprawa, że trener wicemistrzów Polski otrzymał wzmocnienie w postaci Tomasa Pekharta, więc Rosołek spada w hierarchii napastników na pozycję numer trzy. Kacpra Kostorza Legia natomiast wypożyczyła do pierwszoligowej Miedzi Legnica. Paweł Tomczyk w Lechu jesienią grywał regularnie, ale tylko w końcówkach, więc bilans 15 spotkań, w których rozegrał 288 minut nie jest najlepszy, a przecież w maju skończy 22 lata. Michał Probierz w Cracovii dał w czterech spotkaniach 87 minut Sebastianowi Strózikowi, ale ten nie błysnął. Podobnie jak Dominik Steczyk w Piaście Gliwice. Napastnik, który strzelił dwa gole w ostatnich juniorskich mistrzostwach świata, zawodził jesienią na całej linii, więc Waldemar Fornalik szybko wyciągnął wnioski i wiosną nie powołał go nawet ani razu do kadry meczowej.
DOŚWIADCZENIE W DEFENSYWIE
Trenerzy często wyznają zasadę, że jeśli nie stracisz gola, zdobędziesz co najmniej punkt. Dlatego nic dziwnego, że szkoleniowcy w Ekstraklasie tak rzadko stawiają na młodzież w defensywie. Presja wyniku jest tak duża, że nikt nie chce sobie pozwolić na juniorskie błędy w defensywie.
Jeszcze nie tak dawno zachwycaliśmy się nastoletnim Sebastianem Walukiewiczem w Pogoni. Dzisiaj mamy dwóch młodzieżowców, którzy regularnie grają na środku defensywy. Pierwszym jest Przemysław Wiśniewski z Górnika Zabrze, który ma niepodważalną pozycję w ekipie Marcina Brosza. W Rakowie natomiast objawił się Kamil Piątkowski – jesienią grał solidnie, zbierał niezłe oceny, ale wiosną pojawił się tylko w dwóch spotkaniach i to w obu z ławki rezerwowych, łącznie rozgrywając 25 minut.
Jesienią pewniakiem w składzie Łódzkiego Klubu Sportowego był Jan Sobociński, ale popełniał mnóstwo błędów, które kończyły się golami dla rywali. Niektóre błędy Sobocińskiego były z kategorii tych najprostszych. Nie przez przypadek Czesław Michniewicz nazywa go członkiem Elektrycznych Gitar – defensor ŁKS często zachowuje się jak podpięty do prądu i popełnia rażące błędy, szczególnie przy wyprowadzeniu piłki. Po sprowadzeniu Macieja Dąbrowskiego młodzieżowy reprezentant Polski usiadł na ławce rezerwowych.
Na bokach obrony jest zdecydowanie lepiej. Legia objawiła światu Michała Karbownika, Lech może pochwalić się Robertem Gumnym i Jakubem Kamińskim, który jest nominalnym pomocnikiem, ale jako prawy obrońca prezentuje się również bardzo dobrze. W Lechii Piotr Stokowiec ma komfort wyboru na prawej stronie defensywy pomiędzy Karolem Filą a Rafałem Kobryniem. W Wiśle Płock do pierwszego składu wskoczył Damian Michalski, który przychodził z GKS Bełchatów jako środkowy obrońca, a Radosław Sobolewski nie wystawia go na nominalnej pozycji, bo na obu bokach bloku defensywnego. Kamil Pestka natomiast uzbierał na lewej obronie 952 minuty w Cracovii.
O ile wśród obrońców nie ma szału z młodzieżowcami, wśród bramkarzy jest pustka. Rodzynkiem jest Radosław Majecki z Legii. Poza golkiperem, który latem przeniesie się do Monaco, szanse dostali jedynie Paweł Sokół w Koronie Kielce oraz Bartłomiej Żynel w Wiśle Płock. A niby od lat polska piłka może chwalić się masą utalentowanych golkiperów…
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 9/2020)