MŚ 2018: Belgowie w półfinale!
W piątkowy wieczór poznaliśmy drugiego półfinalistę mistrzostw świata. Została nim Belgia, która po niezwykle dramatycznym i trzymającym w napięciu do samego końca meczu pokonała Brazylię (2:1).
Belgowie w półfinale (fot. Gleb Garanisch / Reuters)
Mecz Brazylia – Belgia tuż po poznaniu par ćwierćfinałowych został określony mianem przedwczesnego finału. Na boisku mieli się przecież spotkać piłkarze dwóch wielkich drużyn, dwóch mocnych kandydatów do zdobycia Pucharu Świata.
Brazylijczycy w 1/8 finału bez większych problemów poradzili sobie z Meksykanami, dając pokaz skutecznego, wyrachowanego i co bardzo ważne – konsekwentnego futbolu defensywnego. To w sumie żadna nowość, ponieważ podczas całego turnieju Brazylia straciła zaledwie jednego gola.
Jeśli chodzi o Belgów, to ci w poprzedniej rundzie uciekli spod topora, odrabiając dwa gole straty w spotkaniu z Japonią i strzelając tego na wagę awansu w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Takie zwycięstwo miało dać podopiecznym Roberto Martineza mocnego kopa psychicznego, ale kibice mieli wątpliwości, czy Belgowie zdołają udźwignąć ciężar łatki „złotego i niespełnionego pokolenia”.
Spotkanie od początku toczyło się w szybkim tempie, a akcja przenosiła się to pod jedno, to pod drugie pole karne. Dwie znakomite okazje stworzyli sobie piłkarze „Canarinhos”, jednak najpierw Belgów uratował słupek, a za drugim razem źle w piłkę trafił Paulinho, który miał przed sobą całą bramkę.
Kiedy wydawało się, że bliżej zdobycia gola są zawodnicy Tite, cios wyprowadzili rywale. W 14. minucie Belgowie dośrodkowali w pole karne Brazylijczyków, a tam dość niefortunną interwencją popisał się Fernandinho, który zaskoczył własnego bramkarza i zdobył gola samobójczego.
Brazylia nie przejęła się zbytnio straconą bramką i od razu rzuciła się do odrabiania strat. W pole karne Thibauta Courtoisa sunęły kolejne ataki, co z kolei było wodą na młyn dla… Belgów, którzy do perfekcji opanowali sztukę kontrataku. Dwa takie wypady o mały włos nie przyniosły „Czerwonym Diabłom” kolejnego trafienia, ponieważ ryzykujący rywale pozostawiali w tyłach bardzo dużo miejsca.
No i jak się okazało, jedna z takich kontr jeszcze przed przerwą przyniosła Belgom drugiego gola. Kilkadziesiąt metrów z piłką przebiegł Romelu Lukaku, który przedarł się przez obronne zasieki rywali niczym czołg i odegrał piłkę do Kevina de Bruyne. Ten znalazł miejsce do oddania strzału i przymierzył idealnie. Alisson wyciągnął się jak długi, ale nie zdołał sięgnąć futbolówki, która tuż przy słupku wpadła do siatki. Belgia – Brazylia 2:0!
W 37. minucie straty do przeciwnika mógł zmniejszyć Philippe Coutinho, którzy uderzył ze swojej ulubionej pozycji, ale na wysokości zadania stanął Courtois, który w spektakularny sposób sparował piłkę do boku.
Od początku drugiej połowy Brazylia ruszyła do zdecydowanych ataków, nie mając już absolutnie nic do stracenia. Efekt? Belgia przez kilkanaście minut po zmianie stron nie potrafiła wyjść ze skuteczną kontrą.
Co ciekawe, dwóch piłkarzy „Canarinhos” w ciągu kilku chwil dwukrotnie padało w polu karnym rywali – najpierw Neymar, a następnie Gabriel Jesus i za każdym razem sędzia uznawał, że podstaw do wskazania na „wapno” nie było. O ile w pierwszej sytuacji była to słuszna decyzja, o tyle w drugim przypadku można było odnieść wrażenie, że Vincent Kompany jednak faulował swojego kolegę z Manchesteru City.
Sygnał do odrabiania strat na kwadrans przed końcem dał rezerwowy Renato Augusto, który wykorzystał precyzyjną wrzutkę od Coutinho, urwał się Janowi Vertonghenowi i strzałem głową skierował piłkę do siatki. Brazylijczycy niemal w ostatniej chwili zdołali złapać był powietrza, dosłownie w momencie, gdy wydawało się, że idą już na dno.
Piłkarze z Ameryki Południowej napierali i mieli dwie świetne okazje, by doprowadzić do remisu. Najpierw fatalnie przestrzelił Augusto, a następnie okropnie skiksował Countinho. Obaj uderzali z odległości kilkunastu metrów, mają przed sobą całą bramkę i mogąc się zapytać bramkarza, w który bok mają strzelić.
Wynik zmianie już ostatecznie nie uległ zmianie i po ostatnim gwizdku z awansu do najlepszej „czwórki” mistrzostw świata mogli cieszyć się Belgowie, którzy udowodnili, że nie bez kozery stawiano ich w ścisłym gronie kandydatów do złota. Brazylijczycy musieli z kolei przełknąć kolejną gorzką pigułkę. Dla „Canarinhos” odpadniecie z turnieju w ćwierćfinale to ogromna klęska.
gar, PiłkaNożna.pl