Przejdź do treści
Morawiecki w politycznym Ruchu

Polska 1 Liga

Morawiecki w politycznym Ruchu

Najpierw próba zorganizowania meczu z Wisłą Kraków na Stadionie Śląskim, a teraz obietnica aż stu milionów złotych na budowę nowego obiektu. Dlaczego premier Mateusz Morawiecki tak mocno zaczął interesować się sprawami Ruchu Chorzów? 

Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Zbliżające się wybory zaskakująco sprawiły, że premier Mateusz Morawiecki został kibicem… beniaminka 1. Ligi. (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)



Ponoć spośród wszystkich nieważnych rzeczy piłka nożna jest najważniejsza. Wprawdzie szef rządu państwa, u granicach którego toczy się wojna, a dodatkowo przeżywa wewnętrzne trudności gospodarcze, z pewnością ma na głowie o wiele istotniejsze sprawy niż właśnie futbol, to właśnie tej dziedzinie sportu w ostatnim czasie Mateusz Morawiecki poświęca wyjątkowo dużo uwagi.

Szczególne zainteresowanie premiera wzbudza… Ruch Chorzów. 

Gdy stało się jasne, że mecz Niebieskich z Wisłą nie odbędzie się na Stadionie Śląskim przez brak porozumienia dotyczącego wielomilionowego odszkodowania za ewentualne szkody wyrządzone przez kibiców, do akcji nieoczekiwanie wkroczył Morawiecki, przekonując, że „możemy mieć na Śląsku piłkarskie święto„.

– „Mecz I Ligi pomiędzy Ruchem Chorzów a Wisłą Kraków może jeszcze się odbyć na Stadionie Śląskim! Stadion Śląski, którego właścicielem jest Marszałek Chełstowski, nie był w stanie zabezpieczyć obiektu, strony nie doszły do porozumienia. Dlatego wzywam Marszałka, aby nie blokował działań państwa. Jesteśmy w stanie ubezpieczyć odpowiednie elementy na stadionie” – napisał na Twitterze. 

Osobiste zaangażowanie Prezesa Rady Ministrów koniec końców nie odwróciło biegu wydarzeń. Jeszcze tego samego dnia w oficjalnym komunikacie Ruch zaznaczył, że jest już po prostu zbyt późno (nieco ponad dwa tygodnie do meczu – przyp. red.), by zorganizować spotkanie Niebieskich z Białą Gwiazdą w Kotle Czarownic. 

Jednocześnie w tym samym oświadczeniu chorzowianie podkreślili, że pierwszorzędnym dla nich problemem jest brak nowego stadionu. – „Wyrażamy gotowość do rozmów i współpracy z każdym, kto mógłby pomóc w realizacji tej inwestycji” – czytamy. Morawiecki nie zraził się nieudaną próbą i podchwycił temat nowej areny dla Ruchu. Premier obiecał aż 100 milionów złotych z budżetu rządu na jego budowę. 

– „Dziś spotkałem się z władzami Chorzowa i Ruchu Chorzów – Prezydentem Andrzejem Kotałą, Zastępcą Prezydenta Miasta Chorzów Marcinem Michalikiem, Prezesem Ruchu Chorzów Sewerynem Siemianowskim oraz Przewodniczącym RN Ruchu Chorzów Marcinem Mańką, by potwierdzić wcześniejsze obietnice, że rząd Prawa i Sprawiedliwości dołoży do budowy nowego stadionu drużyny Niebieskich 50% kosztu inwestycji, czyli ok. 100 mln zł” – relacjonował na swoim koncie na Twitterze.

Obie inicjatywy premiera ws. Ruchu nie pojawiły się przypadkowo. Nie jest to jednak następstwo szczerej i autentycznej pasji szefa rządu do 14-krotnego mistrza Polski, lecz efekt wyrachowanej kalkulacji politycznej w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych. Cel? Pozyskanie sympatii i przychylności nie tylko licznych kibiców Niebieskich, ale również osób, dla których los futbolu na Górnym Śląsku nie jest obojętny.

Aby lepiej zrozumieć logikę kampanii wyborczej Morawieckiego, należy przypomnieć, że oprócz bycia na co dzień premierem, jest również posłem na Sejm, do którego mandat uzyskał z okręgu nr 31, który swoim zasięgiem obejmuje większość Górnego Śląska. W elekcjach w 2019 roku szef rządu znalazł się na 1. miejscu listy Prawa i Sprawiedliwości w tym okręgu i najprawdopodobniej tak stanie się również i w nadchodzących wyborach na jesieni. 

Czyli, mówiąc wprost, to właśnie wśród m.in. mieszkańców Chorzowa i innych górnośląskich miast Morawiecki poszukuje swojego elektoratu. Stąd właśnie tak intensywne zaangażowanie premiera w lobbowaniu za interesami Ruchu, który posiada szeroką rzeszę kibiców w tym regionie. To sprawia, że niezliczona liczba fanów Niebieskich stanowi dla prowadzącego kampanię szefa rządu potencjalnie atrakcyjne źródło rekrutacji wyborców. 

A przecież, trzeba pamiętać, że w poprzednich wyborach Morawiecki w całym okręgu uzyskał procentowo najgorszy wynik właśnie w Chorzowie i w sąsiadujących z nim Piekarami Śląskimi. Zgodnie z danymi Państwowej Komisji Wyborczej w obu wspomnianych miejscowościach premier uzyskał wówczas po 22,85% głosów na listę. To wyraźnie poniżej jego średniego poparcia w regionie (28,47%). Jak widać, w pozostałych powiatach szef rządu cieszył się większą przychylnością:

Katowice – 26,42%
Siemianowice Śląskie – 27,04%
Ruda Śląska – 28,81%
Świętochłowice – 30,18%
Tychy – 30,45%
Mysłowice – 33,46%
bieruńsko-lędziński – 42,47%

Żeby więc poprawić swój wynik wyborczy, Morawiecki potrzebuje zmaksymalizować swoje poparcie m.in. zwłaszcza w Chorzowie i okolicach, gdzie jednym z najważniejszych lokalnych tematów dla mieszkańców jest właśnie Ruch. Troska o los Niebieskich stanowi zatem prosty i potencjalnie bardzo efektywny sposób poszerzenia grona swojego elektoratu. 

Każdy głos się liczy – to nieco wyświechtane powiedzenia na cześć demokracji w nadchodzących wyborach parlamentarnych nabierze na aktualności. Według obecnych notowań sondażowych minimalna różnica przesądzi o tym, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie rządziło samodzielnie przez trzecią z rzędu kadencję, czy też do skonstruowania gabinetu rządowego PiS będzie potrzebowało koalicjanta, czy też może liberalno-lewicowe partie po ośmiu latach bycia w opozycji zdołają wreszcie przejąć władzę. Wygra ten, kto zmobilizuje jak najwięcej swoich zwolenników. 

Politycy, jak to mają zresztą w zwyczaju, w najbliższych miesiącach będą uciekać się do wszystkich możliwych – czasami wręcz dziwacznych – chwytów, by pozyskać kolejne głosy na swoją korzyść. Tak jak premier Morawiecki, który na potrzeby kampanii został najwierniejszym kibicem beniaminka Fortuna 1. Ligi. 

Jan Broda

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024