Przejdź do treści
Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „Piłka Nożna”

Polska Ekstraklasa

Mocne teksty i wywiady. Oto nowa „Piłka Nożna”

W kioskach, salonach prasowych, a także za pośrednictwem naszej aplikacji na Androida i IOS czeka już na Was nowy numer tygodnika „Piłka Nożna”. Poniżej prezentujemy fragmenty tekstów i wywiadów, które możecie znaleźć w środku. To jednak nie wszystko, gdyż nr 29 jest po brzegi wypchany dobrą treścią. Sprawdźcie koniecznie!






PIERWSZY RAZ CRACOVII, A MOŻE TRZECI LECHII? ZOSTAĆ PRYMUSEM W ROCZNIKU


Nie na PGE Narodowym, nie w maju i nie z udziałem drużyn, których powszechnie się spodziewano. Do być może najbardziej nietypowego sezonu w historii nie pasowałoby oczywiste zakończenie.

KONRAD WITKOWSKI


(…)

PROJEKTY DŁUGOTERMINOWE

Cracovia i Lechia rozegrają w Lublinie najważniejszy mecz sezonu. Stawką będzie Puchar Polski, miejsce w eliminacjach Ligi Europy, ale też potwierdzenie słuszności przyjętej koncepcji budowy zespołu. Dojdzie do starcia projektów długofalowych: w polskich warunkach wciąż nie jest standardem, aby ten sam szkoleniowiec pracował w jednym miejscu przez dwa, trzy lub więcej sezonów. W Krakowie oraz Gdańsku uznano trenerów Probierza i Stokowca za ludzi odpowiednich do stworzenia drużyn odpowiadających ambicjom klubów. Nadszedł czas weryfikacji ich działań.

Dobiega końca trzeci sezon pracy szkoleniowca Cracovii. Probierz zyskał ogromny kredyt zaufania u właściciela, Janusza Filipiaka, dorobił się nawet funkcji wiceprezesa. Tak mocnej pozycji nie ma żaden inny trener w Polsce: Probierz jest dla Pasów kimś w rodzaju menedżera w angielskim stylu, w klubie nic – w kwestiach sportowych – nie dzieje się bez jego wiedzy. Dlatego szkoleniowiec bierze pełną odpowiedzialność za wyniki osiągane przez drużynę. A te na razie trudno jednoznacznie osądzić. Pierwszy sezon skończył tylko w grupie B, w kolejnym zajął czwarte miejsce wśród najlepszych. W minionych rozgrywkach Cracovia celowała w podium i długo się na nim utrzymywała, lecz zatrważająca seria sześciu ligowych porażek zepchnęła ją w dół tabeli. Ewentualne zdobycie Pucharu Polski uratuje Pasom sezon i sprawi, że ocena pracy Probierza w trzyletnim cyklu wypadnie pozytywnie. W przypadku porażki na Arenie Lublin będzie 2:1 dla sezonów nieudanych.


Probierz postanowił oprzeć zespół na obcokrajowcach (w kadrze ma ich 18, zdecydowanie najwięcej w Ekstraklasie). Sytuacja, w której obecność Polaków w podstawowym składzie ograniczona jest do wymaganego przez regulamin jednego młodzieżowca, to kuriozum, ale trener broni się, powtarzając pytanie: ma grać ktoś dobry czy Polacy? Należy Probierzowi oddać, że potrafi sprowadzić do Krakowa wartościowych stranierich. W ciągu dwóch lat do klubu trafili Sergiu Hanca, Cornel Rapa, Pelle van Amersfoort, Rafael Lopes oraz David Jablonsky. Odkurzenie Airama Cabrery również się opłaciło.

Średnia punktów na mecz trenera Cracovii wynosi około 1,5. Skuteczniejszy jest Stokowiec, który w roli szkoleniowca Lechii zdobywa przeciętnie 1,74 punktu na spotkanie. Pracę w Trójmieście rozpoczął w trudnym momencie: przejął rozbitą drużynę po Adamie Owenie, otrzymał zadanie utrzymania w Ekstraklasie, ale w trzech początkowych meczach doznał kompletu porażek.
– Jestem trenerem, który sprawdza się w długofalowych projektach – mówił Stokowiec w marcu 2018 roku. Czas przyznał mu rację. Unikając spadku (13. miejsce na finiszu sezonu), zrealizował cel krótkoterminowy. Następnie zabrał się za układanie Lechii po swojemu. Przebudowana drużyna wywalczyła brązowy medal w Ekstraklasie i sięgnęła po Puchar Polski. Od października 2018 do marca 2019 gdański zespół zaliczył serię 16 meczów bez porażki. Stokowiec często podejmował zaskakujące decyzje personalne, odsuwał od składu wartościowych piłkarzy, lecz broniły go wyniki.

(…)

***

90 MINUT Z DOMAGOJEM ANTOLICIEM. DZIESIĘCIU NA PIERWSZYM MIEJSCU


Przez półtora roku grał przeciętnie, ale przy Aleksandarze Vukoviciu wyrósł na kluczową postać Legii i jednego z najlepszych pomocników Ekstraklasy. Domagoj Antolić był jednym z najważniejszych piłkarzy drużyny, która zdobyła mistrzostwo Polski.

PAWEŁ GOŁASZEWSKI


Z dwukrotnym mistrzem Polski porozmawiamy po polsku?
Za długo by to trwało – mówi Antolić. – Z każdym miesiącem radzę sobie coraz lepiej z językiem polskim, ale w niektórych momentach potrzebuję czasu, aby się zastanowić i odpowiednio powiedzieć to, co chcę przekazać. Rozumiem wszystko, gorzej jest z mówieniem, dlatego lepiej rozmawiajmy po angielsku.

Duma rozpiera po powrocie na tron?
Jestem bardzo zadowolony, że odzyskaliśmy tytuł mistrzowski i przypieczętowaliśmy go dwie kolejki przed końcem sezonu. Dla nas jest to nagroda za ciężką pracę przez cały rok. Uważam, że zasłużenie wygraliśmy ligę.

W tym roku feta w Warszawie była wyjątkowa. Zamiast świętowania na Starym Mieście był rejs po Wiśle. Podobało się?
Zdecydowanie! Nigdy wcześniej nie świętowałem tytułu pływając po rzece i nie wiem, czy coś takiego jeszcze kiedykolwiek przeżyję, ale ten rok jest wyjątkowy z wiadomych względów. Kiedy widzisz tylu szczęśliwych i rozśpiewanych kibiców, zapominasz o wszystkim, cieszysz się razem z nimi.

Głowa mocno bolała na drugi dzień?
Nie, ale byłem trochę bardziej zmęczony niż zwykle po meczu. To jedyny taki moment w sezonie.

Jesteście bardzo źli, że już w półfinale pożegnaliście się z Totolotek Pucharem Polski?
Tak, bo chcieliśmy sięgnąć po dublet… To był nasz cel na ten sezon, więc porażka z Cracovią stanowiła spory cios. Kiedy przegrywasz 0:3 musisz pogratulować przeciwnikowi i tyle. Na szczęście mogliśmy się zrewanżować rywalom po czterech dniach w lidze. Byliśmy bardzo zmotywowani, aby się odegrać i nie mieliśmy większych obaw, że to spotkanie możemy przegrać. Chcieliśmy zmazać plamę po pucharowej wpadce.

A nie miałeś żadnych obaw przed powrotem do gry w maju?
Nie, wiedziałem, że dobrze przepracowaliśmy tę kilkutygodniową przerwę i będziemy w formie. Nie mieliśmy łatwego startu, ponieważ zaczęliśmy od trzech wyjazdów, ale kiedy wygraliśmy w Legnicy, Poznaniu i Krakowie byłem przekonany, że nic nas już nie zatrzyma w drodze po tytuł. Nawet po tej ostatniej serii słabszych meczów w grupie mistrzowskiej nie miałem obaw, że coś może się jeszcze wydarzyć niespodziewanego na ostatniej prostej. W Białymstoku nigdy nie gra się łatwo, Piast niedawno był mistrzem Polski i jest bardzo niewygodnym rywalem, a mecze z Lechem wszyscy wiemy, jakie są.

(…)

***

BYŁO, MINĘŁO Z WITOLDEM SIKORSKIM. SYNIA, JAK WY SIĘ NAZYWACIE?

W pożegnalnym meczu Kazimierza Deyny przy Łazienkowskiej, zmienił bohatera wieczoru. Grał w Legii dziewięć lat, zdobył dwa razy Puchar Polski, ale w kraju trochę o nim zapomniano – od prawie 30 lat mieszka w Austrii. Jeśli ktoś sobie przypominał o Witoldzie Sikorskim, to właściwie tylko przy okazji występów jego syna Daniela.

ZBIGNIEW MUCHA


(…)

Czyli generalnie fajne wspomnienia?
Byliśmy rozpoznawalni, sławni, młodzi… Wielkich meczów też nie brakowało. Pamiętam Częstochowę i 5:0 w finale Pucharu Polski z Lechem, strzeliłem gola. Na trybunach i na mieście były straszne awantury. Kibice Lecha w nocy przed meczem urządzili przed naszym hotelem koncert, spać się nie dało. Wielką przyjemność sprawiały nam mecze w europejskich pucharach. Rok po roku rywalizowaliśmy z Interem Mediolan, napakowanym gwiazdami światowej piłki. Dwa razy odpadliśmy. Raz po dogrywce. Za drugim razem udało nam się nawet wygrać mecz przy Łazienkowskiej, a mnie zdobyć bramkę.

Nie wierzę, że wychodząc na plac przeciwko Rummenigge, Passarelli, Altobellemu, Tardellemu nie odczuwaliście respektu?
Zostawialiśmy go w szatni. A na boisku serducho. Jerzy Engel powiedział krótko: nie mamy nic do stracenia, tylko do zyskania. Włosi byli mocni, ale i u nas nie brakowało kozaków, reprezentantów Polski, był choćby Dziekan, który Włochom bardzo się podobał…

Przerastał Legię i polską ligę?
Miał ogromne umiejętności i serce do gry, piłkarz nietuzinkowy. Ale poza tym fajny kompan, uśmiechnięty, nienoszący nosa wysoko. Lubiłem się z Darkiem zakładać o najróżniejsze rzeczy, na przykład o to gramy. 

Dzisiejsza Legia wygrałaby z Interem?
Nie wiem. Jeśli znaleźliby odwagę w sercu, kto wie.

Pamięta pan pewien mecz we wrześniu 1979 roku…
Tego się nie da zapomnieć, ani opisać emocji mną targających. To było pożegnanie Kazimierza Deyny. Zagrał jedną połówkę w barwach Legii, po przerwie założył strój Manchesteru City. A w jego miejsce na boisku w szeregach Legii pojawiłem się ja. Kiedy spiker wyczytał, że miejsce Kazimierza Deyny zajmie Witold Sikorski, to aż gęsiej skórki dostałem.

To był pana jedyny kontakt z Deyną?
Nie, zagraliśmy bodaj w dwóch sparingach. On szykował się do wyjazdu do Anglii, ja w wieku 21 lat trafiłem do Legii z Piaseczna. Grałem tam w Elektroniku, trenował mnie Janusz Żmijewski, który z pozycji stopera przesunął mnie do ataku. A potem przywiózł na Łazienkowską, poszedł do Zbigniewa Korola i zareklamował. Usłyszał jednak, że takich jak ja, z Piaseczna, to w Legii było wielu, tylko niekoniecznie piłką byli zainteresowani. Trener Żmijewski zapewnił, że za pół roku będę grał w ekstraklasie. Pomylił się nieznacznie, na debiut czekałem osiem miesięcy.

Czyli komuś się pan jednak spodobał.
Jako członek drużyny rezerw, a przy tym poborowy odbywający w Legii zasadniczą służbę wojskową, miałem dyżury w mundurze na bramie. Kiedyś się zagapiłem, a jakiś samochód stał i trąbił domagając się wjazdu. Niespiesznie otworzyłem, a za kierownicą trener Andrzej Strejlau. Zaparkował i zamiast do klubu widzę, że wali prosto do mojej dyżurki. „Synia, jak wy się nazywacie, źle ci tutaj? To ja ci załatwię przeniesienie…” – zakomunikował. Nogi się trochę pode mną ugięły. To była środa, a w środy graliśmy sparingi przeciw pierwszej drużynie na Marakanie, piaszczystym bocznym boisku. Strzeliłem gola z 30 metrów. Po meczu trener podszedł i mówi: „Synia, od jutra trenujesz o 11-stej, ale z drugiej strony, na głównym boisku”. I tak się zaczęło. Dziewięć lat, blisko 200 ligowych meczów, 24 bramki

(…)

***

CZY MESSI I GRIEZMANN MOGĄ GRAĆ RAZEM? PSYCHODRAMA

Dwa tygodnie temu wydawało się, że koniec Antoine’a Griezmanna w Barcelonie jest bliski. Po czym miało miejsce klasyczne odbicie się od dna i dziś hiszpańska prasa pisze, że współpraca duetu Messi – Griezmann jest wielką nadzieją Barcy na triumf w Lidze Mistrzów – o ile oczywiście zespół zdoła pozbierać się po klęsce w batalii o mistrzostwo Hiszpanii i słowach Messiego, że tak grając jak w meczu z Osasuną nie ma co marzyć o triumfach. O co w tym chodzi?

LESZEK ORŁOWSKI


Sekwencja zdarzeń wygląda następująco. 

23 czerwca Francuz wychodzi w wyjściowym składzie na mecz z Athletikiem. Jednak nie gra w piłkę, tylko błąka się bez celu po boisku niezauważany przez partnerów, aż w 65 minucie trener Quique Setien litościwe go zeń zdejmuje. 27 czerwca wchodzi na plac w 81 minucie starcia z Celtą Vigo, co można tłumaczyć jako element systemu rotacji. Jednak 30 czerwca brakuje go w jedenastce na kluczowy mecz z Atletico, wbiega na murawę dopiero w 90 minucie, jako ostatni z wykorzystanych tego dnia rezerwowych, mimo że Barca nie wygrywała, lecz tylko remisowała. I to było właśnie owo dno, upokorzenie, które musiało mistrza świata bardzo zaboleć. Można było po tym meczu przeczytać nawet, że AG więcej w klubie z Camp Nou nie zagra, że nakazał agentowi podjęcie rozmów z Juventusem Turyn. Jednak, ku zaskoczeniu, Griezmann 5 lipca zaczął mecz z Villarrealem, mało tego, strzelił gola i należał do najlepszych na boisku. Także 8 lipca w starciu z Espanyolem zagrał od początku i otrzymał wysokie noty. W meczu z Valladolid z kolei doznał kontuzji mięśnia czworogłowego, która wykluczyła go z ostatnich meczów ligowych. 8 sierpnia, na mecz z Napoli w Lidze Mistrzów, ma być jednak gotowy do gry i wspomóc Messiego oraz Luisa Suareza w walce o upragnioną uszatkę. 

Messi musi się posunąć

Jak należy to wszystko interpretować? Skazani jesteśmy na domysły, bo nie znalazł się żaden kret, który zdradziłby mediom, co mówiło się w szatni Barcelony o przypadku Francuza na przełomie czerwca i lipca, kto zabierał głos i jakie stawiał tezy. Jednak wszystko układa się w pewną logiczną całość. Zaprezentujemy naszą wizję w formie dramatu w trzech scenach. 

Scena 1, 24 czerwca, gabinet trenera Setiena, on sam oraz Leo Messi.

Messi: Trenerze, ja już nie mogę grać dłużej z tym Griezmannem. On zupełnie nie czuje naszego futbolu.
Setien: Leo, co masz na myśli?
Messi: Zawsze jest nie tam, gdzie trzeba. Odgrywa piłki nie tak, jak byśmy chcieli. Plącze mi się pod nogami, zajmuje teren, którego potrzebuję, ściąga mi na plecy rywali. Strefa przed polem karnym ma być dla mnie, nie chcę tam żadnego zawalidrogi. Wkurza mnie.
Setien: Masz coś do niego?
Messi: Nie, to fajny chłopak, ale nie umie grać tak, jak powinien grać nasz lewoskrzydłowy i nie chce nawet spróbować. Stoi i czeka na piłkę tam, gdzie my mu jej nigdy nie podamy. My, czyli ja i Luis Suarez, potrzebujemy na lewej stronie kogoś takiego jak Neymar, który weźmie futbolówkę, okiwa dwóch, zagra w pole bramkowe, a nie filozofa.
Setien: Co proponujesz?
Messi: Widział trener, co stało się wczoraj, w meczu z Athletikiem, gdy ściągnął trener Griezmanna, a wpuścił Puiga i Fatiego? Weszła La Masia, zaczęła się gra. Nasza gra. Strzeliliśmy gola, wygraliśmy. To jest to, czego potrzebujemy.
Setien: OK, niech będzie. Dostajecie dwa mecze, by pokazać, że macie rację. Fati i Puig znajdą się w jedenastce na Celtę, jeden z nich także na Atletico. Griezmann odpocznie, podgadam z nim.
Scena 2: 29 czerwca, gabinet Setiena, on sam oraz Antoine Griezmann.
Griezmann: Trenerze, o co chodzi, dlaczego nie zagrałem z Celtą?
Setien: Trzeba było zastosować wariant bez ciebie, z Fatim obok Messiego i Suareza, gdyż on lepiej działał w meczu z Athletikiem od tego z tobą.
Griezmann: Padł remis, czyli rozumiem, że na Atletico wracam do jedenastki?
Setien: Nie.
Griezmann: Czemu?
Setien: Messi i Suarez dostają ostatnią szansę na pokazanie, że nie jesteś im potrzebny i lepiej, żeby jako trzeci grał w ataku Fati.

 

(…)

WSZYSTKIE TEKSTY I WYWIADY MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM NUMERZE (29/2020) 
TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

 



Co można znaleźć w nowej „Piłce Nożnej”?

4. TEMAT TYGODNIA: CRACOVIA CZY LECHIA? FINAŁ PUCHARU POLSKI TO TAKŻE STARCIE DWÓCH PROJEKTÓW – MICHAŁA PROBIERZA I PIOTRA STOKOWCA

7. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA

8. 90 MINUT Z DOMAGOJEM ANTOLICIEM

12. SPADLI Z LIGI, ALE… KTÓRZY Z PIŁKARZY ARKI, KORONY I ŁKS POWINNI ZOSTAĆ W EKSTRAKLASIE?

14. LECH BUDUJE PRZYSZŁOŚĆ ZA 40 MILIONÓW ZŁOTYCH

15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”

17. PROSTO Z NEAPOLU: HUBERT IDASIAK

18. BYŁO, MINĘŁO Z WITOLDEM SIKORSKIM

22. MICHAIL ANTONIO – MŁOT PNEUMATYCZNY

24. MANCHESTER CITY ZOSTAJE W EUROPIE I CO Z TEGO WYNIKA

26. TWO ANGRY MEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI

28. LEEDS UNITED MATEUSZA KLICHA I… JACKA CHARLTONA

30. NAJLEPSZE DRUŻYNY REZERW W HISTORII NIEMIECKIEJ PIŁKI

32. MESSI I GRIEZMANN RAZEM – PROBLEM BARCY CZY ROZWIĄZANIE?

36. REAL MADRYT MISTRZEM HISZPANII

38. PSG I LYON – PRZYGOTOWANI DO LIGI MISTRZÓW?

39. TRUDNY RESTART MLS

40. OSTATNIA KOLEJKA PKO BANK POLSKI EKSTRAKLASY

45. MOTOR LUBLIN PO AWANSIE

48. WP W „PN”

51. NA ZDROWY ROZUM LESZKA ORŁOWSKIEGO

52. DRUŻYNA NA ŻYCZENIE: BAYERN MONACHIUM 1993-94

 


„Piłka Nożna”


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024