W kioskach, salonach prasowych, a także za pośrednictwem naszej aplikacji na Androida i IOS czeka już na Was nowy numer tygodnika „Piłka Nożna”. Poniżej prezentujemy fragmenty tekstów i wywiadów, które możecie znaleźć w środku. To jednak nie wszystko, gdyż nr 47 jest po brzegi wypchany dobrą treścią. Sprawdźcie koniecznie!
„TĘSKNIĘ ZA KADRĄ”. DOGRYWKA Z PRZEMYSŁAWEM FRANKOWSKIM
Właśnie zakończył swój drugi sezon w Major League Soccer, gdyż Chicago Fire nie zakwalifikowali się do play-offów. Polak miał bardzo udaną końcówkę rozgrywek, co na pewno napawa optymizmem w kontekście walki o miejsce w kadrze na Euro. Koronawirus skomplikował sytuację Przemysława Frankowskiego w reprezentacji Polski. Piłkarz liczy jednak, że selekcjoner nie skreśli jego nazwiska przy wyborze zespołu na ten turniej.
MARCIN HARASIMOWICZ
LOS ANGELES
To był chyba najdziwniejszy sezon w twojej karierze? Na pewno, ale nie tylko dla mnie, dla wszystkich – mówi Frankowski.
Zakończyłeś go jednak pozytywnie, bo zdobywając dwie bramki w ostatnim meczu Chicago Fire z NYFC. Po powrocie do zespołu po przerwie spowodowanej kontuzją moja forma była rzeczywiście niezła. Może nie świetna, ale na pewno lepsza niż wcześniej, więc w pewnym sensie trochę szkoda, że sezon się skończył, bo zacząłem grać na swoim, normalnym poziomie. Żałuję, że nie zrobiłem tego trochę wcześniej – może wtedy moje bramki i asysty pomogłyby Fire w awansie do play-offów. A tak mieliśmy szansę do ostatniego meczu, ale ostatecznie się nie udało.
Wspomniałeś o kontuzji, co się dokładnie stało? W meczu z Columbus Crew wszedłem na boisko w 65. minucie. W pewnym momencie wykonałem sprint i poczułem ból w okolicach przywodziciela. Niestety, nie mieliśmy już zmian, więc musiałem dograć to spotkanie do końca, co tylko pogorszyło sytuację. Na trzy tygodnie znalazłem się poza klubową kadrą i przechodziłem rehabilitację. Dopiero po tym okresie zostałem z powrotem dołączony do drużyny.
(…)
Jesienią zostałeś powołany na mecze reprezentacji Polski, ale nie mogłeś przylecieć. Jak odebrałeś wtedy decyzję klubu? Byłem bardzo niezadowolony, bo chciałem polecieć. Dyrektor sportowy Chicago Fire wezwał mnie do gabinetu i oznajmił, że wyjazd na zgrupowanie reprezentacji nie wchodzi w grę. Nie ukrywam, że wyraziłem dosadnie swoje zdanie i pokłóciliśmy się. Później oczywiście zrozumiałem, że to nie tylko ja, ale wszyscy zawodnicy są w takiej sytuacji. Na pewno był to ciężki moment, bo na reprezentacji bardzo mi zależy, a tutaj nic nie mogłem zrobić. Taką decyzję podjęła jednak liga – nikt nie mógł polecieć do Europy.
Obawiasz się, że to może przeszkodzić ci w wyjeździe na Euro 2021? Mam nadzieję, że nie. Oczywiście ciężko coś planować w tych czasach, ale liczę, że okoliczności się zmienią. Na pewno chcę być brany pod uwagę przy wyborze kadry na Euro. Będę walczyć o miejsce w składzie. Myślę, że latem przyszłego roku nie powinno być problemu.
(…)
***
CZTERY Z MINUSEM, ALE DO POPRAWKI. DOGRYWKA Z KONRADEM WRZESIŃSKIM
Pokazuje, że karierę można robić w różnych zakątkach świata. W dalekim Kazachstanie zadebiutował w europejskich pucharach, a niedawno wywalczył pierwszy tytuł mistrzowski. W tamtejszej lidze już rozegrał więcej spotkań niż w Ekstraklasie.
KONRAD WITKOWSKI
Czy miasto Ałmaty zdążyło ochłonąć po zdobyciu mistrzostwa przez Kajrat? Sukces będzie długo pamiętany, ale emocje musiały opaść szybko ze względu na obowiązujące restrykcje – mówi Wrzesiński. – Nie było okazałej fety czy przejazdu odkrytym autobusem przez miasto. Kibice przyszli pod stadion, dosłownie chwilę z nimi pośpiewaliśmy. O większym, wspólnym świętowaniu nie było mowy – w Kazachstanie bardzo pilnuje się zachowywania dystansu społecznego.
Dało się odczuć, że na tytuł trzeba było czekać długich 16 lat? Już kiedy przychodziłem do Kajratu w styczniu 2019 roku, wszyscy mówili o mistrzostwie. W ostatnich latach w klubie występowało kilka gwiazd dużego formatu, jak Andriej Arszawin czy Anatolij Tymoszczuk, ale żadna z nich nie potrafiła poprowadzić zespołu do triumfu w lidze. Udało się nam, w dodatku w bardzo dobrym stylu. Odebranie tytułu Astanie, z którą dwukrotnie wygraliśmy, to duża sprawa. Czuć, że Kajrat długo czekał na to osiągnięcie. Po pracownikach klubu widać radość, nawet osoby zajmujące się boiskami ciągle chodzą uśmiechnięte.
Właściciel klubu uhonorował drużynę w szczególny sposób? Nagrody za mistrzostwo z pewnością będą, choć jeszcze nie wiemy jakie.
Tytuł wywalczyliście szybko, bo już parę kolejek przed końcem sezonu. Kilkanaście punktów przewagi świadczy o tym, że zdominowaliście ligę. Co było waszym głównym atutem w tych rozgrywkach? Stworzyliśmy świetny kolektyw, który ma poczucie własnej wartości. Naszą siłą jest mentalność: nawet jak przyszedł słabszy okres, gdy przegraliśmy mecz, a kilka następnych zremisowaliśmy, nie było w nas ani trochę zwątpienia. Nieustannie szliśmy do przodu jako drużyna, ale też indywidualnie, paru kolegów wróciło do gry po poważnych urazach. Nic by to jednak nie dało, gdyby nie odpowiednie przygotowanie. Bardzo ciężko pracowaliśmy, zarówno przed sezonem, jak i przed jego wznowieniem. W okresie zawieszenia rozgrywek trenowaliśmy codziennie po kilka godzin za pośrednictwem wideokonferencji.
(…)
***
MC ROMA W NOWYM ZESTAWIE, CZYLI: WIĘKSZE ŻARCIE
Zwyczajnie nie było wyboru i James Pallotta dłużej nie mógł być prezydentem Romy. Nie miał już chęci i cierpliwości, długi rosły, projekty upadały, kibice patrzyli wilkiem. 17 sierpnia rządy przejął Dan Friedkin i zapowiada się, że z nim da się polatać.
TOMASZ LIPIŃSKI
Ta lotnicza metafora jest jak najbardziej na miejscu. Lotnictwo to z dziada pradziada rodzinna pasja nowych właścicieli. Kenny Friedkin walczył w powietrzu podczas drugiej wojny światowej i założył kampanię Pacific Southwest Airlines, jego syn Thomas był pilotem, kolekcjonerem zabytkowych samolotów i rozpoczął flirt z kinem, użyczając latających obiektów na potrzeby filmów. Wnuk Kenny’ego i syn Thomasa, rzeczony Dan także radzi sobie za sterami i zdarzyło mu się pilotować swoim Spitfirem na planie filmu „Dunkierka”. Bardziej samochody niż samoloty, ale także hotele, kino, luksusowa turystyka i polityka gdzieś w tle stały się źródłem bogactwa rodziny, której majątek w 2020 roku magazyn „Forbes” oszacował na ponad 4 miliardy dolarów. Na Romę wydali spory procent tej kwoty. Ubili targu z Pallottą za 199 milionów euro. Zobowiązali się też przejąć klubowe długi wielkości 300 milionów. Razem wyszło prawie 500 milionów. Według niektórych źródeł ciut więcej.
Awans kapitana
Pallotta przetrwał na szczycie prawie 9 lat i – w dużym skrócie pisząc – był to czas ciągłych turbulencji. Najpierw wywołał je wybrany na trenera Luis Enrique, który z Romy nie dał rady zrobić drugiej Barcelony, później wielu emocji dostarczył toksyczny związek trenera Luciano Spallettiego z Francesco Tottim, w złej atmosferze odbyło się rozstanie z Daniele de Rossim, na rzymskim Koloseum poległ Maximus wśród dyrektorów sportowy – Monchi. Awans do półfinału Ligi Mistrzów w 2018 roku też uznać należy za niemały wstrząs. Ano właśnie, oceniając od strony czysto piłkarskiej, na obronę Pallotty znalazłoby się kilka argumentów. Tam, gdzie poległ z kretesem to organizacja i zarządzanie.
Już w 2012 roku podpisał pierwsze porozumienie w sprawie budowy stadionu, z finansowego punktu widzenia – absolutnego priorytetu. Miał nadzieję, że w ciągu czterech lat uda mu się ukończyć projekt. Jakże dużym okazał się naiwniakiem. Nie udało mu się skruszyć muru zbudowanego z dziwnych i zmieniających się zbyt często układów politycznych, biurokracji, korupcji, niewykluczone, że także wpływów mafijnych. Wydał 80 milionów i właściwie nie ruszył z miejsca. Zdaje się, że jego następcy zamiast coś kontynuować będą zaczynali od zera. Nawet w innym punkcie miasta niż się wszystkim do tej pory wydawało. Jeśli Roma doczeka się własnego stadionu przed 2025 rokiem, to będzie sukces na miarę scudetta z 2001.
Friedkinowie zabrali się do rządzenia w racjonalny sposób. Nie rzucili milionami na transfery w celu przypodobania się rzymskiemu ludowi. Nie wykonali pod publiczkę niczego spektakularnego. W zamian zakasali rękawy do pracy u podstaw. Utworzyli specjalny oddział Roma Department, który – przepraszamy za oficjalne sformułowania – stanie na straży zacieśniania więzi klubu z miastem.
(…)
***
REPREZENTACJA ROSJI. JUŻ NIE FARBUJĄ LISÓW
W Rosji przygasa moda na naturalizowanie kolejnych reprezentantów. Wydaje się jednak, że choć wzbudzała wiele kontrowersji, drużynie narodowej i tamtejszemu futbolowi przyniosła więcej korzyści niż szkody.
JAROSŁAW TOMCZYK
(…)
ROSYJSKIE MULTIKULTI
– Fernandes zrobił coś niezwykle ważnego – uważa Alberto Garcia Lopez. – Rosjanie go pokochali za grę, ale i uznali za styl bycia, przez co mocno zmienili swoje spojrzenie na naturalizowanych innostranców. Dokonał przełomu w wielu głowach, nauczył tolerancji, w czym oczywiście pomógł dobry wynik na mundialu.
– W jakiejś mierze skłonny jestem się zgodzić z tą tezą, ale byłbym ostrożny – ripostuje Baszkirow. – Pewna grupa ludzi tolerancji nigdy się nie nauczy i to nie tylko w Rosji. Rasistowskie incydenty dotykają sportowców także w Anglii czy USA i niestety z dnia na dzień nie znikną. Ale zwłaszcza starsze pokolenie na pewno przekonało się, że Brazylijczyk może stać się Rosjaninem.
W lipcu 2018 roku rosyjski paszport otrzymał jeszcze jeden brazylijski piłkarz. Napastnik Krasnodaru – Ari. Zadebiutował jako pierwszy czarnoskóry gracz w Sbornej. Opór społeczny nie był już tak silny jak w pierwszej dekadzie wieku, gdy próbowano dać szanse w reprezentacji Kameruńczykowi Jerremu Tchuisse czy Brazylijczykowi Wellintonowi. Ari zaliczył jednak tylko dwa mecze dla Rosji – towarzyski z Niemcami i ze Szwecją w Lidze Narodów, oba zresztą przegrane do zera, i na tym się skończyło.
– Nie chodziło o kolor jego skóry. Dla mnie zresztą on nigdy nie miał znaczenia, choć faktycznie wytłumaczyć moim dziadkom, że w koszulce naszej reprezentacji biega czarnoskóry już takie łatwe nie było. Ari to był dobry piłkarz ligowy, ale nie formatu reprezentacyjnego, a poza tym debiutował mając już 33 lata, to do niczego nie prowadziło – przekonuje Rakiszew.
Jesień po rosyjskim mundialu śmiało można określić szczytowym okresem farbowania lisów na potrzeby Sbornej. Oprócz trójki Brazylijczyków w koszulkach z dwugłowym orłem hasali wówczas jeszcze mający niemieckie pochodzenie Roman Neustaedter i Konstantin Rausch, oraz Gruzin Georgij Dżikija.
Defensywny pomocnik Neustaedter, podobnie jak Fernandes, zanim trafił do Sbornej miał za sobą mecze w innej reprezentacji. Gdy był zawodnikiem Schalke 04 Joachim Loew dał mu zagrać po kilka minut w towarzyskich meczach Niemiec z Holandią i Ekwadorem, a potem całkiem o nim zapomniał. Przodkowie Neustaedtera byli nadwołżańskimi Niemcami, a on sam urodził się jeszcze w czasach ZSRR w Dniepropietrowsku, gdy jego ojciec grał w tamtejszym Dnipro. W wieku czterech lat wyemigrował z rodziną do Niemiec. Tuż przed francuskim Euro otrzymał rosyjski paszport, zagrał towarzysko kilkanaście minut z Czechami, by w inauguracyjnej turniejowej grze z Anglią wyjść w podstawowym składzie. Potem była jeszcze połówka w fatalnie przegranym 1:2 meczu ze Słowacją i właściwie tyle było z niego pożytku. Nie licząc epizodów, Czerczesow nie zamierzał z niego korzystać.
(…)
WSZYSTKIE TEKSTY I WYWIADY MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (NR 47 / 2020)
NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”
CO MOŻNA ZNALEŹĆ Z NOWEJ „PIŁCE NOŻNEJ”?
4. TEMAT TYGODNIA: CO WIEMY O REPREZENTACJI POLSKI PO MECZACH Z WŁOCHAMI I HOLANDIĄ?
7. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA
8. 90 MINUT Z PRZEMYSŁAWEM FRANKOWSKIM
11. 20-LECIE POLSATU SPORT
12. ZAMKNIĘTY ETAP MŁODZIEŻÓWKI
14. JAGIELLONIA STOI CZY COFA SIĘ?
15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”
16. DOGRYWKA Z KONRADEM WRZESIŃSKIM, MISTRZEM KAZACHSTANU
18. KU POKRZEPIENIU SERC: BYĆ LEPSZM OD MISTRZA, CZYLI JAK BIAŁO-CZERWONI POKONYWALI CHAMPIONÓW
20. WSPOMNIENIE ADAMA MUSIAŁA
22. DIOGO JOTA – JAK ULEPSZYĆ ZABÓJCZE TRIO LIVERPOOLU
24. CZY GUARDIOLA SIĘ SKOŃCZYŁ?
26. TWO ANGRY MEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI
28. NA CZYM POLEGA FENOMEN ARGENTYŃSKICH TRENERÓW W HISZPANII
30. WIĘKSZE ŻARCIE – NOWE ŻYCIE W ROMIE
32. FARBOWANE LISY PROSTO Z ROSJI
34. DOMINIK SZOBOSZLAI OD A DO Z
35. SŁOWACY – NASZ RYWAL NA EURO
38. LIGA NARODÓW: WIELKA CZWÓRKA I RESZTA
48. WP W „PN”, CZYLI CO SŁYCHAĆ U EMMANUELA OLISADEBE