Juventus FC wykorzystał szansę i wrócił na fotel lidera Serie A. Stara Dama pokonała w delegacji Romę (2:1), rozstrzygając o losach zawodów jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa.
Cristiano Ronaldo pewnie wykorzystał rzut karny (fot. Reuters)
Po tym jak w sobotę punkty stracił Inter Mediolan, przed piłkarzami Juventusu otworzyła się szansa na zyskanie dwupunktowej przewagi nad najgroźniejszych rywalem w wyścigu po mistrzostwo kraju. Żeby tak się stało, Stara Dama musiała wygrać swój niedzielny mecz, co wcale nie było tak oczywistą kwestią, ponieważ piłkarzy Maurizio Sarriego czekała trudna przeprawa w Rzymie.
Patrząc na najnowszą historię starć Romy i Juventusu bardzo łatwo dostrzec, że na Stadio Olimpico ekipie z Turynu nie grało się łatwo. Ostatnie ligowe zwycięstwo na boisku tego rywala Stara Dama odniosła w maju 2014 roku, a od tego czasu dwa mecze kończyły się remisami, a dwa zwycięstwami Giallorossich.
Jeśli kibice Romy liczyli na to, że i tym razem ich pupile będę w stanie napsuć krwi faworytowi, to ich zapał został bardzo szybko ostudzony. Już bowiem w drugiej minucie Paulo Dybala dośrodkował w pole karne rywala, a tam – przy fatalnej postawie graczy gospodarzy – piłkę do siatki skierował Merih Demiral.
Zanim Roma zdołała otrząsnąć się po stracie pierwszej bramki, Juventus już podwyższył prowadzenie. Katastrofalną pomyłkę przed własną bramką popełnił Jordan Veretout, który stracił piłkę i próbując się ratować, sfaulował Dybalę. Sędzia nie miał wyboru i po prostu musiał wskazać na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się z kolei Cristiano Ronaldo i można było postawić tezę, że Juventus nie wypuści już przeciwnika ze swoich szponów.
Jak się okazało, to był dopiero początek emocji na Olimpico, ponieważ już w 19. minucie boiska musiał opuścić strzelec pierwszej bramki dla Juventusu. Demiral niefortunnie upadł na murawę i chociaż po minięciu pierwszego szoku chciał wrócić na boisko, to sztab medyczny mistrza Włoch nie wydał na to zgody.
Goście stracili Demirala, a Roma z kolei jeszcze przed przerwą straciła Nicolo Zaniolo. Utalentowany Włochy rozpędzony zaczął mijać rywali niczym tyczki slalomowe, ale jego rajd został przerwa przez aż dwóch graczy Juventusu. Efekt był taki, że piłkarz Giallorossich padł na boisko i od razu było wiadomo, że stało się coś złego. Kilka minut później zapłakany Zaniolo został na noszach zwieziony z boiska i można zakładać, że bezpośrednio ze stadionu udał się do szpitala. Jeszcze w trakcie meczu zaczęły pojawić się informacje o tym, że zerwał on więzadła krzyżowe i w poniedziałek przejdzie operację. Niestety, bardzo szybko zostały one potwierdzone.
O ile pierwsze połowa przyniosła sporo emocji, to po zmianie stron spotkanie ewidentnie straciło na impecie. Juventus już nie forsował tak bardzo tempa mając pewny wynik, natomiast Romie brakowało argumentów, by strzelić gola kontaktowego, który rozpaliły ogień wśród gospodarzy na nowo. Najbliżej wpisania się listę strzelców byli Edin Dzeko i Cengiz Under. Po strzale pierwszego gości uratował słupek, a przy uderzeniu drugiego znakomicie interweniował Wojciech Szczęsny.
Co ciekawe, przy okazji tej drugiej akcji sędzia dopatrzył się zagrania ręką Alexa Sandro i po obejrzeniu powtórek zdecydował się podyktować karnego dla Romy. Do siatki trafił z kolei Diego Perotti i kibice na Olimpico uwierzyli w korzystny rezultat.
Gospodarze zaczęli mocniej naciskać i coraz mocniej się odrywali. To z kolei pozwalało Juventusowi groźnie kontratakować, a jeden z takich ataków zakończył się golem. Ronaldo wyłożył piłkę do Gonzalo Higuaina, a ten płaskim uderzeniem pokonał bramkarza. Jak się jednak okazało, Argentyńczyk znajdował się na minimalnym spalonym.
Kolejnych goli już w stolicy nie obejrzeliśmy i po ostatnim gwizdku to piłkarze Juventusu mogli się cieszyć ze zwycięstwa, trzech punktów i awansu na pierwsze miejsce w ligowej tabeli.
gar, PiłkaNożna.pl