Wczoraj Barcelona i Sevilla zapewniły sobie wyjście z grupy Ligi Mistrzów, Real i Atletico nie zrobią tego nawet w przypadku zwycięstw w dzisiejszych meczach, a wręcz przeciwnie – porażki będą oznaczać znaczną redukcję szans na kwalifikację. Jak pisze „Marca”, znajdą się w takim wypadku po szyję w wodzie. Zatem dla obu madryckich ekip o 21.00 zacznie się prawdziwie sądny wieczór.
Ważny wieczór dla Zinedine Zidane’a (foto: Reuters)
– To finał. I na pewno będziemy dziś cierpieć – słowa Zinedine’a Zidane’a przed starciem Realu z Interem z pewnością nie pobrzmiewają optymizmem. Fatalny występ przeciwko Villarreal także do niego nie skłania. Ale najbardziej miłośników Los Blancos przeraża fakt, że w Mediolanie nie wystąpią liderzy obrony i ataku, czyli Sergio Ramos i Karim Benzema. Gdy koledzy wsiadali do samolotu, obaj gwiazdorzy trenowali w Valdebebas. Ba czym wobec tego opierać nadzieje na sukces?
W Atletico, choć zespół ma tyle samo punktów co Real, wszyscy oczywiście znajdują się, dzięki zwycięstwu nad Barcą w lidze, w lepszych nastrojach. Porażka wprawdzie pociągnie zespół w dół, ale z drugiej strony zwycięstwo nad Lokomotiwem Moskwa sprawi, że zespół będzie już jedną nogą w fazie pucharowej. Cholo Simeone, jak donoszą miejscowe media, planuje pokonać Rosjan przy użyciu Diego Costy, który w meczu z Barceloną powrócił do gry po miesięcznym leczeniu kontuzji.
Luis Suarez nadal jest poza kadrą z powodu koronawirusa, zaś Joao Felix wydaje się bardzo zmęczony po ostatnich meczach w klubie i zespole narodowym. W pomocy Simeone też nie ma wielkiego wyboru, gdyż Torreira jest chory, Herrera kontuzjowany, a Kondogbia nie został zgłoszony do Ligi Mistrzów. Będą musieli zatem zagrać Koke i Saul. Do obrony wraca Lodi i kibuce liczą, że to on obsłuży Diego Costę kilkoma dobrymi centrami.
Wyniki Realu i Atletico w czwartej kolejce Ligi Mistrzów naznaczą przyszłość zespołu w tych rozgrywkach: albo będzie z górki, albo stromo pod nią.
Leszek Orłowski „Piłka Nożna”