Przejdź do treści
Łukasz Gikiewicz: Piłkarski pieprz i wanilia

Polska Ekstraklasa

Łukasz Gikiewicz: Piłkarski pieprz i wanilia

Jako młody chłopak z zapartym tchem oglądałem w telewizji kultowy program „Pieprz i wanilia” prowadzony przez Elżbietę Dzikowską i Tony’ego Halika. W „PN” w rolę przewodnika po różnych zakątkach świata wcieli się piłkarz. Czas na podróż z Łukaszem Gikiewiczem.

Łukasz Gikiewicz przed nowym wyzwaniem

Zawód piłkarza nieodłącznie związany jest z bliższymi i dalszymi wyjazdami oraz częstymi przeprowadzkami. Jeśli ktoś jest otwarty na zmiany i inne kultury, może połączyć przyjemne z pożytecznym. – Nie mam z tym problemów, zarabiać można wszędzie, a dodatkowo bardzo lubię się uczyć języków obcych – przyznaje Gikiewicz, który w ciągu ostatnich trzydziestu miesięcy występował w pięciu zagranicznych klubach z czterech krajów: Cypru, Kazachstanu, Bułgarii i Arabii Saudyjskiej.

Omonia i panowie piłkarze
Po trzech sezonach spędzonych w Śląsku Wrocław, okraszonych mistrzostwem i Superpucharem, Gikiewicz zdecydował się na zmianę otoczenia. Latem 2013 roku został zawodnikiem Omonii Nikozja.

– Nie miałem obaw, wiedziałem, że podstawą jest język. Mówiłem po angielsku i serbsko-chorwacku (ma narzeczoną Chorwatkę – przyp. red.), a trenerem był Macedończyk, który rozmawiał ze mną właśnie w tym języku. Wiedziałem więc, że nie zginę.

(…)

Toboł i wesoły samolot
– Miałem trzy dni na podjęcie decyzji. Drużyna przebywała akurat na zgrupowaniu w Turcji i prezes czekał z kontraktem. W Omonii pojawiła się informacja, że jestem chory, a ja tymczasem pojechałem na turecką stronę Nikozji, wziąłem taksówkę na lotnisko i poleciałem do Turcji – przywołuje kulisy transferu do Kazachstanu.

(…)

A jeśli ktoś nie lubi komediowego Borata, to w kazachskim rozdziale opowieści jest również gratka dla miłośników filmu „Aviator”. Pierwszy zespół lata na mecze samolotem. Ale to nie był… klasyczny samolot. Gdy startował, można się było otruć spalinami. Maszyny były wiekowe, w czasie lotu normalnie rozmawiało się przez komórki. Pilot chodził i z nami żartował, a lecieliśmy na autopilocie. Po każdym meczu kapitan pił whisky na pokładzie, latała z nami ta sama stewardessa, którą zawodnicy podszczypywali. Folklor, jak to w Kazachstanie.

(…)

Leszek Bartnicki

Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika „Piłka Nożna”. Od wtorku w kioskach!

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024