Liverpool FC przegrał w klasyku. Rooney strzelił decydującego gola
Bez względu na pozycję w tabeli oraz aktualną dyspozycję, starcia Liverpoolu z Manchesterem United zawsze są wielkim wydarzeniem w Anglii. Dzisiaj dwie potęgi zmierzyły się w pierwszym niedzielnym meczu Premier League.
Znaczenie tego starcia w momencie, kiedy zarówno LFC, jak i MU grają poniżej oczekiwań, było jeszcze większe. Przecież zwycięstwo z odwiecznym rywalem mogłoby dać impuls do coraz lepszej gry w dalszej części rozgrywek.
Przed dzisiejszym spotkaniem Manchester United miał trzy punkty przewagi nad swoim rywalem. Obydwie drużyny w obecnym sezonie grają w kratkę i naprawdę trudno było przewidzieć, co wydarzy się w niedzielnym starciu.
Od pierwszych minut spotkania zawodnicy Liverpoolu oraz Manchesteru United nie dostosowali się do ogromnych oczekiwań. Na murawie oglądaliśmy bardzo dużo walki, ale mało finezyjnych zagrań i widowiskowych akcji ofensywnych. Po 45 minutach gry mieliśmy remis 0:0, ale nic w tym dziwnego. Przez pierwszą połowę zobaczyliśmy zaledwie jeden celny strzał.
Początek drugiej połowy spotkania należał do Liverpoolu. Gospodarze byli zdecydowanie groźniejsi i w 50. minucie mogli w końcu wyjść na prowadzenie. Emre Can przeprowadził kapitalną indywidualną akcję i oddał strzał z kilku metrów, ale świetną interwencją popisał się David de Gea. Gdyby nie instynkt hiszpańskiego golkipera, to The Reds wyszliby na prowadzenie.
Jednak jako pierwsi skuteczny cios zadali piłkarze Manchesteru United. W 78. minucie Marouane Fellaini oddał uderzenie głową, ale futbolówka trafiła w poprzeczkę. Do piłki dopadł Wayne Rooney, który nie zawiódł i dał prowadzenie Czerwonym Diabłom.
Jak się później okazało, było to trafienie na wagę trzech punktów. W końcówce Liverpool starał się wyrównać, ale gospodarzom zabrakło czasu oraz koncepcji na grę w ofensywie. Manchester United uciekł w tabeli odwiecznemu rywalowi.
gmar, PilkaNozna.pl
foto: Łukasz Skwiot