Za nami runda, której rozegranie w warunkach pandemii samo w sobie jest sukcesem. Jesień w PKO Bank Polski Ekstraklasie przyniosła kilka niespodziewanych rozstrzygnięć, choć generalnie nie można jej określić mianem zaskakującej. Minione pół roku potwierdziło natomiast, że jest to liga drużyn grających zrywami.
Kamil Drygas i jego koledzy w najwyższej dyspozycji byli w grudniu. Wcześniej też nie przynosili wstydu, co pozwoliło Pogoni zakończyć rundę jesienną na najniższym stopniu podium (foto: Krzysztof Cichomski/400mm.pl)
Najrówniejszą formę zaprezentowała Legia Warszawa, co dało jej pozycję lidera, natomiast najbardziej konsekwentne w swej beznadziejności było Podbeskidzie Bielsko-Biała, w związku z czym przerwę zimową spędzi na jedynym miejscu spadkowym. Nie było w tej rundzie zespołu wyraźnie lepszego od reszty, potrafiącego zdominować rozgrywki od A do Z. Ci, którzy łapali zwyżkę formy, mogli podobać się przez kilka tygodni, lecz później spuszczali z tonu. W efekcie każdy miesiąc miał innych bohaterów.
Sierpień, czyli zDolny Śląsk
Początkowe kolejki należały do zespołów z południowej części kraju. W sezon wybornie weszły kluby z Dolnego Śląska – Zagłębie Lubin oraz Śląsk Wrocław na starcie zgromadziły komplet punktów. Siłę pokazał Górnik Zabrze, który również wygrał oba sierpniowe spotkania, choć warto zauważyć, że mierzył się wyłącznie z beniaminkami.
Wrzesień, czyli bez kompletu
Górnik wciąż grał świetnie, odprawiając z kwitkiem Lechię Gdańsk i Legię, jednak nie ustrzegł się błędu. Serię zwycięstw drużyny z Zabrza przerwał bezbramkowy remis z Wisłą Kraków. Na wysokie obroty wszedł Raków Częstochowa, który także wywalczył siedem punktów w trzech kolejkach.
Październik, czyli show Rakowa
Perfekcyjny okres zespołu prowadzonego przez Marka Papszuna. Częstochowska drużyna potwierdziła wysokie aspiracje, przechodząc przez miesiąc niczym tornado: pewnie pokonała Wisłę Płock, w Zabrzu nie pozostawiła złudzeń rewelacji początku sezonu, a na deser ograła Stal Mielec. Całą rundę Raków może zaliczyć do udanych, jednak to właśnie w październiku był u szczytu formy.
Listopad, czyli Legia idzie po swoje
Stołeczna drużyna rozegrała aż cztery mecze, dzięki czemu zgromadziła więcej punktów niż odradzający się Piast Gliwice, z którym zresztą zremisowała na swoim stadionie. Zespół trenera Czesława Michniewicza nie porywał stylem, jednak mógł imponować konsekwencją. Wartę Poznań Wojskowi pokonali wysoko, za to z Lechem i Cracovią zwyciężali minimalnie. To jednak bez znaczenia, a listopadowe rezultaty okazały się kluczowe dla triumfu Legii w rundzie jesiennej.
Grudzień, czyli warto było poczekać
Władze Pogoni głośno protestowały przeciwko przełożeniu meczu z Lechem, gdy ten przebijał się do fazy grupowej Ligi Europy. Tymczasem zmiana terminu okazała się dla Portowców bardzo korzystna – można wątpić, czy w końcówce września drużyna Kosty Runjaicia uporałaby się z opromienionym międzynarodowymi sukcesami Kolejorzem, a tak, w grudniu, efektownie znokautowała zmęczonego oponenta. Mecz przy Bułgarskiej był popisem Pogoni, w pozostałych szło jej trudniej, choć ostatecznie prawie zawsze stawiała na swoim. Prawie, gdyż ostatni miesiąc roku zaczęła od totalnie bezbarwnego 0:0 w Płocku. 13 punktów w pięciu meczach i tylko jedna stracona bramka – te liczby potwierdzają, że w końcówce rundy Szczecin miał bezapelacyjnie najlepszy zespół w Ekstraklasie.
Konrad Witkowski