Przejdź do treści
Leszek Orłowski i jego „Na zdrowy rozum”

Ligi w Europie La Liga

Leszek Orłowski i jego „Na zdrowy rozum”

Ja też jeszcze całkiem niedawno, tak jak Wy, szczęściarze, teraz, nie miałem pojęcia, że kiedyś istniał znakomity piłkarz nazwiskiem Enrique Molina. Ale teraz już wiem i jestem pewien, że nigdy o nim nie zapomnę. Jego historia, odkąd ją poznałem, dręczy mnie bowiem i prześladuje, nie mogę się od niej uwolnić. Pomóc może mi chyba tylko opowiedzenie jej innym – a nuż nerwica natręctw przejdzie na nich, czyli na Was? Tak oto pierwszy raz w życiu piszę felieton terapeutyczny.



LESZEK ORŁOWSKI

Enrique Molina urodził się w Walencji w 1904 roku. Pochodził z biednej rodziny. Jako dziecko zafascynowały go dwa świeże jeszcze światowe wynalazki: piłka nożna i samochody. Będąc nastolatkiem zarabiał na życie w warsztacie samochodowym, a popołudniami coraz lepiej kopał piłkę w klubie z rodzinnego miasta o nazwie Gimnastico. 

Wkrótce został jego gwiazdą. Dziś można go śmiało określić mianem pierwszego wielkiego zdrajcy w historii futbolu. Oto bowiem pewnego dnia w 1922 roku umawiał się z kolegami z zespołu na kolejne mecze, a wieczorem już trenował w innym klubie z Walencji: Valencia CF, która go po prostu podkupiła. Szybko został jej gwiazdą, a w 1931 roku wywalczył awans do Primera Division. Był już wtedy człowiekiem zamożnym. Uprawiając futbol nie zaniedbywał bowiem swej drugiej pasji i najpierw dorobił się własnego warsztatu samochodowego, potem zaczął handlować autami, by w końcu zostać przedstawicielem kilku znanych marek. U niego zaopatrywała się w luksusowe bryki cała elita Walencji. Jako gwiazda futbolu i człowiek znany w mieście, zaczął dostawać oferty reklamowe, które bez krępacji przyjmował. Stać go było na to, by wobec kłopotów finansowych klubu zrezygnować na pewien czas z pobierania wynagrodzenia za grę. 

W 1933 nastąpił pierwszy zwrotny moment jego życia. Nagle zmarła mu poślubiona kilka miesięcy wcześniej żona – może by do tego nie doszło, gdyby ktoś szybciej wezwał pomoc, kiedy upadła, ale on akurat gmerał w swoim warsztacie przy jakimś aucie. Po tej tragedii nie był w stanie dłużej grać w piłkę – z dnia na dzień zakończył karierę. W barwach Valencii rozegrał łącznie 323 mecze na pozycji pomocnika.

Wkrótce nastały trudne czasy dla Hiszpanii. Gdy wybuchała wojna domowa, opowiedział się po stronie republikańskiej, został miejskim radnym, po czym trafił do frankistowskiego obozu. Ale oto pewnego dnia lewicowa milicja, która akurat opanowała Walencję, przeprowadziła rzeź osób podejrzanych o falangistowskie sympatie. Straciło w niej życie trzech braci Moliny – wszyscy byli księżmi oraz siostra-zakonnica. Choć wcześniej miał inne poglądy niż rodzeństwo, po tym wydarzeniu całkowicie mu się one zmieniły. Przystąpił do zwycięskiego obozu. Przez kilka lat zajmował się z oddaniem tropieniem autentycznych i rzekomych komunistów. 

Był konfidentem frankistowskiej policji, prawdziwą bestią, posłał do więzienia i na śmierć wielu niczego niewinnych ludzi. Jednocześnie zaś znów działał w futbolu – został członkiem zarządu Valencii, a potem szefem lokalnej federacji piłkarskiej.

Gdy Hitler ruszył na Rosję, zgłosił się formowanego w Hiszpanii tak zwanego Division Azul. 47-tysięczna ostatecznie brygada miała składać się wedle życzenia wodza Trzeciej Rzeszy z samych zawodowych żołnierzy, ale ostatecznie znaleźli się w jej składzie także dotychczasowi cywile. Hitler nazwał ich pewnego razu bandą łachmaniarzy, ale był też pod wrażeniem walorów bojowych Hiszpanów. Molina został przydzielony do kierowania motocyklem z koszem i wysłany pod oblegany Leningrad. 10, a może 11 lipca 1943 roku przewoził dwóch swoich dowódców, gdy pojazd został trafiony sowieckim pociskiem. Pasażerowie, kapitanowie Benito i Figuerola przeżyli, były gwiazdor Valencii po kilku dniach zmarł w szpitalu od ran. 

Przyznacie państwo, że ta ponura, upiorna wręcz historia może nie dawać spokoju. Co o niej powiedzieć, jak ją skomentować? Nie wiem, nie będę nawet próbował. Biedźcie się sami. 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA 42/2020”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 47/2024

Nr 47/2024