Leszczyński: Bramkarz musi być szalony
Jest bez wątpienia jednym z najzdolniejszych bramkarzy młodego pokolenia, ale każda oficjalna rozmowa z nim okazuje się sporym wyzwaniem. O futbolu może mówić na okrągło, tyle że nie z każdym i nie wszędzie, bo poza boiskiem pozostaje zawsze skromnym i nieśmiałym piłkarzem.
ROZMAWIAŁ PIOTR WOJCIECHOWSKI
(…)
Piętnastolatek grający na klepisku w lidze okręgowej, przebierający się w szatni z dykty, to według pana dobra szkoła życia?
Tak naprawdę wszyscy znamy realia, w jakich kształtowały się nasze kolejne piłkarskie pokolenia. Należałem do ostatniego, które poznawało na własnej skórze uroki futbolu w tym najbardziej siermiężnym wydaniu. W Polsce nastała obecnie moda na szkolenie młodzieży, dzięki temu mali piłkarze, którzy uczą się futbolowego abecadła w licznych akademiach piłkarskich, dostają pod nos niemal wszystko, zaczynając od strojów, na butach renomowanych firm i wynajmowanych za ciężkie pieniądze boiskach kończąc. Mnie i moim rówieśnikom było znacznie trudniej, ale dzięki temu mamy satysfakcję, że ci, którzy wytrwali i mieli najwięcej serca do piłki, dziś należą do najlepszych. U nas poza boiskiem zawsze był szacunek do starszych kolegów, chociaż jako bramkarz starałem się na boisku wszystkimi dyrygować. Nie wychodziło to najgorzej, skoro z okręgówki awansowałem bezpośrednio aż do pierwszej ligi.
Przedstawiciel nowoczesnej sztuki bramkarskiej to…?
Ktoś, kto doskonale radzi sobie w grze na linii bramkowej, potrafi utrzymać piłkę i dokładnym wznowieniem lub podaniem rozpocząć atak pozycyjny. Zawsze lubiłem mieć piłkę przy nodze, w podwórkowych meczach chętnie przyjmowałem rolę zawodnika ze środka pola, a w okresie gry w juniorach mój trener przez pierwszą połówkę meczu kazał mi być bramkarzem, w drugiej odsłonie odsyłał do formacji pomocy. Przyznam się, że właśnie wtedy nabierałem większej pewności siebie, głównie przy wyprowadzaniu piłki z własnego pola karnego. Do dziś uważam, że był to doskonały pomysł.
Po przeprowadzce do Dolcanu wiele dobrego przyniosła panu współpraca z doświadczonym bramkarzem Rafałem Misztalem?
To prawda, bo jako senior prowadził z grupą juniorów treningi bramkarskie. Jemu również należą mu się słowa podziękowania, bo nie ukrywam, znając Rafała, było mi zdecydowanie łatwiej oswoić się z realiami klubu w Ząbkach i funkcjonować w szatni pierwszoligowego zespołu. Przechodziłem do Dolcanu jako trzeci bramkarz, miałem się uczyć albo terminować i wyciągać dla siebie najważniejsze wnioski. Dzięki ogromnej pracy i przezwyciężeniu wątpliwości udało mi się zaistnieć nie tylko w zespole, ale i w reprezentacji Polski.
Chce pan powiedzieć, że były chwile zwątpienia?
Nie chcę narzekać, chociaż zły moment pojawił się w okresie współpracy z Dariuszem Kubickim. Teraz, mając już jako takie doświadczenie, wiem, że nie trzeba wierzyć w każde słowo danego trenera. Nie każdy ma rację, nie każdy właściwie potrafi ocenić piłkarza.
(…)
Cały wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!