Lekcja pokory czy lekcja cynizmu?
Wiadomo, co się stało w meczu Hiszpanii z Japonią. Ale dlaczego stało się to, co się stało, tego już nie wiadomo. Na pewno ktoś komuś udzielił bolesnej lekcji czegoś, jednak kto, komu i czego – pozostaje do ustalenia.
Opcję są w zasadzie dwie. Pierwsza to ta, że los (futbol) udzielił bolesnej lekcji pokory Luisowi Enrique. Wedle tej koncepcji trener Hiszpanów zlekceważył przeciwnika oraz sytuację i o mało drogo za to nie zapłacił. Mając prawie pewny awans – ale my dobrze wiemy, że prawie robi wielką różnicę, Hiszpanie mogą tego nie wiedzieć, nie wszędzie są tak kreatywni copywriterzy jak w Polsce – postanowił dać pograć kilku zawodnikom spoza wyjściowej jedenastki, w tym młodym, nie obeznanym dostatecznie z wielkim futbolem Alejandro Balde i Nico Williamsowi. Uznał, że tak czy owak jego ekipie nie może stać się nic złego, bo przecież nie przegra z Japonią, ani Niemcy nie przegrają z Kostaryką. Tymczasem obaj chłopcy zagrali bardzo źle, a pozbawiona kilku filarów drużyna się po przerwie nagle rozhermetyzowała i straciła dwa gole, której to straty nie dało się odrobić. Przez trzy minuty, gdy Kostaryka prowadziła 2:1 z Niemcami, La Roja była poza turniejem, ale ostatecznie w nim pozostała, dzięki łaskawości Niemców.
Ale jest też druga koncepcja: że mianowicie to Luis Enrique dał nam wszystkim lekcję cynizmu. Wszak zajęcie drugiego miejsca w grupie E umieszczało w teoretycznie łatwiejszej połówce prowadzącej do finału drabinki, czyli tej, w której nie ma Brazylii, niż zwycięstwo. Przy okazji zaś można było wyeliminować Niemców. W myśl tej tezy Lucho sprowokował rzekome nieszczęście w meczu z Japonią (zmianami zrobionymi przy 1:0 i przy 1:2 też na pewno drużynie nie pomógł). Wiedział bowiem, że Niemcy z Kostaryką wygrają, bo będą liczyć, że w ostatniej minucie przegrywająca Hiszpania jednak strzeli Japonii wyrównującego gola, co da im awans. A tymczasem Hiszpania gola nie strzeliła, choć miała szanse bramkowe.
I bądź tu mądry! Ja oczywiście zdecydowanie wolałbym, żeby to była lekcja pokory udzielona trenerowi, który bywa czasami nieznośnym, narcystycznym mądralą, niż lekcja cynizmu udzielona nam przez niego. I dowiem się tego. Zakładając, choć wcale tak nie musi być, że Hiszpania wyeliminuje Maroko, to w kolejnej rundzie wpadnie, najprawdopodobniej, na Portugalię, która wcale nie jest słabsza od Brazylii. I tu oliwa sprawiedliwa na wierzch wypłynie: jeśli Hiszpania trochę zaszachrowała z Japonią, to z Portugalią odpadnie, a tymczasem w drugiej połówce Chorwacja (albo Japonia) wyeliminuje Brazylię. Futbolowi kombinatorzy kończą z reguły źle; futbol to mściwa bestia, tym, którzy zrobili go w bambuko, nie daruje.
Leszek Orłowski