Leicester wchodzi na wyższy poziom
Za kulisami cudownie opakowanej Premier League, w trzeciej drużynie obecnego sezonu panuje atmosfera pracy i przygotowań do wejścia w nową erę. Powrót do Ligi Mistrzów ma być dla Leicester City tylko pierwszym krokiem, podobnie jak przeprowadzka do nowoczesnej bazy szkoleniowej.
Może nie chciał tego po sobie pokazać, ale Brendan Rodgers po meczu z Manchesterem City był rozczarowany. Jego zespół przegrał jednym golem, straconym 10 minut przed końcem.
– To było starcie drugiej z trzecią drużyną w lidze i taki był poziom spotkania. City to oczywiście fantastyczny zespół, ale zrobiliśmy wszystko, co chcieliśmy pod względem bycia agresywnym we właściwych momentach. Mieliśmy też swoje chwile. Wyglądaliśmy na bardzo groźnych w kontrach, również rozgrywając wokół ich pola karnego. I absolutnie jasnym jest, że powinniśmy mieć rzut karny – powiedział szkoleniowiec Leicester City.
On widział ten mecz jako szansę, by przełamać się z jednym z dwóch rywali wyprzedzających jego drużynę. Chciał, by było to spotkanie definiujące kolejny krok wykonany od czasu, gdy rok temu przejął Leicester rozbite tragedią – śmiercią właściciela. Z siedmiu porażek w tym sezonie Premier League cztery zdarzyły się w meczach z Liverpoolem i Manchesterem City – zespół stracił w nich dziesięć goli, strzelił tylko dwa. Wpadki, jak z Southampton czy Burnley przyjęto jako normę w szalonych i zadziwiająco w tym sezonie wyrównanych rozgrywkach. Jednak prowadząca dwójka wydaje się nie do złapania. Jeszcze nie teraz.
***
Na wąskich korytarzach panuje harmider, w małej kantynie tłok jak w popularnym barze mlecznym w czasie obiadu. Jeszcze pierwsza drużyna ma względny komfort, bo dla niej wydzielono specjalne okienko, Jamie Vardy, James Maddison i reszta mogą we względnym spokoju i bez kolejek coś zjeść. Ale często jest tak, że zostają ponad wyznaczoną godzinę, siedzą przy kawie, o czymś dyskutują. Później może wpaść na przykład Kolo Toure, który jest jednym z asystentów Rodgersa. Wtedy mieszają się w tym niewielkim pomieszczeniu z sześcioma okrągłymi stołami wszyscy: juniorzy z seniorami, rezerwowi z gwiazdami, trenerzy U-13 z najważniejszymi szkoleniowcami. Tak tworzy się kultura i więź w Leicester City.
Za pół roku tego nie będzie. Albo inaczej: o podobne spotkania będzie dużo trudniej. Zamiast bazy szkoleniowej w Leicester, wyrastającej w samym środku osiedla typowych brytyjskich szeregowców, klub przeniesie się kilkadziesiąt kilometrów dalej, na stare pole golfowe, gdzie obecnie wykańczane jest nowe centrum treningowe. W to obecne wciskano już wszystko, w małych pomieszczeniach biurko stoi obok biurka, część sprzętu zalega na korytarzach. Jest atmosfera, ale nie ma wielkiego komfortu pracy.
Tam, gdzie Leicester się przeprowadzi, będzie wszystko. Centrum ma stanowić ministadion, czy raczej budynek o kształcie stadionu z murawą w środku, trybunami na 500 osób. Wszystko zostało zaplanowane tak, by piłkarze akademii grający tam ważniejsze mecze, mogli przyzwyczajać się do gry w czterech ścianach, choć jeszcze bez wielkiej atmosfery. Do tego 11 pełnowymiarowych boisk, sześć o mniejszej powierzchni, pięć miejsc do rozgrzewki, hala sportowa, centrum treningowe z siłowniami, sklepy i własna elektrownia. Na tym ośrodku będą mogli trenować nawet groundsmeni, czyli ludzie odpowiedzialni za jakość muraw, mający własne pole.
Wszystko jest wbudowane w wykupione przez Leicester City pole golfowe i kilka dołków klub pozostawi – dla komfortu piłkarzy. Jednak to nie koniec zaskoczeń. Po nowym roku piłkarze pierwszego zespołu mieli spotkanie z przedstawicielem firmy, który… proponował im konkretne materace oraz poduszki do ich własnych pokojów w centrum szkoleniowym. – Nowa baza treningowa pozwoli przenieść klub na wyższy poziom i to dla wielu pokoleń w górę – mówiła Susan Whelan, dyrektor wykonawcza Leicester City.
***
Jednak w klubie nikt nie czeka na start rewolucji do momentu dokonania przeprowadzki. Zresztą jej oddanie i tak musiało zostać odłożone o sześć tygodni, choć w tym wypadku na prośbę klubu. Aiyawatt Srivaddhanaprabha, kieruje klubem po tragicznej śmierci ojca, zarządził sprowadzenie z Tajlandii buddystów, którzy konkretnego dnia o konkretnej porze (godzina 10.20) mieli rozpocząć ceremonię poświęcenia w specjalnie postawionym na tę okazję namiocie. Poświęcili oni stal używaną do konstrukcji, odliczyli od pięciu postawienie przez dźwig jednej z nich i… tyle. Ale buddyści już wcześniej Leicester pomagali, w tym przed meczami u siebie w sezonie, gdy sensacyjnie udało się zdobyć mistrzostwo.
Na starej bazie tuż obok wyjścia ze strefy pierwszej drużyny stoi zainstalowany na stałe kontener z kriokomorą, której piłkarze używają od lat, a konkretnie odkąd zdarzył się największy w historii klubu sukces. Ale już wówczas w klubie funkcjonował skauting wspierany o analizy statystyczne, które pomogły wyciągnąć za grosze N’Golo Kante i Riyada Mahreza. Leicester zatrudnia własnych naukowców, sprawdzających dane dotyczące poszczególnych akcji zawodników i tego, jak poruszają się po boisku. Przenoszą to na konkretne modele zachowań, by następnie przekazać sztabowi szkoleniowemu informacje o postawie piłkarzy.
– Tego typu dane pozwalają trenerom na wprowadzenie zmian w programie treningowym, dopasowanie zajęć do indywidualnych potrzeb – mówi Chris Mann z Prozone, firmy dostarczającej technologię klubom.
Na stadionie analitycy mają specjalne pomieszczenie, które jest połączone z szatnią pierwszego zespołu, by w przerwie mogli trenerom przekazać kilka statystycznych uwag. Jeśli ktoś przegrywa pojedynki, albo przeciwnik tworzy sytuacje podbramkowe z konkretnych akcji lub stref, Brendan Rodgers będzie o tym wiedział. Nad głowami piłkarzy podwieszona jest instalacja świetlna, która tworzy cztery słowa: szacunek, odwaga, jedność i odpowiedzialność, otoczone literkami VS, inicjałami zmarłego właściciela.
W nowym centrum zostanie dołożona kolejna broń technologiczna: wirtualna rzeczywistość pozwalająca trenerom oraz piłkarzom na „wejście” w mecz za pomocą dwóch sterowników i specjalnych gogli. Będą mogli znaleźć się w dowolnym miejscu na boisku i w dowolnym momencie meczu sprawdzić ustawienie wybranego zawodnika oraz jego statystyki w danym momencie. Wszystko ma służyć kształceniu umysłu, wyobraźni przestrzennej i naprawianiu błędów. Czasem sama analiza wideo może nie wystarczyć, a jeśli o zwycięstwie bądź porażce może zadecydować kiedyś minimalny błąd w zajęciu pozycji, lepiej tych kilka milionów funtów zainwestować i wyeliminować zagrożenie.
Ale to wszystko nie byłoby możliwe bez aprobaty szkoleniowca. Od Rodgersa pracownicy klubu dostają nawet więcej. – Trzeba dbać o własne środowisko. Chcę, by piłkarze i pracownicy klubu przychodząc do pracy, czuli się zmotywowani, pełni energii. Jeśli stworzy się taką atmosferę, 99,9% ludzi podniesie kwalifikacje. Chcieliśmy wprowadzić odpowiednią mentalność i rozpocząć proces, a częścią tego wszystkiego jest określenie wartości, które będą nami kierować każdego dnia. Odbyliśmy wiele świetnych dyskusji z osobami z najbliższego otoczenia, których wkładu emocjonalnego i fachowego często nie dostrzegano. Pytałem: co byście chcieli, by ludzie mówili o tej drużynie Leicester City za 30 lat? – mówił Rodgers w wywiadzie dla „FourFourTwo”.
***
W Anglii krąży plotka, o której wspominał między innymi Miguel Delaney z „The Independent”, że po wywalczeniu tytułu mistrzowskiego przez Leicester City w Londynie spotkali się przedstawiciele sześciu największych klubów w Anglii. To tam miało paść stwierdzenie, że dla ich własnego dobra oraz dla całej Premier League lepiej by było, gdyby nigdy więcej tak sensacyjny scenariusz się nie powtórzył. Bogaci i potężni mają tacy pozostać, a ci, którzy o pieniądzach i prestiżu Ligi Mistrzów obecnie marzą, powinni do snów się ograniczyć.
Obecny sezon, a przede wszystkim działania czołowej szóstki przeczą temu, że powyższy wniosek ze spotkania wdrożono w życie. Albo inaczej: zrobiono tak, że w kolejnych trzech sezonach przewaga ostatniego przedstawiciela tej grupy nad siódmym zespołem wynosiła odpowiednio osiem, dziewięć i znów dziewięć punktów. Można nazwać tę różnicę komfortową przewagą, dziurą nie do zasypania. Problem polegał jednak na tym, że niektóre kluby z czołówki uznały, że mogą opuścić gardę, bo i tak nic im się nie stanie. Mogą albo ryzykować, albo zaliczyć sezon przejściowy, bez zagrożenia wypadnięciem poza czołową szóstkę. I właśnie na ten moment Leicester City czekało.
***
Rodgers o tym marzy. – Każdy trener czy piłkarz do tego aspiruje, do tej wielkiej flagi falującej na środku murawy… Świetnie byłoby przywrócić Ligę Mistrzów dla Leicester. Ale to jest wyzwanie. Gdy spojrzy się na rywalizację w LM, przed nami wciąż mnóstwo pracy. Nie można na chwilę o tym zapomnieć – mówił szkoleniowiec.
Podobnie jest w innych klubach, które w tym sezonie mocno mieszają w górnej części tabeli Premier League. Doskonałym przykładem jest Wolverhampton, który potrafił połączyć rywalizację w Lidze Europy z punktowaniem w Anglii. Nuno Espirito Santo dostrzega, że dziura jest powoli zasypywana. – Futbol się zmienia. Nie ma teraz takich różnic między drużynami. Wszystkie składy imponują jakością, a trenerzy tym, jak przygotowują zespoły. Podnosi się poziom meczów. Wszystko jest zależne od umiejętności piłkarzy, potencjału finansowego, bo kluby pod tymi względami rosną – mówił Portugalczyk.
Zapytany niedawno, czy widzi szansę na kolejne mistrzostwo Anglii dla Leicester City, menedżer Wolves odpowiedział: – To się może zdarzyć, ponieważ teraz każdy klub może wziąć niemal każdego zawodnika. Interesuje mnie jednak wyłącznie mój projekt, jest całym moim życiem.
Wolverhampton jeszcze na swoje musi pracować, bo przed ostatnią kolejką zajmował ósme miejsce w tabeli ze stratą pięciu punktów do czwartej Chelsea. Ścisk jest niebywały, gdy porówna się to z sytuacją przed rokiem i przed dwoma laty. W tym roku między czwartą a jedenastą pozycją jest po 27 kolejkach ledwie osiem punktów różnicy, gdy rok temu na koniec lutego było to… 21, a w 2018 roku – 23 punkty. Dlaczego więc właśnie jedenasty Everton nie powinien myśleć o europejskich pucharach, pomimo tak wielu problemów w obecnym sezonie?
– Zobaczymy, gdzie jesteśmy dziesięć spotkań przed końcem – zapowiadał Rodgers na starcie sezonu. Na teraz jego zespół jest w Lidze Mistrzów, mało kto przepowiada Leicester City katastrofę, która wypchnęłaby drużynę poza czołową czwórkę. Można się więc zastanowić nad dwiema innymi rzeczami: co muszą zrobić następni, by Leicester dogonić, i czy to miejsce Leicester zajęło już na stałe.
MICHAŁ ZACHODNY
Dziennikarz Łączy Nas Piłka
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 9/2020)