Legia w końcu efektywna i efektowna
Najwięcej punktów, najwięcej strzelonych goli, najwięcej zwycięstw – Legia Warszawa w końcu wkroczyła na właściwe tory. Drużyna Aleksandara Vukovicia nareszcie zaczęła grać nie tylko skutecznie, ale także mile dla oka. Ekipa ze stolicy przestała już człapać w kierunku upragnionego mistrzostwa Polski, a zaczęła po niego biec. I to dosyć żwawo.
Aleksandar Vuković nareszcie ma powody do zadowolenia. Jego drużyna wdrapała się na szczyt tabeli, strzela ostatnio mnóstwo goli i w końcu styl gry wicemistrzów Polski może się podobać (fot. Cezary Musiał)
Ileż gromów posypało się w kierunku serbskiego szkoleniowca za słaby start warszawskiego zespołu. Legia niby eliminowała kolejnych rywali w Lidze Europy, w PKO Bank Polski Ekstraklasie grała przeciętnie, traciła sporo punktów, ale przekaz był jasny – trzeba awansować do fazy grupowej europejskich pucharów. Misja zakończyła się niepowodzeniem, Vuko zaczął obrywać coraz mocniej za brak stylu, a do tego doszły nieoczekiwane porażki z Wisłą Płock, Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice. Coraz więcej kibiców domagało się dymisji szkoleniowca.
I nagle Legia niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wróciła na właściwe tory. Do składu wicemistrzów Polski przebojem wdarł się Paweł Wszołek, który wyrósł na najlepszego zawodnika całej ligi. Jego wejście do jedenastki oznaczało pewne roszady w formacji ofensywnej. Vuko zatem zdecydował się przestawić ArvydasaNovikovasa, którego ściągnął z Jagiellonii Białystok, na lewą stronę pomocy i Litwin w końcu zaczyna przypominać zawodnika, który błyszczał na Podlasiu. Drugą zmianą, ale znacznie ważniejszą w ustawieniu była zmiana pozycji Luquinhasa. Brazylijczyk przeszedł ze skrzydła na pozycję numer dziesięć i trzeba uczciwie przyznać, że był to strzał w… dziesiątkę.
W ostatnich meczach ligowych legioniści wyraźnie górowali nad rywalami. Górnik Zabrze i Wisła Kraków zostały rozjechane, a Arka Gdynia tylko dzięki Pavelsowi Steinborsowi straciła zaledwie jedną bramkę. Z Lechem Poznań mecz był wyrównany, ale także z lekkim wskazaniem na drużynę ze stolicy. I właśnie mecz z Kolejorzem był momentem przełomowym, po którym wicemistrzowie Polski przypomnieli sobie, jak grać w piłkę.
Tak widowiskowej Legii nie oglądaliśmy długimi miesiącami. Trzeba by się cofnąć chyba aż do Jacka Magiery, aby zobaczyć tak efektowną i skuteczną drużynę, która nie zatrzymuje się po strzeleniu jednego gola, tylko dąży do deklasacji rywala. Warszawianie grają z polotem, z pomysłem, stwarzają mnóstwo sytuacji (46 okazji w 15 kolejkach – wyliczył portal Ekstrastats, co jest najlepszym wynikiem w całej lidze) i w końcu punktują na miarę oczekiwań.
Czy to jest zatem już moment, w którym można powiedzieć, że oglądamy taką drużynę, jaką Vuko chciał zbudować? Jakościowo na papierze Legia wygląda zdecydowanie najlepiej. Indywidualnościami przewyższa w zasadzie każdą drużynę w lidze. Potencjał w końcu jest wykorzystywany, piłkarze zasuwają jeden za drugiego i efekty przyszły bardzo szybko.
pgol, PilkaNozna.pl