Przejdź do treści
Legia odbiła się od dna

Polska Ekstraklasa

Legia odbiła się od dna

W zaległym meczu 3. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała 4:0 Zagłębie Lubin. 



Legia odbiła się od dna. Dna w postaci ostatniego miejsca w strefie spadkowej tabeli, co dla aktualnego mistrza kraju było tym bardziej kompromitujące. Również dna rozumianego jako szeroko pojęte zamieszanie wokół stołecznego klubu, czego wyjątkowo niechlubnym przejawem było pobicie zawodników przez grupę pseudokibiców, ale również personalnego przetasowania na ławce trenerskiej, gdzie ponownie zasiadł Aleksandar Vuković

Dla warszawian – po niekończącym się paśmie upokarzających niepowodzeń w ostatnich dniach, tygodniach, miesiącach – wreszcie pojawiło się na horyzoncie światełko w tunelu. Wprawdzie atmosfera przy Łazienkowskiej nadal była napięta i tak gęsta, że można ją było wręcz kroić nożem, a poza tym gra zespołu w dalszym ciągu pozostawiała wiele do życzenia, jednak nie zmienia to efektu końcowego w postaci długo wyczekiwanego przełamania. 

Przełamania, którego z pewnością by nie było, gdyby nie skuteczność. Legia bynajmniej nie rozegrała wielkiego meczu na miarę swoich możliwości, lecz jednocześnie była bezwzględnie efektywna pod bramką przeciwnika, nie marnując nadarzających się okazji. Dość powiedzieć, że strzelone dzisiaj cztery trafienia stanowią aż nieco ponad 20% dotychczasowego dorobku bramkowego legionistów na półmetku bieżącego sezonu ligowego.

Trafił, i to dwukrotnie, Rafael Lopes, po golu dołożyli również Tomas Pekhart i Mateusz Hołownia. Tak bramkostrzelna Legia nie była od dawna. O ile trudno cokolwiek zarzucić ofensywie, o tyle w szeregach obronnych było już dużo gorzej, bowiem Zagłębie dość łatwo i bez przeszkód konstruowało swoje akcje, jednak za każdym razem na posterunku stał niezastąpiony Artur Boruc

Dodatkowo „Wojskowym” nareszcie zaczęło sprzyjać szczęście, czyli coś, czego przecież ostatnio tak im brakowało. Najlepszym tego przykładem była sytuacja, kiedy to Sasa Zivec oddał strzał, piłka odbiła się od dwóch słupków i nie wpadła do siatki, a przy dobitce w wykonaniu Kacpra Chodyny futbolówka… znowu ostemplowała bramkę, bez wpadnięcia do niej. 

Nie wiadomo, czy zwycięstwo nad „Miedziowymi” stanie się z punktu widzenia Legii momentem przełomowym. Wiadomo jednak ponad wszelką wątpliwość, że Legia potrzebowała tak przekonującego triumfu, szczególnie w kontekście ostatnich wydarzeń, niczym człowiek powietrza. Nic dziwnego, że na twarzach legionistów po ostatnim gwizdku sędziego zawitał po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nieśmiały uśmiech symbolizujący poczucie ulgi i wreszcie dobrze wykonanej pracy, a ich samym nie pożegnały gwizdy ze strony publiczności, lecz oklaski. 

jbro, PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024