Legia krok od mistrzostwa
Legia Warszawa pokonała przed własną publicznością Górnika Zabrze 2:0. Gole na wagę trzech punktów strzelili Sebastian Szymański i Kasper Hamalainen.
(fot. Piotr Kucza/400mm.pl)
Drużyna Deana Klafuricia rozgościła się niedawno w fotelu lidera i wcale nie zamierzała z niego schodzić. Kibice mistrzów Polski liczyli, że w niedzielny wieczór będą mogli świętować kolejny tytuł, ale nie dość, że trzeba było wygrać z Górnikiem, to jeszcze warszawianie musieli liczyć na stratę punktów przez Jagiellonię Białystok.
W 7. minucie niezłą okazję stworzyli przyjezdni. Chris Philipps sfaulował przed polem karnym Damiana Kądziora, do rzutu wolnego podszedł Rafał Kurzawa, ale pomocnik reprezentacji Polski trafił tylko w mur. Sytuację próbował ratować jeszcze Szymon Żurkowski, jednak jego dobitka przeszła nad bramką.
Chwilę później znowu zrobiło się groźnie pod bramką Arkadiusza Malarza. Igor Angulo wyszedł sam na sam z golkiperem Legii, ale sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej i skończyło się na strachu dla gospodarzy. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później bardzo dobrą okazję zmarnował Kurzawa, który oddał zbyt lekki strzał na bramkę gospodarzy.
Legia odpowiedziała w 14. minucie. Z rzutu wolnego bardzo groźnie uderzył Sebastian Szymański, ale Tomasz Loska skutecznie odbił strzał na rzut rożny. Cztery minuty później serca kibiców gospodarzy zadrżały bardzo mocno. Angulo wyszedł sam na sam z Malarzem i zamiast mijać golkipera mistrzów Polski, to zdecydował się na strzał z prawej nogi, który wylądował na słupku.
Warszawianie w końcu objęli prowadzenie w 22. minucie. Po raz drugi do rzutu wolnego podszedł Szymański, który był ustawiony z boku pola karnego, ale mimo wszystko piłka przeszła pomiędzy obrońcami Górnika i zaskoczyła Loskę.
Górnik mógł błyskawicznie odpowiedzieć Legii. Trzy minuty po stracie gola w świetnej sytuacji znalazł się Wolniewicz, który uderzył głową prosto w środek bramki i dobrze ustawionego Malarza.
Mistrzowie Polski przed przerwą powinni podwyższyć prowadzenie. Świetnej sytuacji nie wykorzystał Michał Kucharczyk, który uderzył głową z bliskiej odległości, ale kapitalnie w bramce spisał się Loska. Chwilę później golkiper Górnika również uchronił drużynę przed stratą gola, broniąc groźny strzał Radovicia.
Pierwsza połowa dostarczyła kibicom wielu emocji i wszyscy liczyli, że po zmianie stron obie ekipy nie spoczną na laurach. Dziesięć minut po wznowieniu gry na strzał zza pola karnego zdecydował się Vesović, ale piłka wylądowała tylko w bocznej siatce.
Górnik dłużej utrzymywał się przy piłce, starał się zmęczyć legionistów, ale niewiele z tego wynikało. Zabrzanie nie mieli kompletnie pomysłu na sforsowanie warszawskiej defensywy.
Goście się otworzyli, co bezlitośnie wykorzystał zespół Klafuricia. W 75. minucie Malarz wybił piłkę daleko spod swojej bramki, nieoczekiwanie wyszło z tego znakomite podanie do wprowadzonego chwilę wcześniej Kaspera Hamalainena. Fin wybiegł za linię obrony Górnika, wykorzystał bezmyślne wyjście Loski i przelobował golkipera. Rozpaczliwą interwencję jeszcze zaliczył Paweł Bochniewicz, który umieścił futbolówkę we własnej bramce.
Dwie minuty po strzelonym golu sytuacja mistrzów Polski zaczęła się komplikować. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Łukasz Broź i Legia do końca spotkania musiała grać w osłabieniu. Wszystko zatem przypominało sytuację sprzed kilku dni, kiedy w identycznych okolicznościach toczyło się spotkanie z Wisłą Płock. Nafciarze jednak potrafili wykorzystać grę w przewadze, a Górnik przez ostatni kwadrans stworzył tylko dwie sytuacje – strzał Kądziora został zablokowany przez jednego z legionistów, a Angulo uderzył zbyt lekko, aby zaskoczyć Malarza.
Legia z kolei mogła zamknąć to spotkanie w 86. minucie. Doskonałą sytuację zmarnował jednak Hamalainen, który w sytuacji sam na sam uderzył wysoko nad poprzeczką.
Ze stadionu Legii,
Paweł Gołaszewski