Przejdź do treści
Legendy Futbolu: Pierwsza Złota Piłka, Puchar Anglii, czyli Stanley Matthews

Ligi w Europie Świat

Legendy Futbolu: Pierwsza Złota Piłka, Puchar Anglii, czyli Stanley Matthews

PilkaNozna.pl kontynuuje cykl „Legendy Futbolu”. W każdą środę prezentujemy sylwetkę osobowości ze świata piłki nożnej, która zapisała się złotymi zgłoskami na kartach historii tej dyscypliny. Tym razem przybliżamy karierę Sir Stanleya Matthewsa, pierwszego zdobywcy Złotej Piłki.
Mecz Borussia Dortmund – Malaga w obiektywie PilkaNożna.pl – KLIKNIJ!

Stanley Matthews uważany był za pierwszego dżentelmena angielskiej piłki. Nie palił papierosów i w ogóle nie pił alkoholu. Przestrzegał też rygorystycznej diety i dbał o kondycję. Po prostu profesjonalista w każdym calu. To był sekret jego długowieczności. Przez całą karierę, która trwała 33 lata (!), nie otrzymał żółtej kartki. Na boisku pełnił rolę skrajnego pomocnika. Potrafił niezwykle dryblować, dlatego zyskał sobie przydomek „The Wizard of the Dribble” (czarodziej dryblingu). Jego innym znakiem rozpoznawalnym były niezwykle precyzyjne podania krosowe. Mimo braku sukcesów z reprezentacją i mizernego dorobku w klubowym futbolu uważany jest za jednego z najlepszych angielskich piłkarzy w historii.

Za głosem serca

Matthews urodził się 1 lutego 1915 roku w Hanley, jako trzeci z czterech synów Jacka i Elizabeth. Jego ojciec był pięściarzem i chciał, żeby Stan poszedł w jego ślady. On jednak wolał biegać po boisku za okrągłym przedmiotem ze skóry, zamiast bić się z kolegami w ringu. Jack serwował mu rygorystyczne treningi bokserskie, których nie wytrzymywał. Po wykańczających ćwiczeniach niekiedy wymiotował, co nie podobało się jego matce, która w końcu przekonała męża, żeby syn poświęcił się swojej pasji – piłce nożnej. Stanley miał wtedy 13 lat.
 
Dwa lata później za namową Toma Mathera, menadżera Stoke City, ojciec Stanleya posłał go właśnie do tego klubu. Stan specjalnie nie protestował, ale jego ulubionym zespołem był wówczas Port Vale. Chęć zatrudnienia młokosa zgłaszały także Wolverhampton, Birmingham, Aston Villa i West Bromwich Albion. Po dwóch latach gry w drużynie juniorów podpisał profesjonalny kontrakt, wedle którego zarabiał 5 funtów tygodniowo. Ojciec polecił mu, żeby zaoszczędzał podstawową pensję, a wydawał jedynie premie, co – z wyjątkami – udawało mu się czynić.

W swoim pierwszym roku gry awansował ze Stoke do ekstraklasy. Na zapleczu najwyższej ligi zespół Matthewsa wyprzedził o jeden punkt Tottenham. On sam pierwszego gola w seniorskiej karierze strzelił 4 marca 1933 roku w spotkaniu przeciwko lokalnemu Port Vale (3:1).

Szybki debiut

Pierwszy sezon po awansie pod względem zdobytych bramek był najlepszym w bogatej karierze Stana. Trafił do siatki aż 15 razy (11 w lidze i 4 w Pucharze Anglii), co było bardzo dobrym wynikiem, jak na pomocnika. Stoke spokojnie utrzymało się w ekstraklasie (zajęło dwunaste miejsce). W tym czasie, mając 18 lat, zadebiutował w reprezentacji Anglii (w wygranym 4:0 meczu przeciwko Walii Matthews zdobył jedną z bramek). Mając 3 występy w drużynie narodowej nieoczekiwanie wypadł z jej składu na dwa lata.
 
Do kadry wrócił w 1937 roku na mecz ze Szkocją. Na prawym skrzydle miał współpracować z Raichem Carterem, ale okazało się, że nie potrafią dobrze grać ze sobą. Po latach Carter wspominał: „Stan był indywidualistą. Kiedy podawałem mu piłkę, ta już do mnie nie wracała. Trudno było grać u jego boku”. Reszta zawodników była podobnego zdania, ale wszyscy w końcu zrozumieli, że trzeba dać mu wolną rękę, żeby drużyna miała z niego pożytek. Pod koniec 1937 roku rozegrał najlepszy mecz w reprezentacji. Przeciwko Czechosłowacji strzelił hat-tricka, a Anglia wygrała 5:4.

Na koniec sezonu 1937/38 Stoke zajęło w lidze dopiero 17. miejsce, a żądny sukcesu Matthews poprosił o transfer do lepszego zespołu. Sympatycy klubu zaczęli protestować, manifestowali na ulicach i nawet spotkali się z samym zainteresowanym. Za ich na mową Stanley zgodził się zostać w drużynie.

Zmarnowane najlepsze lata

W maju 1938 roku Anglia odbywała tournee po Europie. W pierwszym spotkaniu zmierzyła się z Niemcami w Berlinie. Adolf Hitler chciał wykorzystać to wydarzenie sportowe do celów propagandowych i nakazał przyjezdnym wykonać nazistowski salut podczas odgrywania niemieckiego hymnu. Informację piłkarzom przekazał w szatni jeden z działaczy FA. Wszyscy, z kapitanem Eddiem Hapgoodem na czele, głośno protestowali, ale ostatecznie do spełnienia żądania namówił ich Sir Neville Henderson, ambasador Wielkiej Brytanii w Berlinie, który powiedział, że sytuacja między obydwoma narodami jest tak napięta, iż ewentualna odmowa mogła być pretekstem do ataku. Anglicy wykonali ten niechlubny gest. Z trybun spotkanie oglądało ponad 100 tysięcy ludzi, w tym m.in. Herman Goering i Joseph Goebbels. Anglia wygrała 6:3, a fantastycznym golem popisał się Len Goulden. Matthews po latach wspominał, że ta bramka była najładniejsza, jaką dane było mu zobaczyć.

Po wybuchu wojny liga w Anglii została zawieszona, ale rząd zezwolił na rozgrywanie meczów towarzyskich. Matthews w czasie wojny służył w Royal Air Force, ale jak większość piłkarzy stacjonował wyłącznie w Anglii, co pozwalało mu na grę w spotkaniach pokazowych. Występował gościnnie w takich zespołach, jak Blackpool, Arsenal, czy Manchester United. W 1945 roku, kiedy wojna już się kończyła umarł jego ojciec. Na łożu śmierci poprosił Stanleya żeby zrobił dla niego dwie rzeczy – opiekował się swoją matką i zdobył Puchar Anglii.

Zmiana barw

Rozgrywki ligowe na nowo ruszyły w 1946 roku. Przez cały sezon Matthews grał w Stoke, ale nie był tolerowany przez część zawodników z drużyny, łącznie z kapitanem Neilem Franklinem. W 1947 roku za 11,5 tysiąca funtów przeszedł do Blackpool. Była to bardzo duża kwota, jak na 32-letniego zawodnika, ale menadżer Joe Smith nie miał wątpliwości, że ta transakcja przyniesie wiele korzyści jego zespołowi, i nie pomylił się.

Już w pierwszym sezonie Matthews był bliski spełnienia życzenia ojca. Blackpool dotarł do finału FA Cup, w którym jednak uległ Manchesterowi United 2:4. Niemniej dla Stana był to bardzo udany rok, w którym dziennikarze sportowi uznali go najlepszym piłkarzem roku w Anglii. Wrócił również do reprezentacji, z którą wygrał mecze ze Szkocją (2:0), Włochami (4:0), Walią (1:0) oraz Szwajcarią (6:0). Na mundial do Brazylii Dumni Synowie Albionu jechali niezwykle pewni siebie, ale rzeczywistość okazała się dla nich brutalna. Pokonali tylko Chile (2:0), a musieli uznać wyższość Stanów Zjednoczonych (0:1) oraz Hiszpanii (0:1), co zadecydowało o pożegnaniu się z turniejem już w fazie grupowej.

W klubie Matthews wciąż jednak święcił sukcesy. Na koniec sezonu 1950/51 Blackpool znalazł się na trzecim miejscu w lidze i ponownie awansował do finału Pucharu Anglii. To była druga szansa Stanleya, ale jeszcze wtedy musiał zadowolić się srebrnym medalem najbardziej prestiżowych rozgrywek w Anglii. Tym razem na drodze do zwycięstwa stanęło Newcastle United. Niektórzy zarzucali trenerowi Blackpool abnegację taktyczną. Podobno nie przywiązywał on wielkiej wagi do schematów, a przed meczami mówił do swoich zawodników: „wyjdźcie i cieszcie się grą”.

Finał Matthewsa i Złota Piłka

Ta swoboda jednak procentowała. W kolejnym sezonie Blackpool znowu znakomicie spisywał się w FA Cup. Po wygranych z Huddersfield Town (1-0), Southamptonem (2-1), Arsenalem (2-1) i Tottenhamem Hotspur (2-1), piłkarze Joe’a Smitha drugi raz z rzędu awansowali do finału.

W pamiętnym meczu na Wembley Matthews i spółka zmierzyli się z Boltonem Wanderers. Już w 2. minucie Nat Lofthouse pokonał George’a Farma i Bolton prowadził 1:0. Stan Mortensen wyrównał, ale przed przerwą trafił jeszcze Willie More i Blackpool przegrywał. W 55. minucie Eric Bell zdobył bramkę i wydawało się, że sytuacja „Mandarynek” była beznadziejna. Wtedy na wyżyny wspiął się jednak Matthews, który kręcił Belem i Ralphem Banksem na prawej stronie, jak dziećmi. Zaliczył asystę przy bramce Mortensena, z którym rozumieli się bez słów. W 88. minucie Mortensen strzelił trzeciego gola, ale i tak został przyćmiony przez Stanleya Matthewsa. W doliczonym czasie, kiedy Bolton szykował się do dogrywki, Stanley popisał się genialną akcją, po której do bramki trafił Bill Perry. Blackpool wygrał, a Matthews w końcu uniósł w górę Puchar Anglii. Ten pamiętny mecz nazwano „finałem Matthewsa”, bowiem grał w nim lepiej nawet od zdobywcy trzech bramek – Mortensena. To była najpiękniejsza chwila w jego karierze.

Rok później wziął udział w mistrzostwach świata w Szwajcarii, ale Anglia znowu zawiodła. W ćwierćfinale przegrała z Urugwajem (2:4) i musiała wracać do domu. Indywidualnie Matthews prezentował się znakomicie i mimo ponad 40 lat na karku w sezonie 1955/56 doprowadził Blackpool do drugiego miejsca w lidze. Za rok 1956 otrzymał Złotą Piłkę. Był pierwszym laureatem tej nagrody. W rankingu wyprzedził m.in. Lwa Jaszyna, Ferenca Puskasa i Alfredo Di Stefano.

Tytuł szlachecki


Rok później Stanley rozegrał swój ostatni mecz w drużynie narodowej, w którym Anglia wygrała z Danią 4:1. W sumie dla Synów Albionu strzelił 11 goli w 53 meczach. Po zakończeniu kariery reprezentacyjnej został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego.

W Blackpool grał do 1961 roku. Kiedy miał 46 lat wrócił do Stoke, by jeszcze pomóc drużynie awansować do pierwszej dywizji. Udało mu się to w drugim sezonie, w którym z resztą został uznany najlepszym piłkarzem roku na Wyspach (przez FWA). Ostatni mecz w profesjonalnej karierze rozegrał 6 lutego 1965 roku, już po ukończeniu 50 lat. Jest pod tym względem rekordzistą w lidze angielskiej. Został również pierwszym piłkarzem, który z rąk królowej Elżbiety II otrzyma tytuł szlachecki.

Koniec jego przygody z zawodowstwem, nie oznaczał jednak zaprzestania gry w piłkę. Matthews podróżował po świecie, był m.in. na Malcie, w Kanadzie, RPA i Australii, i w każdym z tych miejsc grywał w niższych ligach. Podobno był czynnym sportowcem do 70 roku życia.

W 1989 roku na stałe osiadł w Stoke on Trent. Zmarł 23 lutego 2000, rok po śmierci swojej żony Milii. Na jego pogrzebie zjawiło się wiele piłkarskich legend, z Bobbym Charltonem i Gordonem Banksem na czele. W 2002 roku został wprowadzony do angielskiej Football Hall of Fame.

Adrian Koliński,
PilkaNozna.pl

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 46/2024

Nr 46/2024