Legendy Futbolu: Muzyk, tancerz, pierwszy mistrz świata, czyli Jose Leandro Andrade
PilkaNozna.pl kontynuuje cykl „Legendy Futbolu”. W środy prezentujemy sylwetkę osobowości ze świata piłki nożnej, która zapisała się złotymi zgłoskami na kartach historii tej dyscypliny. Znowu wracamy do czasów międzywojennych i do pierwszego mundialu, na którym wielką gwiazdą był czarnoskóry reprezentant Urugwaju Jose Leandro Andrade.
Kończy się pewna epoka. Futbol już nigdy nie będzie taki sam – KLIKNIJ!Jako autora cyklu o legendach futbolu, najbardziej fascynuje mnie poszukiwanie informacji o czasach przedwojennych. Może dlatego, że tak mało o nich wiemy. Archiwalnych zapisów wideo jest niewiele i trzeba opierać się o to, co napisali kronikarze tamtych czasów. Jest to na swój sposób mityczne i naprawdę owiane legendą, bo nie mamy stuprocentowej pewności, że wszystkie informacje, które wyszukamy są prawdziwe.
Z takim samym problemem mierzyłem się, kiedy pisałem o Jose Leanardo Andrade. Był on jednym z niewielu czarnoskórych, grających w latach 20. XX wieku. Wtedy piłka nożna uważana była za sport elitarny i rzadko dopuszczano murzynów do gry z białymi. Dla wybitnych graczy robiono jednak wyjątki. Takim był właśnie Andrade. Przez całą karierę grał bardzo fair – nie uciekał się do fauli i nigdy nie demonstrował radości po strzeleniu gola. Miał 180 cm wzrosty i był niezwykle sprawny. Grał na pozycji prawego łącznika, czyli był nieco wycofany, ale lubił zmieniać pozycję. Publiczność uwielbiała patrzeć na jego popisy, bo potrafił robić cuda z piłką. Ponadto był bardzo szybki. Dzięki jego drugiej pasji – tańcowi, miał znakomitą koordynację ruchową.
Tancerz i muzyk
Andrade urodził się w listopadzie 1901 roku w Montevideo. Imię jego matki jest nieznane, ale wiadomo, że pochodziła z Argentyny. Za jego ojca uważał się Jose Ignacio Andrade, który w wieku narodzin młodszego Jose miał 98 lat! Nie jest jednak pewne, że był jego biologicznym ojcem.
W młodym wieku Jose wyprowadził się z domu i zamieszkał z ciotką. Później nie miał już większego kontaktu z rodzicami. Do 1921 roku, kiedy nie było profesjonalnej piłki nożnej w Urugwaju, oprócz treningów w zespole Misiones, trudnił się kilkoma zajęciami. Od dziecka pasjonowała go muzyka i taniec. Zarabiał na życie jako bębniarz i skrzypek, grywając na festiwalach karnawałowych. Dorabiał również sprzedając gazety i czyszcząc buty przechodniom.
Miasto zakochanych
Kiedy w 1921 roku wprowadzono zawodowstwo podpisał kontrakt ze stołecznym Bella Vista. W drużynie przez dwa lata rozegrał 71 spotkań i strzelił 7 goli. Wtedy też pierwszy raz został powołany do reprezentacji. W 1923 był w kadrze na mistrzostwa Ameryki Południowej, ale nie zagrał w żadnym meczu. W turnieju finałowym Urugwaj pokonał Paragwaj (2:0), Brazylię (2:1) i Argentynę (2:0), i sięgnął po mistrzostwo.
Inaczej było rok później na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie był już ważną częścią drużyny. Przedstawił się światu, najlepiej jak tylko mógł – grał znakomicie, z niesamowitym luzem, raz po raz ośmieszając rywali. Urugwaj przez cały turniej przeszedł jak burza – w pięciu meczach Urusi strzelili 20 goli i stracili tylko dwa. To była deklasacja rywali. Publiczność go pokochała, zyskał sobie przydomek „Czarny Cud” i „Czarna Perła”. Tym drugim określeniem później był nazywany wielki Pele. To też o czymś świadczy.
Prywatnie czas spędzony w Paryżu był dla Jose również ekscytujący. Zakochał się w stolicy Francji z wzajemnością. Był częstym bywalcem na koncertach, pokazach tanecznych i kabaretach. Po turnieju nie wrócił nawet z drużyną do kraju. Przez pewien czas czerpał garściami z uroków miasta zakochanych. Po kilku tygodniach wrócił w końcu do Montevideo, by kontynuować karierę piłkarską.
W latach 20. Urugwaj trzy razy triumfował w Coppa America (choć wtedy mistrzostwa Ameryki Południowej nie nosiły tej nazwy), a w 1928 roku na igrzyskach w Amsterdamie Andrade i spółka obronili olimpijskie złoto. Tym razem jednak opór ze strony rywali był znacznie większy. W półfinałowym, bardzo brutalnym, spotkaniu z Włochami Urusi wygrali 3:2, ale Andrade okupił ten mecz poważną kontuzją. Po jedynym ze starć niefortunnie uderzył w słupek. Po szczegółowych badaniach okazało się, że już do końca życia będzie niedowidział na jedno oko.
Ta tragiczna sytuacja nie przeszkodziła mu w dokończeniu turnieju, a później w kontynuowaniu kariery. W finale z Argentyną był remis 1:1 i mecz należało powtórzyć. W decydującym starciu Urugwaj wygrał 2:1 i krążek z najcenniejszego kruszcu po raz drugi zawisł na szyi Jose Leandro Andrade.
W tym czasie był zawodnikiem Nacionalu Montevideo, z którym w 1924 roku zdobył mistrzostwo, a w 1929 wicemistrzostwo Urugwaju. W sumie dla tego klubu przez 6 lat gry strzelił 29 goli w 105 meczach.
Premierowe mistrzostwa
Jego największy moment chwały przypadł na 1930 rok, kiedy odbył się pierwszy mundial. Można umniejszać randze tych mistrzostw świata, bo z 13 zespołów, zgłosiły się tylko cztery z Europy i żaden z nich nie był uważany za potentata (Francja, Belgia, Rumunia i Jugosławia). Anglia obraziła się na FIFA, że pierwsze mistrzostwa nie zostały rozegrane w stolicy futbolu. Inne reprezentacje z przyczyn finansowych lub politycznych również nie zdecydowały się na podróż do Urugwaju, gdzie odbywał się turniej.
W fazie grupowej gospodarze pokonali Peru (1:0) i Rumunię (4:0). W półfinale rozgromili Jugosławię 6:1, a hat-tricka strzelił Jose Pedro Cea. W finale spotkały się dwie najsilniejsze drużyny – Urugwaj i Argentyna, z Guillermo Stabile, królem strzelców całej imprezy, w składzie. Jak głosi legenda belgijski sędzia John Langendus przed spotkaniem zarządził losowanie, które miało rozstrzygnąć czyją piłką będzie rozgrywany mecz. Wygrali Argentyńczycy. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 2:1 dla gości. W drugiej odsłonie – żeby było sprawiedliwie – grano już piłką Urusów. Mecz, który wyłonił pierwszego mistrza świata zakończył się zwycięstwem Urugwaju 4:2 .
Jose Leandro Andrade przez całą karierę w reprezentacji zdobył zaledwie jedną bramkę, ale i bez tego czarował swoją grą. Oficjalnie najlepszym piłkarzem mistrzostw został wybrany Jose Nasazzi, kapitan Urugwaju. Andrade zajął indywidualnie trzecie miejsce, ale w oczach dziennikarzy i obserwatorów, był najlepszym zawodnikiem turnieju.
Romans z gwiazdą
Po mundialu jeszcze przez 5 lat grał na wysokim poziomie w Penarolu Montevideo, w barwach którego zdobył dwa mistrzostwa i dwa wicemistrzostwa kraju. Próbował swoich sił również w klubach argentyńskich, ale nie potrafił się w nich odnaleźć. Karierę zakończył w drużynie Wanderers Montevideo.
Po zawieszeniu butów na kołku poświęcił się swoim innym pasjom – muzyce i tańcowi. Założył nawet własny zespół muzyczno-taneczny. W drugiej połowie lat 30. ponownie wyjechał do Paryża, gdzie podobno miał romans z Josephine Baker, słynną francuską tancerką i piosenkarką.
Po wojnie podupadł na zdrowiu. W 1950 roku został zaproszony, jako gość honorowy, na mistrzostwa świata w Brazylii, w których Urusi zdobyli swój drugi tytuł. Jego bratanek Victor Rodrigez był wówczas zawodnikiem reprezentacji Urugwaju i na cześć stryja przyjął po nim drugą część nazwiska.
Po mistrzostwach Jose zniknął z życia publicznego. Po kilku latach przypomniał sobie o nim niemiecki dziennikarz Hack Fritz, który rozpoczął poszukiwania Andrade. W 1956 roku został odnaleziony w obskurnej kawalerce w Montevideo. Żył w skrajnym ubóstwie i miał problem z alkoholizmem. Rok później zmarł na gruźlicę.
Przed mistrzostwami świata w USA 1994 France Football sporządził ranking najlepszych piłkarzy w historii mundiali. Jose Leandro Andrade znalazł się na dziesiątym miejscu. Międzynarodowa Federacja Historyków i Statystyków Futbolu umieściła go na 29. miejscu najlepszych zawodników stulecia.
Adrian Koliński,
PilkaNozna.pl