Lechia w ćwierćfinale Pucharu Polskii
Lechia Gdańsk zameldowała się w ćwierćfinale Pucharu Polski. Biało-zieloni pokonali w wyjazdowym meczu Bruk-Bet Termalikę Nieciecza (3:1) i nadal liczą się w wyścigu o główne trofeum.
Lechia Gdańsk awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski (fot. Jakub Gruca / 400mm.pl)
Za zdecydowanego faworyta meczu w Niecieczy uważano rzecz jasna gości z Gdańska, ale nie mogło być inaczej. Piłkarze Piotra Stokowca radzą sobie w tym sezonie bardzo dobrze, odprawiając z kwitkiem kolejnych rywali i pewnie przewodzą tabeli Lotto Ekstraklasy. Apetyty graczy z Pomorza nie ograniczają się jednak wyłącznie do rozgrywek ligowych i skoro można powalczyć o sukces w Pucharze Polski, to oni chcą z tej szansy skorzystać.
Wiadomo było, że Lechię będzie czekała trudna przeprawa, ponieważ Termalica pod wodzą Marcina Kaczmarka zaczęła grać dużo lepiej i nic dziwnego, że miała chęć na sprawienie kolejnej niespodzianki w rozgrywkach po wcześniejszym wyeliminowaniu Cracovii.
Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy odważnie zaatakowali wyżej notowanego rywala i bardzo szybko udało się im nawet trafić do bramki Dusana Kuciaka. Trafienie Piotra Wlazły nie zostało jednak uznane, ponieważ zdaniem sędziego kilka chwil wcześniej piłka opuściła boisko.
Termalica prezentowała się bardzo dobrze na boisku i postronny kibic mógłby mieć problem z tym, by ocenić, który zespół jest pierwszoligowcem, a który liderem ekstraklasy.
Lechia dała się wyszumieć przeciwnikowi i w ostatnich sekundach pierwszej połowy wyprowadziła mocny cios. Składną akcję swojego zespołu ładnym uderzeniem z linii pola karnego wykończył Daniel Łukasik, który huknął bez przyjęcia i trafił idealnie w okienko bramki Michała Leżonia, który nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
Jeśli gospodarze chcieli w drugiej połowie wziąć się za odrabianie strat, to ich plany dość szybko posypały się niczym domek z kart. Najpierw nie popisał się Wlazło, który mimo tego, że miał na swoim koncie żółtą kartę, próbował oszukać sędziego i za symulowanie otrzymał drugą, a w efekcie czerwoną kartkę.
Niedługo po tym zdarzeniu Lechia Gdańsk wykorzystała grę w liczebnej przewadze i po sprytnym strzale z dystansu Tomasza Makowskiego podwyższyła wynik. Piłkarz gości uderzył płasko, ale zasłonięty bramkarz nie zdążył zareagować i piłka tuż przy słupku wpadła do siatki.
Gdańszczanie przy pewnym prowadzeniu rozluźnili nieco szyki w obronie, czego pokłosiem był gol kontaktowy autorstwa Patrika Misaka. Sędzia Tomasz Musiał musiał zobaczyć całą sytuację na powtórce i uznał, że bramka została zdobyta prawidłowo.
Jak się okazało, Lechia prowadzenia nie oddała już do ostatniego gwizdka, a w doliczonym czasie dorzuciła kolejne trafienie. Zwycięstwo i awans gości przypieczętował Rafał Wolski, który wykorzystał fatalny błąd Kupczaka i strzałem do pustej bramki ustalił wynik.
gar, PiłkaNożna.pl