Lech liderem, Korona zmarnowała karnego
Lech Poznań w drugim meczu 9. kolejki Lotto Ekstraklasy podejmował na Inea Stadionie Koronę Kielce. Nawet remis dawał „Kolejorzowi”, ale Lech nie zawiódł i zwyciężył 1:0.
Drużyna, która w tym sezonie straciła najmniej goli podejmuje u siebie zespół, który jeszcze na wyjeździe nie wygrał. Faworyt może być więc tylko jeden, zwłaszcza, że dla Lecha to mecz o pozycję lidera. Zwycięstwo dałoby Kolejorzowi pozycję lidera przynajmniej na tydzień (chyba, że Górnik Zabrze pokonałby Śląsk Wrocław rezultatem o trzy gole lepszym, niż Lech wygrałby z Koroną). Remis z kolei sprawiłby, że Lech zostanie liderem, ale miejsce to będzie mógł stracić w sobotę lub niedzielę.
Lech po raz trzeci w tym roku będzie musiał sobie jednak radzić bez Wołodymyra Kostewycza. Ukrainiec doznał kontuzji więzadła w stawie piszczelowo-strzałkowym. W podstawowym składzie zastąpi go Vernon De Marco.
Na eksperymentalny skład postawił z kolei Gino Lettieri. Trener Korony Kielce nie ma w kadrze meczowej żadnego napastnika, więc „na szpicy” trener wystawił Jacka Kiełba, za którego plecami został Goran Cvijanović.
Kielczanie bez kompleksów rozpoczęli spotkanie, więc gra była wyrównana, a momentami goście mieli nawet przewagę. W pierwszym kwadransie najwięcej zagrożenia stworzyli chorwaccy skrzydłowi obu zespołów, jednak zarówno Ivan Jukić, jak i Mario Situm chybili. Dobrą akcję przeprowadził także Radosław Majewski, ale jego strzał z ostrego kąta obronił Zlatana Alomerović.
Odważna postawa obu zespołów sprawiła, że oglądaliśmy ciekawe i otwarte spotkanie z wieloma strzałami. Wydaje się, że błąd popełnił jednak Daniel Stefański. Sędzia nie zauważył zagrania ręką Jakuba Żubrowskiego we własnym polu karnym.
W 35. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Alomerović próbował piąstkować piłkę, ale nie trafił w nią. Po zamieszaniu piłka trafiła do Łukasza Trałki, który uderzeniem głową przelobował stojącego na linii bramkowej Djibrila Diawa.
Stracony gol nie zniechęcił gości, którzy do przerwy często atakowali. Dogodną okazję do wyrównania miał nawet Adnan Kovacević, ale głową nieznacznie chybił.
Drugą połowę Korona znów rozpoczęła ofensywnie, co przyniosło skutek. Michael Gardawski wybiegał z piłką z pola karnego Lecha, ale wślizgiem zaatakował go Vernon De Marco. Sędzia musiał więc podyktować rzut karny. Naiwności De Marco nie wykorzystał jednak Jacek Kiełb, ponieważ jego uderzenie obronił Matus Putnocky. To już szósty rzut karny obroniony przez Słowaka w historii jego występów w Polsce.
Zmarnowany rzut karny nie wpłynął destrukcyjnie na gości, którzy wciąż starali się atakować. Na niewiele się to jednak zdawało. W zespole gospodarzy po przerwie słabo spisywał się Radosław Majewski, którego ostatecznie zmienił Darko Jevtić. Było to jego pierwsze spotkanie ligowe w tym sezonie.
Ani Korona, ani Lech więcej goli już nie strzeliły pomimo ośmiu minut doliczonych przez Stefańskiego.
Zwycięstwo nad Koroną sprawiło, że Lech został liderem Lotto Ekstraklasy i ma dużą szansę, by pozostać na pierwszym miejscu przynajmniej do przyszłego tygodnia. Poznaniaków może jeszcze dogonić Górnik Zabrze, ale musiałby trzema golami pokonać Śląsk Wrocław. Korona zaś zajmuje obecnie dziewiątą pozycję w tabeli.