Ktoś musi odejść, by przyjść mógł ktoś
Coraz więcej wskazuje na to, że jeśli Arkadiusz Milik odejdzie w styczniu z SSC Napoli, to przeniesie się do Hiszpanii. Jego pozyskaniem bardzo poważnie zainteresowane jest bowiem Atletico Madryt.
Zamieni Neapol na Madryt? (fot. Reuters)
Reprezentant Polski był łączony z Los Rojiblancos już w lecie, jednak wtedy transfer nie doszedł do skutku, głównie ze względu na spore wymagania finansowe Napoli. Aurelio De Laurentiis, sternik włoskiego klubu oczekiwał za Milika około 40 milionów euro, co w przypadku zawodnika, którego umowa wygasa po sezonie było przesadnie wysoko ustawioną poprzeczką finansową.
26-latek nie odszedł finalnie do żadnego innego klubu i pozostał w Neapolu, gdzie zapadła decyzja o odsunięciu go od drużyny. Milik trafił więc na bocznicę i od kilku miesięcy wiadomo, że styczniowy transfer to dla niego jedyna szansa na uratowanie sezonu i wywalczenie biletu na finały mistrzostw Europy, które zbliżają się wielkimi krokami.
W ostatnich dniach włoskie media odgrzały temat przeprowadzki napastnika do Juventusu, ale zgoła odmienne informacje podał hiszpański dziennik „Marca”, który umieścił Arkadiusza Milika na swojej okładce.
Ze wspomnianego źródła wynika, że Diego Simeone jest wielkim zwolennikiem talentu Polaka i chce go w swoim zespole. Atletico na gwałt potrzebuje nowego napastnika i wzmocnienia siły ognia, ale żeby machina transferowa mogła ruszyć, najpierw w Madrycie muszą się uporać w innym problemem.
Tym problemem jest rozwiązanie umowy z Diego Costą, który już od dawna jest cieniem zawodnika z dawnych lat i obecnie niewiele daje drużynie. Wiadomo, że stosowne porozumienie jest już na stole, jednak – jak donosi „Mundo Deportivo”, prawnicy piłkarza wciąż mają sporo zastrzeżeń do ostatecznego kształtu dokumentu.
Sprawa jest rozwojowa i jeśli tylko w Madrycie zdołają rozstać się z Costą, to zwrócą się w stronę Neapolu i Arkadiusza Milika. Jak informowaliśmy już wcześniej, klub wycenił jego usługi na 18 milionów euro.
Kontrakt reprezentanta Polski z Azzurich obowiązuje do końca czerwca przyszłego roku.
Grzegorz Garbacik