Przejdź do treści
Kto jeszcze czeka na swoje szansę?

Polska Reprezentacja Polski

Kto jeszcze czeka na swoje szansę?

Reprezentacja Polski ma za sobą eliminacje do EURO 2020. Jak się okazało, drużyna prowadzona przez Jerzego Brzęczka nie miała sobie równych w swojej grupie i bilety na finały wywalczyła bez większych problemów. Czy to jednak oznacza, że obecna kadra to już produkt gotowy? Nic bardziej mylnego.


Selekcja trwa, podobnie jak walka o bilety na EURO (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)


Wydaje się, że trzon reprezentacji już mamy i tu większych zmian nie należy się spodziewać. Wiadomo, że jeśli tylko będą zdrowi, to tacy piłkarze jak Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Kamil Glik czy Jan Bednarek będą grać. To jest fakt, z którym raczej nie ma co polemizować, ponieważ lepszych na ich pozycjach aktualnie nie mamy. 

Jeśli chodzi o pierwszą jedenastkę, to także na kilku innych pozycjach już dziś łatwo wytypować zawodników, którzy przy okazji pierwszego meczu mistrzostw Europy powinni pojawić się na boisku. Swoja pozycję w zespole narodowym buduje konsekwentnie Arkadiusz Reca, o jedyną wolną pozycję w środku pola bić mogą się Krystian Bielik i Jacek Góralski, a i skrzydła w postaci takich piłkarzy jak Kamil Grosicki czy Sebastian Szymański wydają się być tymi, które na dziś mogą nas ponieść do dobrych wyników w finałach.

Do tego wszystkiego dochodzą gracze, którzy występowali podczas eliminacji, a warto przypomnieć, że selekcjoner skorzystał w nich z aż 27 nazwisk, z czego aż w 24 przypadkach mówimy o zawodnikach, którzy przebywali na boisku przynajmniej przez 45 minut. Szeroka kadra wydaje się więc dość pojemna nie tylko z racji nazewnictwa, ale faktycznie daje ona Brzęczkowi dość spore pole manewru, tym bardziej, że ten nie zamyka się na nowości i zamiast „kisić się we własnym sosie”, cały czas szuka i zdaje sobie sprawę z tego, że istnieje pole do poprawy.

Szuka, próbuje, wygrywa

W ostatniej fazie eliminacji do reprezentacji – i to od razu do pierwszego składu – wskoczył Sebastian Szymański, który wycisnął swoją szansę niczym cytrynę, rozgrywając cztery bardzo dobre mecze, asystując i strzelając debiutanckiego gola. Gdyby wskazać jednego wygranego październikowych i listopadowych zgrupowań, to wydaje się, że skrzydłowy moskiewskiego Dinama nie ma w tej kategorii żadnej konkurencji. 

Selekcjoner odważnie zaczął stawiać również na wspomniany duet Bielik & Góralski, którzy nie zawiedli. W obliczu słabszej reprezentacyjnej formy Mateusza Klicha, którego jakoś wypadałoby zagospodarować, ale jeszcze nie wiadomo jak, a także faktu, że postawienie w tyle na zawodnika o bardziej defensywnych inklinacjach daje więcej miejsce dla Grzegorza Krychowiaka, wydaje się, że jedynym bólem głowy trenera będzie to czy postawić na zawodnika Derby County czy jednak Łudogoraca Razgrad.


A jednak, Jerzy Brzęczek – mimo tej dość komfortowej sytuacji – nie ustaje w poszukiwaniach, czego efektem było powołanie do kadry Dominika Furmana, lidera Wisły Płock i jednego z najlepszych pomocników ekstraklasy. Pewnie wielu zaraz przypomni, że za granicą przepadł z kretesem, ale jego obecność w reprezentacji przypadkowa nie jest. Dobre podanie, przegląd pola oraz znakomicie bite stałe fragmenty gry – to atuty, których selekcjoner nie mógł przeoczyć, nawet jeśli w ten sposób ponownie naraził się na zarzut zapraszania do zespołu narodowego swoich pupilków. 

Regularnie powoływany do reprezentacji jest z kolei Damian Kądzior, jednak w jego przypadku – mimo tego, że piłkarz Dinama Zagrzeb nigdy go nie zawiódł – trudno mówić o zaufaniu ze strony selekcjonera. Konkurencja jest duża, to prawda, ale wydaje się, że w były pomocnik Górnika Zabrze zasługiwał podczas eliminacji na coś więcej niż 13 minut w spotkaniu z Izraelem. Patrząc z kolei szerzej dostrzeżemy, że ten w ogóle nie dostał możliwości sprawdzenia się w dłuższym wymiarze czasu, bo przecież nie można określić w ten sposób 11 minut przeciwko Portugalii, 21 przeciwko Czechom czy nawet trzech kwadransów w spotkaniu z Irlandią.

Kto jeszcze?

Wszyscy ci piłkarze grali już jednak u Brzęczka, byli członkami zespołu, który walczył w Lidze Narodów czy bił się o punkty w eliminacjach EURO 2020. Co jednak z tymi, którzy takiej możliwości nie mieli? Czy poza wspomnianą szeroką kadrą jest ktoś jeszcze, ktoś, kto może wiosną przyszłego roku podnieść rękę w górę i powiedzieć „jeszcze ja panie selekcjonerze”?

Otóż tak, jest kilku takich zawodników. Ktoś znowu mógłby teraz zapytać „no dobra, ale skoro są tacy dobrzy, to czemu do tej pory nie zostali powołani?” i będą mieli rację. Trzeba jednak pamiętać, że zakończenie selekcji na wiele miesięcy przed EURO byłoby złym sygnałem. Po pierwsze, piłkarze, którzy nadal walczą o powołanie mogliby stracić motywację. Po drugie, ci którzy obecnie grają w kadrze mogliby się poczuć zbyt pewnie. I tak źle, i tak niedobrze.

Kto więc mógłby, a może wręcz powinien, dostać szansę? Przy obsadzie pozycji bramkarza mowa jedynie o tym kto na finały pojedzie „na trzeciego”, bo batalia o bluzę z nr 1 rozegra się pomiędzy Łukaszem Fabiańskim i Wojciechem Szczęsnym. Czy jednak trzecim golkiperem będzie Łukasz Skorupski czy selekcjoner zdecyduje się na sprawdzenie kogoś z pary Bartłomiej DrągowskiRafał Gikiewicz, a może ponownie powoła Radosława Majeckiego, to większego znaczenia mieć nie będzie. O każdym z nich można powiedzieć, że zasłużył sobie na miejsce za plecami wielkiej dwójki, ale kadra z gumy nie jest i na turniej pojedzie tylko trzech bramkarzy.


Paweł Wszołek pracuje na to, by ponownie zagra w kadrze (fot. Łukasz Skwiot)


To samo dotyczy formacji ataku, gdzie Jerzy Brzęczek ma do dyspozycji trzech tenorów. Oprócz Lewandowskiego, do grona tego zaliczają się Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek, ale… pierwszy dopiero co się przełamał, ale jest podatny na urazy, natomiast drugi jest obecnie cieniem snajpera z ubiegłego sezonu. O ile pozycja napastnika Napoli wydaje się być dość pewna, to czy w przypadku Piątka można postawić taką samą tezę? Być może, ale jeśli piłkarz Milanu nie wróci do wysokiej formy, to jest kilku zawodników, którzy już czekają w blokach startowych, by zająć jego miejsce, ewentualnie załapać się na EURO jako czwarta armata.

Pierwszym naturalnym kandydatem wydaje się być Jarosław Niezgoda z Legii Warszawa, który po powrocie do zdrowia i formy, ponownie zachwyca na ligowych boiskach. 10 goli i asysta w siedemnastu meczach to dorobek, który powinien pozwolić wlecieć mu w orbitę zainteresowania selekcjonera. To samo zresztą można powiedzieć o jego klubowym koledze, Pawle Wszołku, który od momentu przeprowadzki na Łazienkowską z marszu udowodnił, że jest w stanie zrobić różnicę. Efekt? Cztery trafienia oraz trzy asysty w zaledwie siedmiu spotkaniach. Jeśli utrzyma formę, to zgłosi mocny akces do kadry.

Jeśli chodzi o innych ofensywnych piłkarzy, to nie można zapominać o Patryku Klimali z Jagiellonii Białystok (chociaż w jego przypadku może być jeszcze za wcześnie) i Karolu Świderskim, którym w greckim PAOK-u Saloniki zdobył już podczas obecnego sezonu siedem goli. O grze w biało-czerwonych barwach może z kolei zapomnieć Kamil Wilczek, który co prawda strzela w Danii jak na zawołanie, ale swoim profilem nijak pasuje do koncepcji Brzęczka. 

Podczas meczu ze Słowenią w pierwszej kadrze zadebiutował Kamil Jóźwiak, ale przecież reprezentacyjne aspiracje ma także Robert Gumny, który na razie musi się zadowolić grą u Czesława Michniewicza w młodzieżówce. 

W kadrze na mistrzostwa Europy będą 23 miejsca, a chociaż kilkanaście jest już zarezerwowanych (kontuzje – odpukać!), to wciąż jest o co walczyć. 




Grzegorz Garbacik


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024