Koszmarne popołudnie Kamila Glika
Z dwójki reprezentantów Polski, których drużyny stanęły naprzeciwko siebie na stadionie w Crotone, żaden nie może być w pełni zadowolony. Jeden nie mógł wziąć aktywnego udziału w spotkaniu, drugi wolałby o nim czym prędzej zapomnieć.
Glik nie będzie dobrze wspominał meczu z Crotone. (fot. Łukasz Skwiot)
Napisać, że Kamil Glik jest ważną postacią drużyny prowadzonej przez Filippo Inzaghiego, to jak stwierdzić, że Mount Everest jest całkiem pokaźną górką. Znaczące niedopowiedzenie. Od chwili podpisania kontraktu z beniaminkiem włoskiej ekstraklasy 32-latek jest bowiem absolutnym pewniakiem do gry w pierwszym składzie. W tym sezonie nie opuścił jeszcze ani minuty meczu z udziałem jego drużyny – czy to w lidze, czy w Pucharze Włoch. Występuje zawsze. Od deski do deski.
Dziś Glik po raz trzeci przywdział opaskę kapitańską zespołu ze Stadio Ciro Vigorito. Niestety, był to dla niego ostatni przyjemny moment niedzielnego popołudnia.
Crotone, w barwach którego z uwagi na przekroczenie limitu żółtych kartek nie mógł zagrać Arkadiusz Reca, wyszło na murawę zdeterminowane i napędzane złością na niepowodzenia minionych tygodni. Po dwóch kwadransach gospodarze prowadzili 2:0. Najpierw samobójcze trafienie zanotował Glik, a następnie na listę strzelców wpisał się Simy.
Był to pierwszy akt popisu Nigeryjczyka. Drugi nastąpił tuż po przerwie, kiedy 28-latek skompletował dublet. W 65. minucie czwartego gola dla Crotone strzelił Milos Vulić, a wynik na 4:1 ustalił Iago Falque.
Dzięki wygranej gospodarze przybliżyli się do bezpiecznej strefy tabeli na dystans dwóch punktów. Nadal są jednak ostatnią ekipą w stawce. Benevento zajmuje lokatę numer jedenaście.
***
W równolegle toczącym się spotkaniu Sassuolo zremisowało z Parmą. Bramki zdobyli Filip Djuricić oraz Juraj Kucka.
sar, PiłkaNożna.pl