Korona lepsza od Bruk-Betu Termalica
W pierwszym sobotnim meczu siódmej kolejki polskiej ekstraklasy, Korona Kielce pokonała przed własną publicznością Bruk-Bet Termalikę Nieciecza (2:1).
Korona Kielce odniosła ważne domowe zwycięstwo (fot. Łukasz Skwiot)
Obie drużyny przystępowały do sobotniego meczu z takimi samym dorobkiem – pięciu punktów. Obie odniosły jak dotychczas po zaledwie jednym zwycięstwie i nic dziwnego, że tak Korona jak i Bruk-Bet Termalica chciały powalczyć o drugi komplet podczas trwającej kampanii.
Spotkanie – czego można było się niestety spodziewać – nie rzuciło na kolana swoim poziomem. Gra była szarpana, a tempo dość wolne. Mimo tego piłkarzom po obu stronach barykady udało się stworzyć kilka dobrych okazji do zdobycia gola. Bliski szczęścia był m.in. David Guba, którego strzał z linii bramkowej zdołał wybić Bartosz Rymaniak.
Swoją szansę miał również Patrik Misak, który otrzymał dobrą podanie od Vlastimira Jovanovicia, a z odległości zaledwie kilku metrów nie potrafił skierować piłki głową do siatki.
Co nie udało się Gubie i Misakowi, udało się w 35. minucie Jackowi Kiełbowi. Pomocnik Korony Kielce dostał piłkę na skraju pola karnego przeciwnika i sprytnym uderzeniem pokonał Jana Muchę. Słowacki bramkarz był tym strzałem mocno zaskoczony, gdyż nawet nie zdążył zareagować.
W drugiej połowie gra nieco się ożywiła. Tempo było żwawsze, szczególnie za sprawą graczy Termaliki, którzy musieli gonić wynik. Bliski doprowadzenia do wyrównania był Bartosz Śpiączka, którego jednak strzał minimalnie chybił celu. Gdyby napastnik gości przymierzył lepiej, to Zlatan Alomerović nie zdołałby sięgnąć piłki.
Goście nie wykorzystali swojej szansy, bardziej skuteczni byli za to gracze Korony, którym w 73. minucie udało się podwyższyć prowadzenie. Ken Kallaste dograł znakomitą piłkę w pole karne, a tam wszystko wykończył Ivan Jukić, który uderzył z powietrza i umieścił futbolówkę w okienku bramki rywali.
Wydawało się, że po takim ciosie popularne „Słoniki” już się nie podniosą, jednak podopieczni Mariusza Rumaka nie złożyli broni i w 84. minucie udało im się odczarować bramkę gospodarzy. Pomocną dłoń podali im sami kielczanie, a konkretnie Adnan Kovavević, który tak niefortunnie interweniował, że pokonał własnego bramkarza.
Kolejnych goli już w Kielcach nie oglądaliśmy i po końcowym gwizdku z wygranej oraz kompletu punktów mogli się cieszyć piłkarze Korony.
gar, PiłkaNożna.pl