Kontynuować Pogoń za mistrzostwem
Prezentująca się ponadprzeciętnie Pogoń Szczecin zmierzy się na wyjeździe z nieobliczalną ekipą Wisły Płock w ramach 21. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W zespole „Portowców” po zakończeniu przerwy zimowej każdy pragnie kontynuować marsz po mistrzostwo, z kolei „Nafciarze” nie stawiają sobie wygórowanych celów, chcąc po prostu unormować niestałą formę.
Jesień w wykonaniu szczecinian była bardzo dobra, zatem apetyty związane z wiosennymi spotkaniami pośród kibiców są spore. (fot. Łukasz Skwiot)
Nie trzeba nikogo przekonywać, że faworytem dzisiejszej rywalizacji jest Pogoń. Podopieczni Kosty Runjaicia w trakcie rundy jesiennej zanotowali bardzo dobre rezultaty, co w konsekwencji sprawiło, że zimową przerwę spędzili na najniższym stopniu podium ze stratą raptem trzech punktów do lidera.
Pod względem sportowym w Szczecinie nie było tak dobrze od dawien dawna. „Portowcy” spośród wszystkich drużyn PKO BP Ekstraklasy najwięcej razy zasiadali na fotelu lidera (8). Co więcej – w ciągu rozegranych dwudziestu serii gier nigdy nie wypadli poza czołową czwórkę. Nie może zatem dziwić fakt, że przy ulicy Karłowicza 28 pojawiają się coraz śmielsze głosy w kontekście zdobycia na koniec rozgrywek mistrzowskiego tytułu.
„Gramy o mistrzostwo. To jest rzecz oczywista” – powiedział prezes Pogoni, Jarosław Mroczek, na łamach pogonsport.net. Niemniej jednak nie będzie to łatwe zadanie do zrealizowania. Do walki o prymat na polskich boiskach szczecinianie przystępują bez najlepszego strzelca drużyny.
W bieżącej kampanii Adam Buksa brał udział w dokładnie połowie wszystkich trafień zanotowanych przez „Granatowo-Bordowych”. Buksa zapakował futbolówkę między słupki siedmiokrotnie i popisał się czterema ostatnimi podaniami. Urodzony w Krakowie 23-latek przeniósł się podczas zimowego okienka transferowego do amerykańskiego New England Revolution, a na szpicy pojawił się niełatwy to zastąpienia wakat.
Mimo wszystko Pogoń nie osłabiła i zarazem nie wzmocniła się. Żaden z kluczowych piłkarzy – poza Buksą – nie opuścił szeregów drużyny. Z drugiej strony prawie nikt nie dołączył do zespołu. Prawie, bo zdecydowano się tylko na pozyskanie jednego gracza. Jest nim Szwed o polskich korzeniach – Paweł Cibicki.
Cibicki, który ostatnich miesięcy, a nawet lat, nie może wspominać z uśmiechem na twarzy (z racji na częstsze przebywanie na ławce czy trybunach, aniżeli na boisku), lecz po pierwsze został on pozyskany całkowicie za darmo, a po drugie to wciąż piłkarz, który posiada dostateczne umiejętności, by stać się ważnym ogniwem ekipy ze stoli województwa zachodniopomorskiego. Tym sposobem Pogoń nie traci właściwie nic, a zyskać może wiele.
Jeśli pierwszorzędnie funkcjonująca defensywa nie zacznie się kruszyć (szczecinianie stracili raptem szesnaście goli, co obok Cracovii, jest najlepszym wynikiem w całej stawce), a jednocześnie któryś z graczy przejmie po Buksie główną odpowiedzialność za zdobywanie bramek, wówczas włodarze „Dumy Pomorza” realnie będą mogli myśleć o zagospodarowaniu przestrzeni w klubowych gablotach na trofeum za pierwsze w historii mistrzostwo.
Ich dyspozycję po zimowych przygotowaniach sprawdzi płocka Wisła, która zdążyła już pokrzyżować plany Runjaicia i spółki, wygrywając w końcówce sierpnia w stosunku 2:1. „Teraz również mamy przygotowaną dla Pogoni niespodziankę. Próbowaliśmy ją dosyć długo, więc mam nadzieję, że rzeczywiście będzie niespodzianką. Więcej przed meczem nie mogę powiedzieć.” – oznajmił na przedmeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec płocczan – Radosław Sobolewski.
Prowadzeni przez niego zawodnicy to tak naprawdę wielka niewiadoma. „Nafciarze” w aktualnym sezonie dali się poznać jako zupełnie nieobliczalni. A to wszystko za sprawą sporych wahań formy. „Niebiesko-biali” na samym początku, bo po zaledwie dwóch rozegranych kolejkach, stracili Leszka Ojrzyńskiego, ówczesnego trenera, który z powodów rodzinnych postanowił opuścić klub. W tamtym czasie płocczanie z bilansem 1:5 plasowali się na przedostatniej pozycji.
Miejsce Ojrzyńskiego zajął wspomniany wcześniej Sobolewski, pod wodzą którego oblicze drużyny w mig zmieniło się nie do poznania. Dość powiedzieć, że wskutek imponującej passy sześciu kolejnych meczów bez choćby remisu czy porażki, Wisła po raz pierwszy w ponad siedemdziesięcioletniej historii klubu znalazła się na pozycji lidera najwyższego szczebla rozgrywkowego.
Od tamtej jednak pory „Nafciarze” złapali niemałą zadyszkę, notując inną, lecz o wiele mniej chlubną serię. Sześć spotkań z rzędu bez ani jednego zwycięstwa sprawiło, że wiślacy osunęli się na ósmą lokatę. Przed Sobolewskim stoi zatem następujące zadanie – ustabilizować sinusoidalną grę. Aby to uczynić, przynajmniej na papierze, 32-krotny reprezentant Polski posiada wszystkie niezbędne narzędzia.
Pozycja bramkarza, najważniejszego filaru obrony, tak przecież hańbiona niewybaczalnymi błędami Thomasa Dahne, została wzmocniona dzięki zakontraktowaniu Krzysztofa Kamińskiego, który ostatnie pięć lat w japońskim Jubilo Iwata. Motor napędowy i prawdziwy lider zespołu, Dominik Furman, prezentujący reprezentacyjną formę, mimo rychłego wygaśnięcia obecnie obowiązującego kontraktu, postanowił póki co nie zmieniać klubowych barw. Najlepszego strzelca, Ricardinho, zastąpił dobrze znający esktraklasowe realia, z racji na wcześniejsze występy w Jagiellonii Białystok, Cillian Sheridan.
Czy Pogoń będzie kontynuować swój marsz po mistrzostwo? A może planowana przez Sobolewskiego „niespodzianka” pokrzyżuje szczecinianom plany? To – jak mawia utarte sformułowanie – zweryfikuje boisko.
Jan Broda