Koncertowe zawody Miedzi przy Roosevelta
Na inaugurację niedzielnych zmagań w Lotto Ekstraklasie Górnik Zabrze podejmował przed własną publicznością Miedź Legnicę. Goście rozegrali bardzo dobre zawody i odnieśli przy Roosevelta zasłużone zwycięstwo (3:1).
Miedź rozegrała w Zabrzu koncertowe zawody (fot. Dominik Gajda / 400mm.pl)
Zabrzanie odbili się niedawno od ligowego dna, gromiąc na wyjeździe Wisłę Płock (4:0). Wspomniany trener Brosz nie ukrywał, że tak efektowna wygrana dodała jego piłkarzom pewności siebie, a w kontekście całego sezonu może się okazać punktem zwrotnym dla dołującej do tej pory drużyny.
Podobne powody do radości mieli również w Legnicy, gdzie miejscowa Miedź pokonała Wisłę Kraków (2:0) i po tygodniach posuchy dopisała na swoje konto komplet punktów. Kto więc w bezpośrednim starciu, tych którzy do tej pory zawodzili pójdzie za ciosem? Grający przy Roosevelta Górnik, czy pragnąca opuścić strefę spadkową Miedź?
Już pierwsze minuty spotkania w Zabrzu dały jasny przekaz, że żadna z drużyn nie będzie kalkulować i w niedzielne późne popołudnie będzie liczyła się wyłącznie walka o pełną pulę.
Lepiej na boisku prezentowali się goście. Zawodnicy Dominika Nowaka prezentowali dużo większą kulturę jakości, a w ich poczynaniach było widać sporo jakości. Jeśli zaś chodzi o gospodarzy, to ci wyglądali na zmęczonych po 120 minutach pucharowego boju z Rozwojem Katowice w środku tygodnia. Szymon Żurkowski czy Szymon Żurkowski w wielu akcjach byli po prostu spóźnieni, przez co Górnik przegrywał walkę w środku pola.
Przewaga Miedzi przyniosła efekt w 36. minucie, kiedy do stałego fragmentu podszedł Petteri Forsell, który przymierzył idealnie. Piłka po jego mocnym strzale odbiła się od słupka, następnie od pleców interweniującego Tomasza Loski i wpadła do siatki. Co za gol!
Górnik od początku drugiej połowy rzucił się do odrabiania strat, ale jego zapał został błyskawicznie ostudzony. Piłkę w polu karnym gospodarzy zagrał Michał Koj i sędzia wskazał na „wapno”, potwierdzając swoją decyzję dzięki systemowi VAR. Jak się okazało, powtórka utwierdziła arbitra w przekonaniu, że karny Miedzi się należał, a jego pewnym egzekutorem okazał się niezawodny Forsell.
W 61. minucie było już po meczu. Szybki kontratak Miedź wykorzystał Henrik Ojamaa, który zdecydował się na uderzenie z dystansu, a piłka po rykoszecie zaskoczyła Loskę, który nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
Po takim ciosie drużyna Brosza już się nie podniosła. Pod koniec było ją co prawda stać na odpowiedź w postaci trafienia Igora Angulo, który wykorzystał błąd Ojamy, przejął piłkę, minął bramkarza i strzelił do pustej bramki. Było to jednak wszystko na co, gospodarze mogli sobie tego dnia pozwolić i po ostatnim gwizdku z pełnej puli mogli się cieszyć gracze Miedzi.
PiłkaNożna.pl