Przejdź do treści
„Kolejorz” bez litości dla lidera ekstraklasy

Polska Ekstraklasa

„Kolejorz” bez litości dla lidera ekstraklasy

Lech Poznań wraca do wyścigu o mistrzostwo Polski. „Kolejorz” rozegrał jeden z najlepszych meczów w sezonie i rozgromił na własnym boisku lidera tabeli – Jagiellonię Białystok (5:1).

Christian Gytkjaer był jednym z bohaterów Lecha Poznań (fot. 400mm.pl)


Kilka dni po starciu przy Łazienkowskiej, piłkarzy Lecha Poznań czekało kolejne wielkie wyzwanie i mecz, który mógł już na dobre zdefiniować ich miejsce w tabeli ekstraklasy i szanse na zdobycie mistrzostwa kraju. Do Poznania przyjechała bowiem Jagiellonia Białystok, która podczas tej rundy odprawia z kwitkiem kolejnych rywali i lideruje stawce z przewagą trzech punktów nad Legią i aż ośmiu nad „Kolejorzem”. Nie trzeba więc być wielkim matematykiem, by obliczyć, że w przypadku porażki, szanse zawodników Nenada Bjelicy na tytuł bardzo mocno zmaleją.

Lech zaczął z animuszem, ale pierwszego gola zdobyli goście. W 18. minucie „Jaga” wyprowadziła błyskawiczny kontratak, a w roli głównej wystąpi Przemysław Frankowski, który przedarł się między dwoma zawodnikami gospodarzy i samotnie popędził na bramkę rywala. Równolegle biegł Arvydas Novikovas, któremu młody skrzydłowy wyłożył piłkę tuż przed bramką i Litwinowi nie zostało nic innego jak skierować ją do siatki.

„Kolejorz” ani myślał, by złożyć broń – nic bardziej mylnego. Do poznańskiej lokomotywy dosypano wręcz węgla, czego efektem było doprowadzenie do wyrównania już w 23. minucie. Po dośrodkowaniu Radosława Majewskiego, w polu karnym Jagiellonii doszło do ogromnego zamieszania i przez kilka sekund nie było widać, gdzie jest piłka. Ostatecznie dopadł do niej Mario Situm, który z najbliższej odległości wepchnął ją do bramki.


Gospodarze się cieszyli, ale ich radość nie trwała zbyt długo. Przy okazji całej akcji kontuzji nabawił się bowiem bramkarz „Jagi”, Mariusz Pawełek, a sędzia Tomasz Musiał wykorzystał przerwę w grze i postanowił obejrzeć wspomniane zamieszanie w polu karnym białostocczan jeszcze raz na powtórce. Jak się okazało, arbiter dostrzegł całkowicie przypadkowe zagranie ręką Situma i uznał, że Lech wyniósł z tego dość wymierną korzyść. Efekt? Gol nie został uznany, co spotkało się przy Bułgarskiej z niezbyt ciepłym przyjęciem.

Warto dodać, że kontuzjowany Pawełek opuścił boisko, a jego miejsce pomiędzy słupkami bramki Jagiellonii zajął Marian Kelemen, który jeszcze w pierwszej połowie musiał skapitulować.

Lech rozkręcał się bowiem z każdą kolejną akcją i w 39. minucie w końcu dopiął swego, już bez żadnych kontrowersji. Situm dośrodkował w pole karne, a tam odnalazł się bardzo dobrze dysponowany Christian Gytkjaer, który strzałem głową skierował piłkę do siatki.

W drugiej połowie dominacja „Kolejorza” była już niepodważalna. Gospodarze prowadzili grę i raz za razem zapędzali się pod bramkę Jagiellonii. Jeśli zaś chodzi o gości, to ci bardzo mocno spuścili z tonu i zostali za to ukarani. W 54. minucie Piotr Wlazło nie przypilnował w polu karnym Emira Dilavera i pozwolił mu na oddanie strzału głową. Zaskoczony Kelemen nie miał szans na obronę.

Rozpędzony „Kolejorz” nie zwolnił już do końca i zdołał zdobyć kolejne gole. W 78. minucie sędzia podyktował dla Lecha rzut karny za zagranie piłki ręką przez jednego z obrońców Jagiellonii, a jego pewnym egzekutorem okazał się Darko Jevtić, który wrócił po kontuzji i wszedł na boisko kilka chwil wcześniej. Trzeba jednak nadmienić, że Tomasz Musiał po raz kolejny posiłkował się systemem VAR, ale wcześniej podjętej decyzji już nie zmienił.

Gospodarzom wciąż jednak było mało i w końcówce dorzucili następne trafienia. Do siatki trafił rezerwowy Kamil Jóźwiak, który popisał się ładnym uderzeniem w okienko, a swoją bramkę do tego dorobku dołożył również Łukasz Trałka, który znalazł się kompletnie niepilnowany przed bramką Kelemena i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową skierował piłkę do siatki. Nokaut przy Bułgarskiej!

Wynik zmianie już nie uległ i po końcowym gwizdku z wygranej mogli się cieszyć piłkarze Bjelicy. Efektowne zwycięstwo dało im nie tylko ważne punkty, ale również powinno dodać wiatru w plecy na dalszą część sezonu.



gar, PiłkaNożna.pl


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024