Przejdź do treści
Klasyk, w którym było wszystko

Polska Ekstraklasa

Klasyk, w którym było wszystko

Klasyk nie zawiódł. Górnik Zabrze schodził do szatni z prowadzeniem dwoma bramkami, tak Legia po przerwie odżyła i zdołała wyrównać. W ostatniej minucie Krzysztof Kubica trafił do siatki i dał zwycięstwo swojej drużynie w arcyważnym momencie. Kryzys w Legii trwa. To siódma porażka z rzędu aktualnego mistrza Polski

Premierowy gol Lukasa Podolskiego w PKO Bank Polski Ekstraklasa (fot. 400mm.pl)


Mimo że obie drużyny są na samym dnie tabeli, klasyk ligi był okraszony jednym z najciekawiej zapowiadających się spotkań 15. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa. Wszyscy oczekiwali, w jaki sposób zaprezentuje się Legia Warszawa po przerwie reprezentacyjnej i czy trenerowi Gołębiewskiemu udało się choć częściowo ugasić ogromny pożar, który od tygodni panoszy się w obozie stołecznego klubu.


Od początku w grze Legii brakowało jakości. W pierwszej połowie powtarzały się te same błędy, które występowały w poprzednich meczach. Piłkarze mistrza Polski nie potrafili wykreować choćby jednej sytuacji pod bramką rywala i popełniał bardzo dużo niewymuszonych błędów. Górnik przez większość czasu nie potrafił tego wykorzystać. W 37. minucie Erik Janża dał prowadzenie zespołowi Górnika. Słoweniec wślizgiem zdołał oddać strzał i piłka wpadła do siatki.

Raptem dwie minuty później swojego pierwszego gola w barwach górnika zdobył Lukas Podolski. Cezary Mistrza nie zdołał wyłapać piłki po uderzeniu Jesusa Jimeneza, ta trafiła pod nogi Podolskiego i dość niepewnie zawodnik umieścił ją w bramce Legii. Stadion na Roosevelta oszalał, gdy na tablicy pojawił się wynik 2:0. Jeszcze przed przerwą Robert Dadok mógł trafić trzeciego gola, jednak tym razem bramkarz Legii zdołał wybronić uderzenie.

Liczby po pierwszej połowie mówią wszystko. Posiadanie 54%-46% na korzyść przyjezdnych, tak jednak Górnik Zabrze oddał 6 celnych uderzeń na 9 prób, przy czym Legia w statystyce strzału miała … okrągłe zero. 

W przerwie w szatni Legii musiało dojść do ogromnego wstrząsu, na początku drugiej części spotkania warszawianie prezentowali się znacznie lepiej. W 53. minucie Wieteska wykorzystał dośrodkowanie Josue i z bliskiej odległości trafił do siatki. Raptem kilkadziesiąt sekund później Ernest Muci również wpisał się na listę strzelców. W tym wypadku katastrofalny błąd popełnił Grzegorz Sandomierski, bramkarz Górnika nie opanował łatwej piłki i po kiksie ta wpadła do siatki.

W 56. minucie Legia mogła wyjść na prowadzenie po golu Emreliego, jednak sędzia nie uznał trafienia przez pozycję spaloną. W drugiej połowie oglądaliśmy kompletnie inną drużynę Legii oraz Górnika. Warszawianie podnieśli swój poziom i mieli widoczną przewagę, Górnik po przerwie zgasł i gospodarze wyglądali bardzo blado na tle rozpędzonej Legii. 

Spotkanie do ostatniego gwizdka sędziego było dynamiczne i sporo się działo na murawie w Zabrzu, tak jednak brakowało konkretnych akcji po obu stronach. Dopiero w 90. minucie zaczęło się show, kiedy  Krzysztof Kubica zmieścił piłkę w siatce. Radość szybko została stłumiona, bowiem trafienie nie zostało uznane. 

Wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem i Legia zdobędzie pierwsze punkty od dwóch miesięcy. W 96. minucie Kubica po raz kolejny uderzył głową do siatki i tym razem trafienie było w pełni legalne, dzięki czemu Górnik w ostatniej chwili wydarł zwycięstwo. Nieprawdopodobny spektakl zapewnili piłkarze obu drużyn w końcówce tego meczu, który padł łupem gospodarzy. 

Legia przegrywa szósty mecz z rzędu w PKO Bank Polski Ekstraklasa i tkwi w strefie spadkowej. Górnik Zabrze zapisuje na swoje konto komplet punktów i łapie tlen, przeskakując na 11. miejsce w klasyfikacji ligowej. 



młan, PiłkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024